poniedziałek, 21 kwietnia 2014

Skąd pochodzi zwyczaj śmigusa-dyngusa...

Zwyczaj początkowo związany był z obrzędami praktykowanymi przez Słowian, symbolizowała go  radość po odejściu zimy i nadejściu wiosny. Polegał m.in. na oblewaniu dam wodą, któremu towarzyszyło ich chłostanie. 


Śmigus i Dyngus początkowo były odrębnym zwyczajami. Z czasem jednak połączono je w jeden, gdzie trudno rozróżnić, który na czym polega. Śmigus głównie polegał na symbolicznym biciu witkami wierzby lub palmami po nogach i oblewaniu się zimną wodą, co symbolizowało wiosenne oczyszczenie z brudu i chorób, a w późniejszym czasie także i z grzechu. Natomiast dyngus wywodził się od wiosennego zwyczaju składania wzajemnych wizyt u znajomych i rodziny połączonych ze zwyczajowym poczęstunkiem, a także i podarunkiem, zaopatrzeniem w żywność na drogę. Początków  śmigusa-dyngusa musimy szukać w praktykach Słowiańskich, gdzie mówiona na niego (zwyczaj) włóczebny. Słowianie uważali, że oblewanie się wodą miało sprzyjać płodności, dlatego oblewaniu podlegały przede wszystkim panny na wydaniu. Czynność oblewania była dla nich zdecydowanie ważniejsza, bowiem ta panna, której nie oblano bądź nie wychłostano, czuła się obrażona i zaniepokojona, gdyż oznaczało to brak zainteresowania ze strony miejscowych kawalerów i perspektywę staropanieństwa. Z kolei chłopiec który oblał lub wychłostał więcej dam mógł czuć większe szczęście i powodzenie w roku. Niegdyś dziewczęta miały prawo do rewanżu dopiero następnego dnia, we wtorek wielkanocny. Pierwotnie Słowianie obrzędować nadejście wiosny mogli nawet do zielonych świątek.

Pierwszy polski  opis zwyczaju  wołoczebnego pochodzi z  XV wieku, z ustaw synodu diecezji poznańskiej z 1420 roku pt. Dingus prohibetur, przestrzegających przed praktykami, mającymi niechybnie grzeszny podtekst:
Zabraniajcie, aby w drugie i trzecie święto wielkanocne mężczyźni kobiet a kobiety mężczyzn nie ważyli się napastować o jaja i inne podarunki, co pospolicie się nazywa dyngować (...), ani do wody ciągnąć, bo swawole i dręczenia takie nie odbywają się bez grzechu śmiertelnego i obrazy imienia Boskiego.


W dawniejszych wiekach zwyczaj polewania wodą, był praktykowany głównie na wsi. Świadczą o tym praktykowane gdzieniegdzie do dziś  zwyczaje  związane z obfitymi plonami. M.in  zwyczaj, który miał ochronić plony przed gradobiciem i zapewnić urodzaj; w poniedziałek wielkanocny  gospodarze o świcie wychodzili na pola i kropili je wodą święconą, żegnali się przy tym znakiem krzyża i wbijali w grunt krzyżyki wykonane z palm poświęconych w Niedzielę Palmową.


Obrzędy drugiego dnia Wielkanocy obchodzone były w całej Polsce, prócz pomorza, na którym nie żyli Słowianie tylko  Bałtowie i Prusowie. Najbardziej rozbudowany zwyczaj śmigusowo-dyngusowy obchodzony jest w Zakarpaciu, gdzie  lany poniedziałek obchodzony jest przez trzy dni: drugiego dnia Wielkanocy chłopcy oblewają dziewczyny wodą, trzeciego dnia dziewczyny się mogą w ten sam sposób zrewanżować; a czwartego oblewa się inne osoby.


Śmigus-dyngus przetrwał nie tylko w Polsce, ale i w pobliskich państwach pochodzenia słowiańskiego Jest znany na Morawach jako szmigrust lub oblevacka, Słowacji jako oblievacka lub kupacka (szczególnie na wschodzie) oraz w regionach zachodniej Ukrainy. W XVI wieku słowiańską tradycję bardzo powszechnie przejęli Węgrzy. Do dziś praktykuje się tam oblewanie dam wodą i perfumami w lany poniedziałek.




wtorek, 15 kwietnia 2014

KONKURS... Wygraj koszulkę surge polonia

Mamy dla Was konkurs. Zwycięzca będzie mógł wybrać jedną z koszulek dostępnych w sklepie surge polonia. Żeby wygrać należy przeczytać wczorajszy  artykuł  Jak Piłsudski w 1933 roku chciał zaatakować III Rzeszę... i napisać scenariusz: Co by było gdyby Piłsudski zaatakował III Rzeszę. Wasz opis może być bardzo prawdopodobny, ale również możecie puścić wodze fantazji i wymyślić coś niebywałego, co na realia lat 1932-1934 nie miało by szans  na realizację. Swoje prace umieszczajcie w komentarzach pod tym postem. Na końcu podajcie adres e-mail, na który napiszemy do osoby, której praca  najbardziej nam się spodoba. Konkurs potrwa do piątku. W piątek o 15:00 wybierzemy najbardziej kreatywną pracę i skontaktujemy się drogą mailową ze zwycięzcą, który będzie mógł wybrać bawełnianą koszulkę spośród oferty
surge polonia oraz odpowiedni rozmiar – musi być w chwili konkursu dostępny w sklepie.


Konkurs zakończony. A oto zwycięska praca ;

Jest 2 maja 1933 roku, Józef Piłsudski składa oficjalne ultimatum Adolfowi Hitlerowi - „albo Niemcy wyrzekną się żądań rewizji granic z Polską, albo wojna! Macie 24 godziny na podjęcie decyzji!”

Po otrzymaniu ultimatum ze strony polskiej, Adolf Hitler wraz ze swoimi najwierniejszymi współpracownikami Josephem Goebbelsem – ministrem propagandy, Wilhelmem Frickiem – ministrem spraw wewnętrznych oraz Rudolfem Hessem – „prawą ręką” Hitlera próbują obmyślić ewentualny plan obrony.

Nie możemy pokazać, że jesteśmy słabi! Musimy pokazać swoją siłę! - krzyczy Hitler.
Adolf, nie mamy wystarczającej ilości broni. Piłsudski ma za sobą podobno Francję i Wielką Brytanię. - odparł Hess.
Nie możemy ulec. Prędzej czy później dojdzie do bezpośredniego starcia...
Ale... Ale nie teraz... Nie mamy szans.
Nie interesuje mnie to! Ogłosić mobilizację. Przerzucić wojska na wschód od Berlina. Każcie wszystkim dowódcom stawić się u mnie jak najszybciej! Rudolf, dopilnuj tego.
Jasne. Jak chcesz. Twoja decyzja.

25-tego lipca 1932 roku Polska podpisała pakt o nieagresji z ZSRR. Hitler tego nie wiedział. Hitler miał nadzieję, że na wypadek wojny z Polską to właśnie Stalin będzie chciał wykorzystać fakt przerzucenia polskich wojsk na zachód kraju i „zabrać” trochę wschodniej Rzeczypospolitej.


21 marca 1933 roku, Londyn
Premier Wielkiej Brytanii - Ramsay MacDonald, Francji - Édouard Daladier oraz nasz Józef Piłsudski spotykają się na nieformalnym spotkaniu związanym z ewentualnym atakiem na III Rzeszę.
- Nie możemy działać pochopnie. Nie mamy takiej armii lądowej, więc nie tędy droga. Navy Royal możemy przerzucić w rejony Morza Północnego i Morza Bałtyckiego. - zaczął MacDonald.
Édouard, musicie zmniejszyć możliwość ewentualnego ataku Rzeszy na Was. Linia Maginota musi być szczelna. Cześć wojsk pozostaw w okolicy Paryża, reszta „na Maginota”. - odrzekł Piłsudski.
Tak, tak... Bo to na pewno się uda... - rzekł jak zwykle znudzony Daladier.


8 maja 1933 roku Piłsudski wypowiada wojnę III Rzeczy. Wojna nie jest błyskawiczna. W pierwszym tygodniu wojny polskie armie zajmują kilka mniej znaczących miast w obrębie maksymalnie 100 km w głąb Niemiec.
Hitler skupia się na obronie kluczowych miast. Największe siły niemieckie próbują opanować sytuację w Berlinie i Monachium. Te według Hitlera dwa kluczowe miasta. W Zagłębiu Ruhry produkcja nowego uzbrojenia idzie pełną parą. Niestety nie da się przyspieszyć pewnych rzeczy.

Francuzi skupieni na Linii Maginota czekają na kolejne ruchy niemieckich wojsk.

Początek czerwca przynosi nieoczekiwane rezultaty. Do wojny przeciwko polsko-francusko-brytyjskiej koalicji włączają się Włochy. Benito Mussolini podpisując pod Monachium tajny akt współpracy z Niemcami postanawia zaatakować Francuzów. Takiego obrotu sprawy nie spodziewał się nikt.
Tajne rozmowy prowadzą także Polacy. Józef Beck przybywa do Paryża i wspólnie z tamtejszymi władzami próbuje opracować plan obrony południowych granic. Tam niestety Linia Maginota jest słaba. Każda chwila jest ważna. Nikt nie deprecjonuje siły włoskiej armii. Nie ma informacji na temat jej liczebności.
Francuskie wojska przenoszą się, aby bronić granic. Włosi przełamują kolejne linie oporu, jednak na nic się to zdaje. Lyon – to ostatnie miasto, które Włosi zdobyli.

Jest koniec lipca. Wojna, która w zamyśle koalicji miała być błyskawiczna staje się wojną, w której nikomu nie zależy na zmianie pozycji. Francuzi nie odzyskali Lyonu i terenów od miasta do granicy z Włochami. Polska, co prawda, jest około 30 km od Berlina nie przesuwa się do przodu.
Hitler gra na czas. Próbuje stworzyć kolejny sojusz. Włosi nie są w stanie dać mu gwarancji pomocy. Zostali zatrzymani. Podchody pod Stalina i ZSRR również okazują się nieskuteczne - „To jest wasza wojna. My nie będziemy się mieszać” - te słowa miał wypowiedzieć Stalin do Hitlera.
Piłsudski nie ma na co czekać. Chciał zająć strategiczne punkty na niemieckiej mapie do 3 tygodni. Czas nie jest sprzymierzeńcem Polaków. W niektórych mniejszych miastach w Polsce słychać głosy niezadowolenia. Polityczni przeciwnicy Marszałka już mówią o pogarszającej się gospodarce. Brakuje rąk do pracy, ponieważ wszyscy skupieni są na wojnie.
Niemcy nie planują ataków. Czekają na rozwój sytuacji. Próbują dalej zabezpieczyć strategiczne miasta.

Przełom następuje w nocy z 23 na 24 września. 3 polskie dywizje pancerne (z Poznania, Żurawicy i Modlina) mają przeprowadzić atak na Berlin. Ma to ostatecznie zakończyć wojnę. Z powietrza wspomagać ma głównie Royal Air Force. Operacja o kryptonimie „Goldberg” ma przechylić szalę zwycięstwa na korzyść koalicji.
29 września polska piechota wchodzi do Berlina. Pozostałości niemieckiej armii oraz nieliczni mieszkańcy próbują jeszcze dalszej walki. Nie chcą pogodzić się, w ich mniemaniu, z najeźdźcą. Walki w mieście trwają jeszcze tydzień. 10 października Niemcy podpisują „akt kapitulacji”. Nie robi tego Hitler, który zapadł się pod ziemię.
Na froncie francusko-włoskim wojna zakończyła się szybciej. Włosi zdecydowali się opuścić terytorium Francji oraz wypłacić odszkodowanie wojenne w zamian za nierozliczanie ich z działań.
Piłsudski wraz z sojusznikami podzielił całe niemieckie terytorium. Lubeka, Hamburg, Brema i Emden wyznaczały obszar, który miał być oddany Wielkiej Brytanii. Pozostały podział – pomiędzy Francję i Polskę przebiegał wzdłuż następujących miast: Hannower, Kassel, Monachium – z tym, że Monachium miało zostać miastem polskim.

Hitler ukrywał się jeszcze kilka miesięcy po wojnie. Wrócił wiosną 1934 roku do Berlina. Próbował odbudować NSDAP, namówić do kolejnej walki. Rewolucja miała nadejść z Zachodu. Niestety plany spełzły na niczym. Hitlera w ręce polskiej policji oddali jego najbliżsi współpracownicy – Goebbels oraz Frank.


poniedziałek, 14 kwietnia 2014

Jak Piłsudski w 1933 roku chciał zaatakować III Rzeszę...

Dzięki Józefowi Piłsudskiemu mogliśmy uniknąć II wojny światowej. Mogliśmy ocalić 50 mln ludzi. Europa mogła pozbyć się Führera zanim stworzył militarną potęgę. To własnie  Piłsudski jako jedyny z europejskich przywódców, widział zagrożenie dla całego kontynentu w zdobywającym władzę w Niemczech Hitlerze. Przez kilka lat prowokował Niemców, by doprowadzić do wojny prewencyjnej, którą Polacy z pewnością  by wygrali.

30 stycznia 1933 roku, dzięki poparciu większości generalicji, czołowych przedstawicieli przemysłu i finansjery, Adolf Hitler został powołany przez Paula von Hindenburga na stanowisko kanclerza Niemiec. 27 lutego tego samego roku, spłonął Reichstag(parlament) w Berlinie. Hitler wykorzystał oczywiście  to wydarzenie do własnych celów.  Przy neutralnej postawie Hindenburga rozwiązał parlament i rozprawił się z komunistami. 23 marca wprowadzono ustawę o pełnomocnictwach, czyli w praktyce przekazano całą władzę Hitlerowi.


Piłsudski dobrze znając  zbrodnicze plany Hitler, postrzegał  w nim zagrożenie pokoju panującego w tym czasie w Europie. Marszałek dobrze zdawał sobie sprawę, że wybuch następnej wojny to tylko kwestia czasu. Nie był temu obojętny, bo wiedział, iż areną walk znowu może stać się Rzeczpospolita. Adiutant Lepecki zapytał kiedyś Piłsudskiego, czy Hitler ma zamiar napaść na Polskę. Piłsudski odpowiedział: "Nawet gdybyśmy to my na niego napadli, to też byłaby obrona" . Dlatego też Marszałek rozpoczną przygotowania do wojny prewencyjnej, nie przestając przy tym prowokować Niemców. Znamienny był incydent z 15 czerwca 1932 r., kiedy to na jego osobisty rozkaz,  bez zgody niemieckich władz Wolnego Miasta Gdańska, do portu wpłynął polski kontrtorpedowiec "Wicher", by czynić honory wobec wizytującej miasto  eskadry okrętów brytyjskiej Royal Navy.  Do tego załoga "Wichra" otrzymała rozkaz otwarcia ognia do najbliższego budynku rządowego, gdyby władze przeciwstawiały się polskiej banderze.  Po objęciu przez Hitlera  stanowiska kanclerza w 30 stycznia 1933 roku, Piłsudski brał pod uwagę możliwość krótkiego i lokalnego konfliktu z Niemcami wiosną 1933 r. Chciał rozdrażnić Hitlera by to on pierwszy zaatakował. 6 marca 1933 r. polski transportowiec "Wilia" wyładował w polskiej strażnicy na Westerplatte dodatkową, nieprzewidywaną w umowach kompanię piechoty. Pół roku później w Krakowie na Błoniach zorganizowano największą w historii Polski defiladę kawalerii.  Ściągnięto na nią najlepsze jednostki w pełnym uzbrojeniu- tak jakby wyruszały na wojnę. 6 października 1933 roku, w całej Polsce gen. Gustaw Orlicz-Dreszer zarządzi alarm bojowy. Zorganizowano wtedy ćwiczenia zaraz przy granicy z Niemcami, w których wzięło udział około  80 % dużych  jednostek Wojska Polskiego. Tego dnia zgromadzono między Katowicami a Krakowem 110 tyś WP w pełnej gotowości. Na skutek doniesień Abwery, Niemcy potraktowali poważnie możliwość ataku ze strony Polski. Przestraszony minister wojny gen. von Blomberg, wydał 25 października 1933 r. dyrektywę dla niemieckich sił zbrojnych na wypadek wybuchu konfliktu z Polską.

 Rewia kawalerii Wojska Polskiego w Krakowie 6.10.1933 r . Była ona jedynie fragmentem alarmu bojowego dla wszystkich jednostek Wojska Polskiego na wypadek wojny z Niemcami

2 maja 1933 roku, Piłsudski złożył Hitlerowi oficjalne ultimatum ; albo  Niemcy wyrzekną się  żądań rewizji granicy z Polską, albo wojna! Hitlerowi przekazał to w imieniu Marszałka, na spotkaniu w gmachu Kancelarii Rzeszy Alfred Wysocki, polski poseł w Berlinie. Hitler był wstrząśnięty,  wtedy jeszcze nie dysponował potężną armią. Dlatego nie pozostawało mu nic innego, jak tylko przyjąć ultimatum i dalej przestrzegać obowiązujących traktatów. Tydzień wcześniej w Berlinie odbyła się narada; Hitler i członkowie Reichswery dyskutowali na temat możliwości ataku ze strony Polski. Generałowie przekonali Hitlera do ustąpienia  Polsce, argumentowali to, tym iż  Niemcy mogą skutecznie bronić przed Polakami jedynie 50-kilometrowego frontu  i nie posiadają  środków na prowadzenie wojny.

Wojsko Polskie w 1933 roku miało duże szanse wygrać wojnę z Niemcami. III Rzesza tkwiła wtedy w kryzysie gospodarczym. Hitler chciał szybko zmilitaryzować armię, ale okazało się to nie takie łatwe. Niemcy nie posiadały armii, jedynie słabą, 100 tys. Reichswerę. Piłsudski natomiast miał do dyspozycji 400 tys. dobrze wyszkolonych żołnierzy, małą ilość sprzętu zmotoryzowanego, ale Niemcy przez ograniczenia Traktatu Wersalskiego mieli jeszcze mniej. Polska artyleria, mobilne i znakomicie uzbrojone w działa, karabiny maszynowe i moździerze brygady kawalerii dawały nam dużą przewagę.  Przeprowadzając mobilizację powszechną mogliśmy pozyskać dalsze 250- 300 tys. żołnierzy. Mieliśmy też zapasy amunicji, gdy Niemcy nie mieli ich wcale. Prusy Wschodnie, Wolne Miasto Gdańsk i zachodnia część Śląska były praktycznie bezbronne, można było zająć je prawie bez walki.


Piłsudski dobrze zdawał sobie sprawę, że nie  zdoła sam obalić Hitlera. Dlatego wielokrotnie zwracał się do przywódców innych państw. Próbował zwrócić uwagę na rosnące zagrożenie ze strony nazistowskich Niemiec. Najbardziej zależało mu na wsparciu Francji i Wielkiej Brytanii. Kierował do nich licznie zapytania, czy w razie ataku będą w stanie pomóc Polsce. Odpowiedzi nie brzmiały zachęcająco. Francja i Anglia nie widziały w Hitlerze niebezpieczeństwa. Nad Sekwaną uważano go raczej za oszołoma. Zresztą, gdy w 1939 Niemcy zajmowali Sudety i Czechosłowację, Francja i Anglia nadal nie zdawały sobie sprawy z powagi sytuacji.  Problem zauważyły  dopiero w 1940 roku, gdy Hitler najechał na Europę Zachodnią, w tym na Francję. Anglicy obawiali się, że wojna z Niemcami przyniesie 30 tys. ofiar i nie chcieli zaryzykować. Ciekawe czy ignorowaliby Piłsudskiego gdyby wiedzieli, że II wojna światowa przyniesie niebotyczną liczbę, 50 mln ofiar. 
 25 lipca 1932 Polska  zawarła pakt o nieagresji z Rosją, aby na wypadek wojny z Hitlerem nie dostać ciosu w plecy od Stalina. Intencje Piłsudskiego dobrze pokazuje jego rozmowa z ppłk. Kazimierzem Glabiszem, oficerem do zleceń Marszałka:

"Marzeniem Niemiec jest doprowadzić do kooperacji z Rosją, jak za czasów Bismarcka. Dojście do takiej kooperacji byłoby naszą zgubą. Do tego dopuścić nie można. Mimo ogromnych różnic w systemach i kulturze Rosji i Niemiec, trzeba stale pilnować tej sprawy. Na świecie powstały już dziwniejsze sojusze. Jak przeciwdziałać? Zależnie od danej koniunktury: bądź nastraszaniem słabszego, bądź kolejnym odprężaniem stosunków. Gra będzie trudna przy paraliżu woli i krótkowzroczności Zachodu oraz nieudania się moich planów federacyjnych"

Mimo niezrozumienia w rządach Francji i Anglii, Piłsudski nie zrezygnował z wojny prewencyjnej. Zwracał się o poparcie dyplomatyczne  również do USA. Przyjaźnił się z prezydentem Hooverem, który tak jak Piłsudski rozumiał zagrożenie hitlerowskie. Na polecenie Hoovera podjęte zostały sekretne konsultacje dyplomatyczne i wojskowe z Polakami. We wrześniu 1932 roku do Warszawy przyjechał gen. Douglas MacArthur, szef sztabu amerykańskich sił lądowych. Otrzymał od Polaków najtajniejsze szyfry sowieckie "Fiołek" (stosowany przez Rosjan do 1954 r.) i "Rewolucja" i elementy niemieckiej maszyny szyfrującej- Enigmy( w grudniu 1932 roku, polscy inżynierowie złamali jej szyfr)


















Mimo to dzięki demonstracji siły militarnejNiemcy dwukrotnie ugięły się pod polskim ultimatum co pozwoliło uzyskać pewne ustępstwa oraz zawarcie  paktu o nieagresji. Po śmierci Piłsudskiego, rozpoczęła się polityka balansowania pomiędzy III Rzeszą a ZSRR. Nowy marszałek, gen Edward Rydz-Śmigły określił stan polskich sił zbrojnych jako "bliski katastrofy". Mimo, że Niemcy odbudowali potęgę gospodarczą, to Niemieccy generałowie nadal obawiali się polskiego wojska, uważali że Niemcy będą gotowe do wojny dopiero w 1942 roku i stanowczo sprzeciwiali się atakowi na Polskę we wrześniu 1939 roku, czym wywołali wściekłość Hitlera.


poniedziałek, 7 kwietnia 2014

Skąd pochodzi husaria ?

Pierwowzorem polskich elitarnych oddziałów husarzy, byli węgierscy jeźdźcy zwani usarzami lub racami. To właśnie od nich Polacy przejęli charakterystyczne części uzbrojenia, takie jak skrzydła i długie kopie. 


Nazwa husaria pochodzi z języka serbskiego, gdzie  usar lub gusar  oznacza konnego wojownika, korsarza lub rozbójnika. Niektórzy przyjmują, że wywodzi się ona z języka węgierskiego, w którym  huszár będący połączeniem dwóch  wyrazów husz - dwadzieścia oraz ar oznaczający lenno lub dobra ziemskie. Pojawiła się też ciekawa teoria, jakoby słowo  "husaria”, pojawiało się już w X i XI w. w źródłach bizantyjskich, jako lekka jazda zwiadowcza. Dopiero później miało przeniknąć do Serbów, następnie na Węgry, a w końcu do Rzeczpospolitej.

Korzeni husarii dopatrywać się możemy w serbskich racach, którzy po porażce z  Turcją na Kosowym Polu w 1389 r. i aneksji państw bałkańskich, szukali miejsca dla siebie w chrześcijańskiej części Europy, by tam kontynuować walkę z osmańskim wrogiem. Z Węgier trafili do Polski około roku 1500. Pierwszym znanym polskim dokumentem wymieniającym husarzy, jest spisany po łacinie regest skarbowy z roku 1500 Regestrum in quo diversi computi ti rationem..., w którym znaleziono najstarszy zapis o zaciągnięciu husarzy na służbę Jagiellonów. 1503 roku informację o husarzach zanotował w swej kronice Maciej Stryjkowski;

(...)tejże jesieni  doszła nowina króla Aleksandra (Jagiellończyka), iż Tatarowie przeszedłszy rzekę Przypeć pustoszą włości litewskie, a król przeciwko nich posłał książę Michajłowicza Olelkowicza słuckiego, a wojewodzica podolskiego Jana Buczackiego i przy nich dworzan litewskich i Raców niemało, którzy za litewskie pieniądze żołniersko po usarsku natenczas służyli(...)
Racowa- warto spojrzeć na specyficznie zakrzywioną  tarcze

 Przybyli Serbowie i Węgrzy do walki używali kopi i tarczy - nie używali zbroi. Charakterystycznym elementem dekoracyjnym drewnianych "tarcz tureckich", używanych przez wczesnych husarzy były skrzydła, które z pewnością przejęto ze wschodu. Natomiast kopia miała rekordową długość od 4,5 do 6,2 metr i była wydrążona w środku, co obniżało jej ciężar i opleciona z wierzchu skórzanymi pasami dla usztywnienia. Husaria była więc z natury jazdą lekką. Z czasem na przybyłych wojownikach zaczęło się wzorować polskie rycerstwo, które musiało zmniejszyć masę swojego rynsztunku, by skutecznie walczyć ze wschodnią lekką jazdą. Natomiast  husarze dla lepszej ochrony zaczęli  nosić przyłbice i lekkie pancerze.
Z czasem w szeregach  husarii pojawiało się coraz więcej Polaków. W wyniku reform wojskowych Stefana Batorego, husaria została oczyszczona z domieszek innych formacji i przekształcona w półciężką jazdę przełamującą. W tym okresie pojawiły się nowe unikalne husarskie typy uzbrojenia jak np. płytowa półzbroja z ościami wzmacniającymi. Choć ciężkozbrojna husaria przełamująca była unikalną polską jednostką, której nikomu nie udało się z sukcesem skopiować, to należy ją uznać w dużej mierze za wynalazek węgierski. Husarzy królowali na polach bitew przez  ponad 200 lat.  Przez ten czas zyskali szacunek i budzili podziw innych państw. Nie bez powodu jest określana mianem najskuteczniejszej formacji w dziejach kawalerii.


poniedziałek, 31 marca 2014

Cmentarzysko stalowych duchów pośrodku pustyni...

Po I wojnie w Zatoce Perskiej, na bezkresnych piaskach Kuwejtu i Iraku zalegały tony rozwalonych czołgów i pojazdów wojskowych. W końcu postanowiono zebrać ten złom w jedno miejsce, które dzisiaj przypomina prawdziwe cmentarzysko czołgów. 


Po ośmioletniej wojnie z Iranem, zakończonej w 1988 roku, Irak był finansowo zrujnowany (Ponad 80-miliardowe długi stały się nie do zwrócenia) i potrzebował szybko pieniędzy na odbudowę infrastruktury W tej sytuacji dyktator Saddam Husajn podjął decyzję o zajęciu malutkiego, ale bogatego sąsiada- Kuwejtu. Pod względem wydobycia ropy naftowej Kuwejt ustępuje tylko Arabii Saudyjskiej Na dodatek państwo to było największym wierzycielem Iraku. Kuwejccy szejkowie pożyczyli bowiem państwu Husajna aż 10 mld dolarów. Husajn liczył na to, że oczy całego świata zwrócą się na Europę, gdzie wielki radziecki kolos słaniał się ku ziemi i tym samym nikt nie zainteresuje się poczynaniami Iraku na Półwyspie Arabskim. Na szczęście tak się nie stało.

2 sierpnia 1990 roku, 100 tys. armia Husajna wspierana przez ok. 2000 czołgów,  niespodziewanie zaatakowała i szybko zajęła Kuwejt. Świat  natychmiast zwrócił uwagę na  działania Saddama. 6 sierpnia Rada Bezpieczeństwa ONZ nałożyła rezolucję nr 661, która zakazywała handlu z Irakiem, a także zawieszono połączenia lotnicze i zamrożono aktywa irackiego rządu za granicą. Powołano też specjalną komisję nadzorującą sankcje.

Główną rolę likwidacji skutków agresji miały odegrać Stany Zjednoczone, których zaangażowanie było zgodne z doktryną Cartera ( rok 1980), która mówiła że :
Jakakolwiek próba przejęcia kontroli nad regionem Zatoki Perskiej przez siłę zewnętrzną będzie traktowana jako atak na żywotne interesy Stanów Zjednoczonych Ameryki i taki atak będzie odparty wszelkimi niezbędnymi środkami, w tym siłą militarną.

Cała operacja miała się odbyć z mandatu ONZ.  Przeprowadzono dwie operacje: Desert Shield (od 7 sierpnia 1990 - ochrona zagrożonej przez Saddama Husajna Arabii Saudyjskiej). Przy czym ONZ po licznych ostrzeżeniach wobec Iraku postawiła ultimatum wycofania się wojsk irackich z Kuwejtu do 15 stycznia 1991. Po upływie ultimatum rozpoczęła się druga operacja Desert Storm( od 17 stycznia do 28 lutego 1991). W kampanii  tej brało udział 27 państw, wiodącą siłę militarną stanowiły oczywiście  Siły Zbrojne Stanów Zjednoczonych.

 Najważniejszym elementem operacji była 43 dniowa kampania powietrzna przeprowadzona przez Stany Zjednoczone oraz ich sojuszników, zakończona trwającą zaledwie 100 godzin operacją wojsk lądowych. W ramach Desert Storm, przeprowadzona została największa amerykańska kampania powietrzna od czasu wojny wietnamskiej.W kampanii tej użyto niemal każdego typu samolotu pozostającego  na wyposażeniu amerykańskich sił powietrznych, które wykonały w sumie około 40.000 misji zwalczania celów naziemnych oraz 50.000 lotów wsparcia.

 Do  trzydniowego starcia   na lądzie, siły sprzymierzonych rozlokowane na ok. 600 km wystawiły ;  450.000 żołnierzy, 4300 czołgów, 7100 wozów bojowych i transporterów opancerzonych, 4170 dział, oraz  2200 śmigłowców. Wojska Irackie, liczące 540 tysięcy ludzi oraz 4280 czołgów, produkcji głównie radzieckiej: od starych T-54 i T-55 aż po T-72, uznawane za najgroźniejszą broń pancerną wojsk irackich. Były także czołgi chińskie – typ 59, typ 62 i typ 69 będące modyfikacjami czołgów radzieckich. Irakijczycy posiadali także ok.  3000 bojowych wozów piechoty i transporterów opancerzonych.  Wszystkie  typy czołgów posiadanych przez irackie wojsko nie mogły się równać z wojskami koalicji, w tym z nowoczesnymi czołgami ; amerykańskimi M1 Abrams, czy z  brytyjskimi  Challenger 1.  Dlatego siły Husajna zostały szybko zniszczone, a niedobitki w popłochu wycofały się z Kuwejtu.

28 lutego o godzinie 3.00 rano prezydent Bush ogłosił zwycięstwo koalicji i całkowite wyzwolenie Kuwejtu. Wydano rozkaz przerwania działań. Parę godzin później dyktator Iraku zaakceptował bezwarunkowo wszystkie dwanaście rezolucji Rady Bezpieczeństwa. Lokalne potyczki z wojskami irackimi trwały jednak jeszcze do 2 marca.  3 marca w irackiej  miejscowości  Safwan, położonej kilka kilometrów od granicy z Kuwejtem podpisano zawieszenie broni.  Na jego podstawie Irak zrzekł się na rzecz Kuwejtu 120 km² terytorium z polem naftowym Ar-Rumajla i częścią portu Umm Kasr.

Straty był bardzo nierównomierne. Ogólnie siły koalicji straciły w walce od 240 – 392 , a 776 zostało rannych.  Warto tu zaznaczyć, że więcej osób zginęło na wskutek wypadków lub omyłkowego ostrzału przez własne siły, niż zginęło z rąk Irakijczyków. Cała wojna  kosztowała koalicję  łącznie 71 miliardów dolarów. 60% kosztów pokryła Arabia Saudyjska, Kuwejt, Zjednoczone Emiraty Arabskie i inne państwa regionu.

Straty po stronie Irackiej były olbrzymie.  Szacunkowo można określić, że liczba zabitych wyniosła 20–35 tysięcy, liczba rannych 25–60 tysięcy (niektóre źródła podają nawet ćwierć miliona). Do niewoli wzięto 60–80 tysięcy jeńców. Straty w maszynach wynosiły; około 4 tysiące czołgów, 90% artylerii i ponad 1500 bojowych wozów piechoty.


Wszystkie czołgi i pojazdy złożono w jednym miejscu-  na pustyni niedaleko Al-Jahrah w Kuwejcie. Ten upiorny pomnik, przypominający wydarzenia z 1990 roku, jeszcze długo będziemy mogli  oglądać, ponieważ ze względu na pustynny klimat, procesy rdzewienia, czy gnicia prawie tam nie występują lub są bardzo spowolnione. Pojazdy te choć nie działają od wielu lat, to cały czas stanowią duże zagrożenie dla miejscowej ludności. Powód jest prosty. Z maszyn wyciekają cały czas szkodliwe substancje, takie jak : oleje, smary, itp, które dostają się do gleby, wody i atmosfery trując tym samym mieszkańców Kuwejtu

poniedziałek, 24 marca 2014

Zagadka Przełęczy Diatłowa, czyli co zmasakrowało studentów...

W styczniu 1959 roku grupa alpinistów składająca się z dziewięciu  studentów wybrała się na zimową wyprawę, by zdobyć szczyt  Otortenu. Ich zwłoki znaleziono na zboczu sąsiedniej góry. Góra nazywa się Cholat Sjakl, co w języku ludu Mansów, którzy zamieszkują tamte tereny oznacza „Góra Umarłych"

25 stycznia 1959 roku, grupa dziewięciu studentów Politechniki Uralskiej wyruszyła na narciarską wyprawę w północną część Uralu, w towarzystwie doświadczonego 37-letniego przewodnika Aleksandra Zołotarewa. Celem ich wyprawy było zdobycie szczytu Otortenu.  Zimą warunki w górach Uralu są  niezwykle ciężkie, uczestnicy mając tego świadomość poczynili odpowiednie przygotowania. 


Ludmiła Dubinina żegna chorego Jurija Judina. Z lewej Igor Diatłow; z prawej Aleksander Zołotarew.

25 stycznia  wieczorem, ekspedycja dotarła pociągiem do miasta Iwdiel. Następnego dnia studenci przyjechali ciężarówkami do najwyżej położonej wioski na trasie- Wiżaju . Tam też spędzili noc i rano wyruszyli dalej pieszo stronę góry Otorten. 28 stycznia  na trasie zachorował Jurij Judin i był zmuszony wrócić do Wiżaju i dzięki temu jako jedyny z wyprawy ocalał. 1 lutego rozpętała się burza śnieżna i prawdopodobnie w jej wyniku wyprawa zboczyła z trasy. Pod wieczór studenci  zorientowali się, że nie znajdują się na zboczu góry Otorten, a na zboczu Cholat Sjakl, więc rozbili obóz i postanowili przeczekać do świtu. I to ostania rzecz, jaką udało się ustalić ekipie badającej tę tragedię.


Grupa Diatłowa rozbija swoje ostatnie obozowisko.

Zgodnie z wcześniejszymi ustaleniami Diatłow po powrocie z góry Otorten zobowiązał się  wysłać znajomym telegram z zawiadomieniem o sukcesie wyprawy; według planu ekspedycji,  studenci mieli powrócić do Wiżaju najdalej 12 lutego. Gdy do 20 lutego nie doczekano się żadnych wieści, Politechnika na żądanie rodzin uczestników wyprawy wysłała pod górę Otorten ekspedycję ratunkową.  26 lutego ratownicy znaleźli namiot Diatłowa. Jak się potem okazało był rozcięty od środka, a obok  leżały rozrzucone rzeczy członków wyprawy. Ślady bosych stóp, odciśnięte na śniegu biegły w stronę lasu. Gdy ratownicy dotarli do sosen, odnaleźli pod nimi szczątki małego ogniska oraz zwłoki Jurija Krywoniszenki i Jurija Doroszenki- bose i ubrane jedynie w bieliznę. Podczas drogi powrotnej do namiotu odnaleziono w śniegu kolejno ciała:  Igora  Diatłowa (300 m od sosen), Rustema Słobodina (480 m) i Zinajdy  Kołmogorowej (630 m). Pozy, w jakich ich znaleziono, wskazywały, że próbowali oni powrócić do namiotu. Późniejsze badania wykazały, że zmarli na skutek wyziębienia organizmów. Tylko jeden miał  lekko pękniętą czaszkę, lecz zdaniem antropologów nie zagrażało to bezpośrednio życiu.

Uszkodzony namiot znaleziony przez ekipę ratowniczą

Pozostałe 4 ciała odnaleziono dopiero po 3 miesiącach - 4 maja. Znajdowały się  w  jarze, 70 metrów od ogniska przysypane czterometrową warstwą śniegu. Tym razem przyczyną śmierci były obrażenia wewnętrzne. Nikołaj Thibeaux-Brignoles miał rozbitą czaszkę, a Ludmiła Dubinina i Aleksander Zołotariow zmarli na wskutek zmiażdżenia  klatki piersiowe. Jak opisali później antropolodzy, obrażenia przypominały te odnoszone podczas wypadków samochodowych. Dodatkowo Dubinina miała wyrwany język i część policzka.

Wokół tragedii na przełęczy Diatłowa powstało wiele hipotez i teorii. Badaczom udało się ustalić prawdopodobny przebieg  wydarzeń z feralnego 2 lutego 1959 roku ;
Nad ranem  grupa ekspedycyjna  nagle, w pośpiechu opuściła namiot;  zamiast rozwiązać go, przecięła jego bok. Studenci i przewodnik w niekompletnych ubraniach dotarli  do rosnącej około 1.5 km od namiotu wielkiej sosny, na krawędzi lasu, nieco poniżej namiotu. Pozostali tam przez około dwie godziny, rozpalając ognisko; kompletnie ubrani wędrowcy pożyczyli niektóre części garderoby niekompletnie ubranym. Połamane gałęzie wskazywały, że studenci wspinali się na sosnę, prawdopodobnie by zobaczyć, co dzieje się z porzuconym namiotem; być może, lekkie pęknięcie czaszki jednego z nich było spowodowane upadkiem.
Gdy Kriwoniszenko i Doroszenko zmarli z wyziębienia, Diatłow, Kołmogorowa i Słobodin podjęli próbę dotarcia do namiotu; cała trójka zamarzła po drodze. Pozostali, po zabraniu umarłym niezbędnych części odzieży (Dubinina miała stopy owinięte spodniami Kriwoniszenki), zdecydowali się skryć głębiej w lesie, gdzie, błądząc w mroku, wpadli do jaru. Thibeaux-Brignolle zginął od razu; wkrótce po nim na skutek wychłodzenia i odniesionych obrażeń zmarła Dubinina. Zołotarew, by ogrzać się, zabrał jej kurtkę; wkrótce jednak podzielił jej los. Niedługo potem z wyziębienia zmarł jako ostatni  Kolewatow.


Naukowcom nie udało się ustalić, dlaczego grupa doświadczonych i niejednokrotnie podróżujących w podobnych warunkach studentów opuściła obóz w niekompletnym ubraniu i nie odważyła się do niego wrócić przez ponad 2 godziny.  Pojawiło się wiele hipotez na ten temat; a oto 3 zasadnicze ;

  • Atak Mansów. Mansowie, którzy zamieszkują tereny zachodniej Syberii znani są ze swojej agresywności w stosunku do "nieproszonych gości".  Lecz badania na miejscu tragedii nie stwierdziły żadnych śladów, wskazujących na to, że tragicznej nocy na przełęczy był ktokolwiek inny poza ekspedycją Diatłowa.
  • Lawina.  Teoria ta ma zasadniczo dwie słabe strony. Pierwsza  jest taka, że  żadnych śladów lawiny nie znaleziono. Druga - Diatłow i Zołotarew byli doświadczonymi przewodnikami wysokogórskimi, dlatego, ustawili namiot ekspedycji w miejscu, gdzie zagrożenie lawinowe prawie nie występowało- było zbyt płasko.
  • Wojskowe eksperymenty lub ćwiczenia. Za tą hipotezą, przemawia fakt, iż członkowie innej ekspedycji, przebywającej w tym czasie 50 kilometrów na południe od przełęczy, opowiadali o dziwnych pomarańczowych kulach, jakie widzieli na niebie na północ od swojej pozycji (mniej więcej w rejonie Góry Śmierci). Dodatkowo ubrania członków wyprawy wykazywały znaczą radioaktywność, a członkowie rodzin ofiar twierdzili, jakoby przekazane im ciała miały dziwny, pomarańczowo-żółty kolor. Co więcej, w pobliżu katastrofy znaleziono sporo metalowych  części. Fakty te mogą wskazywać na wybuchy(próby jądrowe), na skutek, których  wszyscy uczestnicy wyprawy zginęli, lub na to, że pomyłkowo wkroczyli na teren rosyjskiego poligonu wojskowego. Co ciekawe, całe śledztwo wkrótce zamknięto, raport utajniono, a cały obszar  zamknięto dla turystów i narciarzy na okres 3 lat. 

Po mimo śledztwa i poszukiwań nie udało się ustalić przyczyn tragedii z 2 lutego. Po czterech miesiącach władze kończą dochodzenie, w raporcie znajduje się tajemniczy wniosek ; śmierć studentów została spowodowana przez nieznaną, olbrzymią siłę.  Do dziś nie udało się rozwiązać zagadki przełęczy Diatłowa i nic nie wskazuje na to by została rozwikłana w najbliższej przyszłości.



wtorek, 18 marca 2014

Brytyjskie obozy pracy po II wojnie światowej...

Bydlęce wagony, numery, przymusowa praca ponad siły, cierpienie,  badania doświadczalne  na ludziach, kastracja, palenie żywcem. To niestety nie opis Auschwitz, lecz obozów pracy w Kenii wybudowanych 8 lat po II wojnie światowej przez Zjednoczone Królestwo Wielkiej Brytanii i Irlandii Północnej.

Po II wonie światowej  Wielka Brytania straciła swoją pozycje na arenie międzynarodowej,  na rzecz Stanów Zjednoczonych i Związku Radzieckiego. Dlatego też była zmuszona walczyć o utrzymanie swoich odległych koloni, w których wybuchały kolejno krwawe  powstania.


Brytyjczycy w czasie II wojny światowej zaciągnęli ok. 100 tys żołnierzy z wschodniej Afryki ( Kenii, Ugandy,Tanganiki ). Gdy po zakończeniu działań wojennych ludzie ci wrócili do sowich rodzinnych domów, gdzie znaleźli siew opłakanej sytuacji  tzn. większość ziemi należącej do ich ludu Kikuju, została rozdysponowana pomiędzy białych kolonistów.  I tym samym odwieczni mieszkańcy tamtych terenów zostali bez ziemi, która im się należała; wielu członków ludu Kikuju zmuszonych było opuszczać przeludnione wsie i przenosić się do miast lub na farmy europejskich kolonistów. Brak stałego zajęcia, plus  brak perspektyw na przyszłość oraz szerzący się rasizm  doprowadził w roku 1952  do wybuchu  powstania Mau Mau.

W kolejnych latach wojny, obserwator, który na konflikt spoglądał z punktu widzenia przeciętnego  Europejczyka, miał wrażenie, iż Brytyjczycy w Kenii walczą z prawdziwymi bandami barbarzyńców. Media ze starego kontynentu poświęcały wiele uwagi okrucieństwu  Mau Mau.  Głośno było o sześcioletnim chłopcu, który został zgładzony wraz z rodzicami na rodzinnej famie przez czarnych powstańców. Dość mocno nagłaśniano również masakrę w wiosce Lari, gdzie rebelianci mieli zabić kilkadziesiąt kobiet i dzieci ze swojego plemienia - krewnych kolaborujących z Brytyjczykami. Od czasu do czasu można było usłyszeć o brutalności, egzekucjach oraz prześladowaniach w stosunku do czarnych Kikujów, lecz opiniowano to jako jedyny skutecznie możliwy sposób walki z dzikim przeciwnikiem. Kilku opozycyjnych członków parlamentu  próbowało nagłośnić pewne nadużycia w Kenii, jednak szybko dyskredytowano ich jako panikarzy i awanturników.

W roku 1960 Brytyjczycy mogli być dumni-  udało im się zdławić powstanie Mau Mau. W opinii Europejczyków dokonali tego w  prawie  iście cywilizowany sposób, w przeciwieństwie m.in do przegranych  Francuzów w Algierii.

Wszystko byłoby pięknie, gdyby nie dociekliwość badaczy historii kolonialnej. W latach 80 XX wieku prace takich badaczy jak: Robert Edgerton, John Londsale czy John Newsinger, którzy w swoich dziełach  przedstawiali drugie dno tegoż konfliktu. Do obalenia mitu "czystej wojny" przyczyniło się też wiele dokumentów rządowych, rozmów z rebeliantami, osadnikami i żołnierzami. Tajemnica  brytyjskich obozów internowania, a tak naprawdę obozów zagłady wyszła w końcu na jaw.


W 1953 powstają pierwsze obozy, ich struktura i przeznaczenie przypominają w dużej mierze niemieckie obozy zagłady z II wojny światowej. Więźniów podobnie jak w III Rzeszy transportowano wagonami bydlęcymi, a czasem  także statkami i autobusami. Ludzi przewożono w niewątpliwie nieludzkich warunkach, często brakowało wody; nie wspominając już o jedzeniu. Moment przybycia do obozy zbliżony był m.in. do Auschwitz. Gdy już nieszczęśnicy przybyli na miejsce, zostawali siłą zmuszeni do tego, by się rozebrali do naga; odzież zabierano. Następnie czarni powstańcy  musieli przejść przez zbiornik z cieczą dezynfekującą. Większość Kikujów nie umiało pływać, więc nierzadko po prostu się  topili . Strażnicy dobrze się bawili,  podtapiając więźniów, którzy byli bliżej obrzeży zbiornika. Po przejściu na drugą stronę, następowała kolejna faza rewizji; zaglądano więźniom w każdy otwór ciała, w poszukiwaniu kosztowności. Na koniec skazaniec  otrzymywał tylko szorty i bransoletę z numerem.


Ponad 90 tysięcy powstańców Mau Mau ( należy też doliczyć cywili, w tym 8 tys. kobiet i dzieci)  zostało zamkniętych bez wyroku w prawdziwych obozach koncentracyjnych, w których przez wiele miesięcy poddawano ich torturom. A tortury były iście nazistowskie ; kobiety tłuczono  pałkami i gwałcono za pomocą butelki z gorącą wodą,  miażdżono szczypcami piersi, wpychano do waginy lufy karabinów i kazano biegać nago z wiadrami odchodów na głowie. Ciała więźniów okładano boleśnie gryzącymi insektami, a człowiek, którego nazwano kenijskim Josephem Mengele, zasłynął z eksperymentów opalania więźniom skóry i kastracji. U mężczyzn, podłączenie kabli do  genitaliów stało jedną z najczęstszych metod pozyskiwania informacji, także od dzieci. W tym miejscu można zacytować jednego z brytyjskich kolonistów ;
„gdy odcinałem mu wory, nie miał już uszu, a jego oko, chyba prawe, zwisało z oczodołu. Szkoda, umarł zanim zdążyliśmy wyciągnąć z niego coś więcej”
Miejsca gdzie więźniowie mogli załatwiać swoje potrzeby fizjologiczne, były najczęściej  blisko źródeł wody, dlatego też zaczęły wybuchać liczne  epidemie m.in epidemia bólu brzusznego i cholery.
 Ogólnie z powodu złych warunków, epidemii, braku wody, głodu, egzekucji oraz ciężkiej pracy śmierć poniosło ok. 110 tys więźniów- jednak są to dane szacunkowe; określenie dokładnych licz nie jest tutaj możliwe.



Kilka miesięcy przed 50 rocznicą powstania Kenii, która przypada na 12 grudnia 2012 roku, rząd Wielkiej Brytanii po raz pierwszy przyznał, że władze kolonialne poddawały mieszkańców tego kraju, członków ludu Kikuju, systematycznym torturom. i tym samym  Brytyjczycy zobowiązali się zapłacić  ok. 30 mln dolarów odszkodowania, 5228 żyjącym jeszcze ofiarom tortur i obozów koncentracyjnych. Pieniądze mają trafić bezpośrednio do poszkodowanych – po ok. 6 tys. dol. na głowę.

Ciekawostka : W jednym z brytyjskich obozów przebywał przez pół roku dziadek Baracka Obamy, Onyango. Gdy wrócił do wioski, ledwo trzymał się na nogach.

piątek, 28 lutego 2014

Jak alianci zachodni chcieli odebrać nam Ziemie Odzyskane...

Zaraz po zakończeniu II wojny światowej, zachodni alianci zapomnieli o naszym wkładzie w walkę z nazistami. Nikt już nie pamiętał, że walczyliśmy na wszystkich frontach, nieraz wykazując większą waleczność i odwagę niż niejedna armia brytyjska czy amerykańska. Nie dość, że pozwolili Stalinowi zagarnąć kresy, to jeszcze chcieli abyśmy oddali Wrocław, Szczecin i Świnoujście Niemcom . W obronie naszych zachodnich granic stanął nie kto inny jak Józef Stalin.


Winston Churchill już na konferencji poczdamskiej (17 lipca– 2 sierpnia 1945) wnosił by nie przekazywać Polsce niemieckich terenów na wschód od Odry i Nysy Łużyckiej. Twierdził, że wspiera nasze interesy :
Rekompensata powinna jakkolwiek odpowiadać stracie. Niczego dobrego nie przyniesie Polsce zdobycie tak wielkiej ilości dodatkowego terytorium
Na nasze szczęście Churchill przegrał wybory i musiał opuścić Poczdam. 28 lipca zastąpił go nowy brytyjski premier Clement Attlee. I tym samym komuniści zdołali przeforsować granice swojego satelitarnego państwa, wzdłuż Odry i Nysy. Jednak to nie był koniec problemów, a dopiero początek. Postępowanie zachodnich przywódców wydaje się zrozumiałe. W 1944 roku, Polska wpadła w sieci Związku Radzieckiego, więc alianci chcieli ją osłabić na tyle, na ile tylko było to możliwe. Okrojone z kresów państewko, wydawało im się mniejszym zagrożeniem, niż Polska z długą linią brzegową i dobrze rozwiniętym , bogatym Śląskiem. Było pewne, ze Polska nie wyrwie się prędko z komunistycznych macek, więc alianci postanowili zadbać o interesy Niemiec.


Orientacyjny przebieg linii Marshalla

Churchill dalej kontynuował swoją politykę. Twierdził, że zdominowały przez Stalina rząd polski. zgodził się na krzywdzące aneksje kosztem Niemiec. W tym miejscu należy wspomnieć, że polski rząd na uchodźstwie który to rząd  deklarował, że jest przeciwny przyłączeniu Wrocławia i Szczecina do Polski.. Zwolennicy zwrócenia Niemcom tego co stracili na rzecz Polaków, znaleźli się też za oceanem; amerykański sekretarz stanu w gabinecie Harry’ego Trumana, James Byrnes, który we wrześniu 1946 roku odwiedził Stuttgart, postulując przeciwko utrwaleniu polskiej granicy na zachodzie. Tego samego zdania był jego następca George Marshall. Skierował on propozycje do Związku Radzieckiego, by Polska oddała Niemcom; cały Dolny Śląski, Ziemię Lubuską i Pomorze Zachodnie aż do Kołobrzegu. Inne rozwiązanie zakładało umiędzynarodowienie Śląska.


Sprawa jeszcze bardziej przybrała na wadze, gdy znajdująca się pod nadzorem zachodnich aliantów część Niemiec odzyskała suwerenność jako Federalna Republika Niemiec(RFN). Nowy kanclerz Konrad Adenauer w 1951 roku, oświadczył ;
Chcę jasno powiedzieć, że dla nas ziemie po drugiej stronie Odry i Nysy są częściami Niemiec.
19 lat po tym, w 1970 roku w ramach grudniowej umowy pomiędzy Republiką Federalną Niemiec(RFN) a Polską Rzeczpospolitą Ludową Niemcy ostatecznie zrzekli się Śląska i Pomorza Zachodniego.

Polska niewątpliwie zatrzymała zachodnie województwa dzięki zabiegom Stalina. Jednak to nie był gest z dobrego serca; jak zawsze chodziło o politykę. Przywódca ZSRR jak najbardziej chciał oddać Pomorze i Śląsk Niemcom, ale pod warunkiem zjednoczenia RFN i NRD w jedno, zdominowane przez komunistów państwa. Dopiero w  1965 roku (12 lat po śmierci Stalina) Kreml zagwarantował Polsce nienaruszalność zachodniej granicy.

piątek, 31 stycznia 2014

Jak Hitler przejął 3620 hektarów amerykańskiej ziemi...


Jak to możliwe, że Hitler zajęty walka na froncie wschodnim, w 1942 roku opanowuje 3620 hektarów ziemi w samym środku Stanów Zjednoczonych w stanie Kolorado. Odpowiedź na pierwszy rzut oka wydaje się trudna, ale w rzeczywistości wyjaśnienie okazuje się banalne. 

Przejęcie 3620 hektarów ziemi w środku USA z technicznego punktu widzenia było niemożliwe. Samoloty nie mały tak ogromnego zasięgu by dolecieć, aż nad Kolorado i spuścić spadochroniarzy, którzy w desperackiej akcji zajęliby teren odpowiadający dzisiejszemu Białemustokowi. Desant i sabotaż też odpadają. Tak więc w 1942 roku burmistrz malutkiego miasteczka Kit Carson ogłosił, że przywódca III Rzeszy odziedziczył po krewnych 8960 akrów (czyli 3620 hektarów) wartościowej ziemi. Ziemia ta miała znajdować się ok 6,5 km od Kit Carson. Właściciel był wtedy zajęty wojną z ZSRR, pogromem Żydów i tym samym nie był zainteresowany spadkiem w odległej Ameryce. Dlatego też, miejscowi farmerzy zaczęli wypasać na niej swoje bydło. Jej dalsze losy nie są znane. Nie mówią na ten temat  żadne książki i publikacje. Hitler w Ameryce miał  trzech krewnych, lecz jakoś nie palili się porzucić mieszkania w Nowym Jorku i przenieść się na rodzinną własność na prerii. Wiadomo o nich niewiele. Pewne jest, że są to prawnukowie ojca Hitlera i mieszkają na Long Island pod  Louis i Brian mieszkają wspólnie w drewnianym domku i pracują jako ogrodnicy, podczas gdy Alexander jest emerytowanym psychologiem. Żaden z nich nie ma potomstwa. Amerykańscy krewni zgodzili się nie mieć dzieci, by wygasić ród Hitlera, ale jeszcze przed swoją śmiercią obiecali opublikować książkę.

sobota, 25 stycznia 2014

Marsz Śmierci z Auschwitz do Wodzisławia Śląskiego...


17 stycznia 1945 roku, niedługo przed wkroczeniem Armii Czerwonej, Niemcy ewakuowali obóz Auschwitz. W środku bardzo mroźnej zimy 56 000 więźniów przemierzyło 63 km do Wodzisławia Śląskiego, gdzie zostali zapakowani do wagonów towarowych i przewiezieni przez Czechy i Morawy do obozów Mauthausen i Buchenwaldu. Szacuje się że podczas marszu w wyniku zimna, głodu i egzekucji zginęło ok. 15 tysięcy ludzi. 
Trasa marszu 
21 grudnia 1944 r. gauleiter Górnego Śląska Fritz Bracht wydał rozkazy w sprawie ewakuacji jeńców, cywilów, robotników przymusowych i więźniów. Postanowiono, że w przypadku bezpośredniego zagrożenia przez Armię Czerwoną, ewakuowani powinni zostać przede wszystkim jeńcy i więźniowie. Akcja wyprowadzenia więźniów z Auschwitz otrzymała kryptonim "Karla".

Ewakuowani mieli być przede wszystkim więźniowie zdrowi i silni, którzy podołaliby trudom wielokilometrowego marszu. Jednak w kolumnie znajdowało się wiele osób chorych i skatowanych, również dzieci i matki w ciąży. Więźniowie obawiali się, że jeśli zostaną w obozie to zginą. W całym kompleksie Auschwitz hitlerowcy pozostawili ok 7 tys. skatowanych więźniów, których 27 stycznia 1945 roku oswobodzili żołnierze z 100. Lwowskiej Dywizji Piechoty Armii Czerwonej.

Na silnym mrozie przekraczającym czasami minus 20 stopni, ubrani jedynie w obozowe pasiaki i nocujący pod gołym niebem więźniowie musieli przejść dziennie około 20-30 km. Każde zatrzymanie lub odejście od kolumny kończyło się zawsze tak samo czyli rozstrzelaniem. Mimo to próby ucieczki i udzielania pomocy słabszym były bardzo częste. 

Świadkowie, którzy widzieli kolumny, opowiadali po wojnie o koszmarnych scenach. W 1978 roku mieszkanka Jastrzębia Zdroju Maria Śleziona wspominała, jak przed jej domem szła kolumna więźniów. Wśród nich była młoda kobieta w zaawansowanej ciąży, która nie miała już sił iść dalej.SS-man strzelił jej w twarz z pistoletu i drugi raz w brzuch.

Mieszkańcy miejscowości, przez które maszerowała kolumna często pomagali więźniom. Uciekinierów ukrywano w swoich domach nawet po kilka tygodni, aż do wyzwolenia.

Żydówka Helena Berman w styczniu 1946 roku w liście do rodziny, która jej pomogła napisała następująco:

"Mogłabym pisać w nieskończoność o tych chwilach pełnych poświęcenia i trwogi o nas i los moich wybawców, ale muszę streścić się do krótkiego: cześć i błogosławieństwo Boże naszym wybawcom, wielkim polskim sercom, gorącym polskim patriotom"

Na stacje kolejową w Wodzisławia Śląskiego kolumna doszła pomiędzy 19 a 23 stycznia. Więźniów od razu załadowano do wagonów węglowych i w wysokim mrozie i ucisku wysłano ich w głąb Rzeszy. 
Tablica na Piaskowej Górze w Wodzisławiu Śląskim
Na terenie województwa śląskiego w ponad 20 miejscowościach znajdują się miejsca pamięci marszu śmierci. Ponad 800 ofiar zamordowano w Rybniku.

Źródło; dzieje.pl