poniedziałek, 2 czerwca 2014

Jak był zorganizowany oddział husarii...

Husaria to bez wątpienia najlepsza jazda na świecie. Na pewno choć raz o niej słyszałeś, nawet gdy nie jesteś pasjonatem historii . Ale czy wiesz, w jaki sposób uszeregowany był jej oddział oraz kto za co odpowiadał ?

Formacja husarii za czasów Jana III Sobieskiego 

Podstawową jednostką organizacji była chorągiew, czasem nazywana również rotą lub kompanią. Jedna chorągiew liczyła od 100 do 180 ludzi. Zdarzało się tak, że na skutek strat poniesionych w czasie wojny liczyła  konnych mogła spaść nawet do 50. W pierwszej linii ustawiali się towarzysze, byli to elitarni wojownicy rekrutowani najczęściej  spośród zamożnej szlachty. Drugą i trzecią linię zajmowali pocztowi- tak samo uzbrojeni jak pierwsza linia. Byli oni  werbowani przez towarzyszy, którzy zapewniali im broń i oporządzenie, ale w zamian zabierali cały żołd, którego tylko część przekazywali pocztowym. Głównym zadaniem pocztowych było wspieranie i osłanianie towarzysza. Dlatego towarzysz dobrał sobie zaufanych i zaprawionych w boju ludzi. Chorągwią dowodził rotmistrz,  zajmował miejsce na jej lewym boku, tak  aby prowadzić ją do ataku. Po rozpoczęciu szarży wycofywał się na tyły, gdzie bacznie obserwował ją z ubocza. Towarzyszyli mu jego właśni pocztowi, a także trębacze. Zastępcą rotmistrza był porucznik;  razem ze swoim pocztem usadawiał się  po drugiej stronie szyku. Jego zadaniem było dopilnowanie wykonania rozkazów rotmistrza. Towarzysze  spośród siebie wybierali najlepszego żołnierza, który miał zaszczyt trzymać sztandar chorągwi. Gdy chorągiew została rozproszona, to pod sztandarem zbierali się ocaleni jeźdźcy. W razie jego utraty, rotmistrz mógł skazać chorążego na śmierć. Skrzydłowi utrzymywali szyki kompani. W razie konieczności zjeżdżali do środka, ściskając szyki, lub rozjeżdżali się na boki, rozluźniając w ten sposób ustawienie husarzy, co zmniejszało straty podczas ostrzału. Najgorsze zadanie powierzano  zajeżdżający, ponieważ  pilnowali porządku na tyłach szyku i w razie ucieczki, któregoś z pocztowych lub nawet towarzyszy musieli go zabić by zapobiec panice.

Chorągiew składała się z pocztów: jeden towarzysz i  najczęściej 2-3 pocztowych, których dobierał wedle własnego uznania. W skład pocztu wchodzili również tak zwani  "ciurowie",  byli odpowiedzialni za przygotowanie husarzy do  bitwy i opiekę nad ekwipunkiem.

poniedziałek, 26 maja 2014

Recenzja: Jan Karski- Tajne Państwo.

Nazywał się Jan Karski i był najsłynniejszym kurierem polskiego podziemia. W 1942 roku, jako pierwszy podjął szlachetną misję, poinformowania świata o skutkach zbrodniczej nazistowskiej ideologi Holocaustu. Starał rozbudzić  bierną postawę alianckich przywódców co do eksterminacji żydów, której sam był świadkiem przebywając w warszawskim getcie i obozie zagłady w Izbicy. Gdy zrobił wszystko co było w jego mocy zabrał się za pisanie książki...


Pierwsze wydanie "Tajnego państwa"  Jana Karskiego, ukazało się w listopadzie 1944 roku w  Ameryce, potem także w Anglii, Francji, Szwecji i  Norwegii.  Od razu zyskała miano bestsellera, sprzedając się w nakładzie ponad 360 000 egzemplarzy. Ponieważ trwała jeszcze wojna, Karski był zmuszony ukryć prawdziwe nazwiska, adresy, pełnione zadania,  wszystko co mogło narazić jego współpracowników, którzy jeszcze walczyli w Polsce na niebezpieczeństwo. W Polsce książka nie mogła zostać wydana po wojnie z wiadomych powodów. W 1999 roku do wydania jej na polskim rynku przekonał  Karskiego jego przyjaciel i najbliższy współpracownik ostatnich lat życia Waldemar Piasecki. Po wydaniu przez miesiąc nie schodziła z listy bestselerów. Dziś powraca w kolejnym wydaniu.


Swoje zeznania autor rozpoczyna tuż przed wybuchem wojny, kiedy otrzymuje rozkaz mobilizacyjny i przydział do pułku artylerii stacjonującego w Oświęcimiu.  Niedługo po przybyciu do jednostki, wybucha wojna. Nie mając nawet możliwości powalczyć z Niemcami dostaje się do radzieckiej niewoli. Wywieziony do ZSRR, na roboty szuka wszystkich możliwych sposobności ucieczki. Wreszcie nadarza się okazja.  Karski udowadniając swoje niemieckie "korzenie" bierze udział w wymianie jeńców.  Dzięki przychylności współwięźniów udaje mu się uciec z niemieckiej niewoli. W dalszej części autor opowiada o początkach w konspiracji i pierwszych zadaniach.  Dokładnie opisuje  początki państwa podziemnego, jego strukturę, organizację i stosunki pomiędzy dziesiątkami małych organizacji konspiracyjnych działających pod koniec 1939 roku. Następnie Karski snuje opowieści o misjach zagranicznych, próbując wszystko wiernie otworzyć i ukazać niebezpieczeństwo, na jakie był narażony.  Choć  starał się zachowywać wszystkie wytyczne podziemia i środki bezpieczeństwa, wpadł. Okrutnie torturowany przez Gestapo, bojąc się, że wyda, targnął się na swoje życie, podcinając żyły.  Szczęście i tu go nie opuściło . Przewieziony do szpitala, z pomocą pielęgniarki i lekarzy odciągnął  powrót na Gestapo. Ostatecznie ze wsparciem podziemia udaje mu się uciec. Po krótkiej kuracji wraca do pracy w podziemiu.
Narażając się na wielkie niebezpieczeństwo przedostaje się do warszawskiego getta , gdzie wnikliwie  obserwuje  panujące tam  warunki i do  obozu w Izbicy, w przebraniu estońskiego strażnika. Przygląda się jednej z najbardziej brutalnych metod eksterminacji Żydów. Polegała ona na  zapędzaniu ofiar  do wagonów, gdzie wcześniej na podłogi rozsypano niegaszone wapno. Wilgotne ludzkie ciało w zetknięciu z wapnem szybko się odwadniało i doznawało rozległych poparzeń. Ludzie w wagonach bardzo szybko umierali, a ciało dosłownie odpadało im od kości. Po załadunku pociąg przejeżdżał w ustronne miejsce, gdzie czekano, aż wszyscy Żydzi skonają w męczarniach. Po czym oczyszczano wagony, ciała palono, a resztki zakopywano.
Pozyskując informację zarówno od przywódców polskiego państwa podziemnego, jak i  Bundu, czyli żydowskiej organizacji konspiracyjnej. Pozyskawszy dokładne sugestie od podziemnych władz wyruszył do Londynu, by poinformować świat  o trudnej sytuacji panującej w okupowanej Polsce, a w szczególności o skutkach zbrodniczej ideologi Holocaustu. Spotyka się z władzami Wielkiej Brytanii i Rooseveltem- prezydentem USA. Prosił tylko o jedno- by świat w końcu zareagował na  brutalną eksterminację Żydów.

"Tajne państwo" jest jedną z najlepszych książek tego roku. To nie następny nudny wywód utrzymywany w encyklopedycznym stylu.  To pisane łatwym językiem wspomnienia, trafiające do każdego czytelnika.  Dla  zainteresowanych II wojną światową, a w szczególności polskim państwem podziemnym będzie wykwintnym smakołykiem.  Ale też fani książek akcji znajdą w niej coś dla siebie, bo przecież  opisy struktur podziemia przeplatane  są dynamiczną akcją, szpiegami, bronią, niezwykłymi misjami. Poprzez prosty, niewyrafinowany styl, jakim autor się posługuje książkę czyta się bardzo szybko i przyjemnie. Po przeczytaniu jednego rozdziału, ciągnęło mnie do następnego, by dowiedzieć się jak dalej potoczy się historia.
Plusem tej książki jest także to, iż możemy zagłębić się naprawdę głęboko w struktury organizacji podziemnych, poznać wiele ciekawostek i tajemnic, wcześniej nieopisywanych. Karski pełnił rolę kuriera, pomiędzy władzami w kraju a  na emigracji; na początku we Francji a od czasu niemieckiej inwazji na Europę Zachodnią w Wielkiej Brytanii, więc posiadał dużą wiedzę na opisywany w książce temat, nawet większą, niż przywódcy podziemia.
Książka jest ciekawa, nieszablonowa i jedyna w swoim rodzaju, a wspomnienia takiej osoby jak Jan Karski, są obowiązkową lekturą każdego pasjonata  podziemia jak i II wojny światowej. 



poniedziałek, 19 maja 2014

Dziwna opowieść o zielonych dzieciach...

Miały zieloną skórę, a na sobie ubrania z dziwnego, nieznanego wówczas  materiału. Mówiły niezrozumiałym językiem, nie jadły nic prócz zielonej fasoli. Czy rzeczywiście pochodziły z krainy, w której nieustannie panował półmrok, a wszyscy jej mieszkańcy mieli skórę w zielonym odcieniu. 



Wiek XII, średniowieczna Anglia za panowania króla Stefana(1135-1154). W Wiosce Woolpit w pobliżu Bury St. Edmunds w Suffolk doszło do dziwnego zdarzenia. Podczas gdy żniwiarze pracowali na swoich polach, z pobliskich dołów, tak zwanych wolf pits(wilcze doły), czyli pułapek na wilki, wyszło dwoje małych dzieci- chłopiec i dziewczynka. Miały skórę w niespotykanym zielonym odcieniu, a na sobie ubrania dziwnego koloru i wykonane z nieznanego dotąd  materiału. Przez kilka minut kręciły się przestraszone obok dołu. W końcu zostały zabrane przez wracających z pola żniwiarzy do wsi, gdzie z niewymiernym zaciekawieniem przyglądały się zielonym dziwakom. Żaden z miejscowych, nie potrafił zrozumieć języka, w którym próbowały coś powiedzieć. Zaprowadzono je więc do miejscowego feudała sir Richarda de Calne w Wikes. Tam dzieci wpadły w płacz i przez kilka dni odmawiały jedzenia, chleba i wszystkich potraw jakie im serwowano. Ale  gdy zobaczyły zebraną zieloną fasolę, dały do zrozumienia, że bardzo chcą ją zjeść. Przetrwały na tym pożywieniu kilka miesięcy, zanim nabrały ochoty na chleb. Czas mijał, a chłopiec wpadł w depresję i w końcu zmarł. Natomiast dziewczynka z czasem przyzwyczaiła się do nowego życia, nauczyła się angielskiego  i został ochrzczona. Z upływem lat jej skóra straciła charakterystyczny zielony odcień i wyrosła na zdrową i piękną kobietę. Następnie, jak mówią źródła dziewczyna wyszła za mąż za mężczyznę z King's Lynn, w sąsiednim hrabstwie Norfolk. Niektóre przekazy donoszą, że wyszła za posła Henryka II i przyjęła nazwisko Agnes Barres. Jednakże dowody potwierdzające tę tezę są znikome, a praktycznie nie istnieją.

Dziewczyna na częste pytania dotyczące jej  pochodzenia, nie potrafiła  udzielić pełnowartościowej odpowiedzi. Opowiadając, była w stanie przekazać mgliste fakty o miejscu, z którego pochodziła. Utrzymywała, że wraz z młodszym bratem pochodzi z ziemi świętego Marcina, gdzie  panował nieustanny półmrok. Wszyscy mieszkańcy tej tajemniczej krainy posiadali zieloną karnację, tak jak ona. Nie była pewna, gdzie jej ojczysty kraj się znajdował, ale  świetliste miejsce do, którego trafiła leżało po drugiej stronie dużej rzeki, która oddzielała obie krainy. Pytana jak trafiła do Woolpit, opowiadała, że pewnego dnia pilnowała ojcowskiego stada na polu i idąc za nim, doszli do ciemnej  pieczary, w której  wraz z bratem usłyszała dźwięk dzwonów. Zwabieni dźwiękiem, weszli do niej i szli tak długo, aż znaleźli się u wyjścia (prawdopodobnie w wilczym dole), gdzie oślepiło ich ostre światło. Leżeli tam, dopóki nie spłoszył ich hałas zbliżających się żniwiarzy, próbowali wtedy odszukać wejście do jaskini, ale bez owocnie i wtedy zostali złapani.


I teraz nasuwa się najważniejsze pytanie; czy w tej całej opowieści kryje się chociaż odrobina prawdy, czy może została ona  zmyślona przez średniowiecznych kronikarzy, jak wiele innych. Ze stulecia, w którym miała się rozegrać omawiana historia pochodzą dwa oryginalne źródła. Pierwszym jest praca angielskiego historyka i mnicha Wiliama z Newburgh(1136-1198) Historia rerum Anglicarum-  porusza temat  historii Anglii w latach 1066-1198 roku. Drugim źródłem, w którym zawarto wzmiankę o zielonych dzieciach jest Chronicon Anglicanum Ralpha z Coggeshall, przeora w opactwie Coggeshall w Essex w latach  1207-1218.
Ralph z Coggeshall mieszkający w Essex, hrabstwie sąsiadującym z Suffolk, z pewnością miał bezpośredni dostęp do osób zamieszanych w historię. W swej kronice podaje nawet, że często słyszał opowieść od samego Richarda de Calne, u którego Agnes miała pracować jako służąca. W przeciwieństwie do Ralpha, William z Newburgha, mieszkający w odległym Yorkshire, nie miał informacji z pierwszej ręki, jednakże wykorzystał  współczesne mu źródła.  Jak sam przyznaje: "Byłem zasypywany ważnymi i kompetentnymi świadectwami". Anegdota o zielonych dzieciach, przez kolejne wieki,  stała się popularnym tematem poruszanym przez najlepszych  pisarzy i kronikarzy. M.in motyw ten poruszył Robert Buton w swojej książce The Anatomy of Melancholy(1621), Thomas Keightley w The Fairy Mythology(1828), czy bliższy naszym czasom John Macklin  w Strange Destinies wydanej w 1965 roku.


Aby wytłumaczyć pochodzenie zielonych dzieci z Woolpit, powstały liczne hipotezy- od  bardzo prawdopodobnych, do  tych  wyciągniętych z powieści fantasy. Najbardziej niewiarygodne mówią, ze dzieci przeszły z ukrytego świata, znajdującego się we wnętrzu naszej planety, pochodziły z równoległego wymiaru, albo że przybyły z kosmosu. Oczywiście powyższe teorie  mają, licznych  wyznawców- najwięcej wśród astronomów i ufologów, wśród nich jest szkocki astronom Duncan Lunan, który sugeruje, iż dzieci były kosmitami przywiezionymi na Ziemię, z innej planety w wyniku błędu wadliwie działającego transmitera.

Natomiast najbardziej prawdopodobnym i propagowanym wyjaśnieniem jest teoria Paula Harrisa. Po pierwsze przesuwa on datę na rok 1173, czyli w czasy panowania Henryka II- następcy Stefana. Wówczas, już od początków XI wieku trwała migracja flamandzkich tkaczy i kupców z kontynentalnej Europy do Anglii, po objęciu władzy przez Henryka byli oni prześladowani,  kumulacją tych prześladowań była w 1173 roku rzeź tysięcy Flamandczyków podczas  bitwy  w Sufflolk. Harris domyśla się, że Agnes i jej brat byli dziećmi imigrantów mieszkających w wiosce Fornham St. Martin i stąd wspomnienie o Saint Martin( świętym Marcinie). Wioskę tę oddaloną o kilka mil  od Woolpit oddzielała rzeka Lark, która mogła być ową dużą rzeką, przywoływaną przez dziewczynkę.  Dzieci mogły uciec do gęstego, mrocznego lasu Therford, zaraz po tym jak w walce polegli ich rodzice. Sieroty przebywając w lesie dłuższy czas, bez dostatecznego prowiantu mogły zapaść na anemię, która tłumaczyłaby zieloną karnację dzieci. Hariss tłumaczy także, iż dzieci zwabione przez dzwony kościelne z Bury St. Edmunds weszły do tunelu wchodzącego w skład rozległych powiązań kopalni krzemu, istniejącej na tych terenach od 4 tys. lat. Idąc ciemnym, kopalnianym tunelem wyszły w końcu w Woolpit, gdzie przestraszone, wygłodzone, w dziwnych strojach, mówiące po flamandzku napotkały na żniwiarzy, którzy nigdy nie mieli kontaktu z Flamandami. I dlatego dzieci mogły wydać się mieszkańcom Woolpit,  nie z tej ziemi.
  W opowieściach z Woolpit odnaleźć można wiele motywów z  angielskich ludowych wierzeń. Niektórzy w zielonych dzieciach dostrzegają nawiązanie do Zielonego Człowieka, albo tak zwanego Jack-in-the Green, a nawet do zielonego rycerza z mitu arturiańskiego. Być może dzieci są uosobieniem wróżek i elfów, w które wielu mieszkańców wsi wierzyło, w tamtym okresie. Karnacja w jakiej przedstawiane są dzieci zawsze była powiązana z innym światem i czymś nadnaturalnym.Nie inaczej jest w naszych czasach.  Dziś wyobrażając sobie kosmitę, widzimy zielonego ludka z parą czułek. Fakt, iż dzieci jadły na początku wyłącznie fasolę, sugeruje, że są związane z innym  światem, i czymś  nadludzkim, skoro mawiało się ze fasola to pożywienie umarłych.

Niezależnie jaka jest prawda, dopóki nie odszuka się śladów potomków Agnes Barre, czego, jak niektórzy sądzą nie da się zrobić, albo nie odnajdzie się dalszych dokumentów z dwunastowiecznej Brytanii , opowieść o zielonych dzieciach z Woolpit, pozostanie jedną z największych tajemnic  Anglii.

Źródło: 
Ukryta Historia- Brian Haughton 




poniedziałek, 12 maja 2014

Siedem cudów świata starożytnego, czyli niezwykłe budowle starożytności...


7 cudów starożytności to niezwykła lista, która obejmuje imponujące dzieła tworzone przez tysiące ludzkich rąk  na przestrzeni setek lat. Kiedyś- w okresie świetności zapierały dech w piersi każdemu.  Dziś już niewiele z nich pozostało,  a ich pozostałości rozwleczono  po całym świecie. Z 7 cudów tylko piramida Chaopsa w Gizie przetrwała próbę czasu, stawiając opór niszczycielskim żywiołom i obcym najazdom. Dziś do Gizy ściągają miliony turystów, by zobaczyć ją na żywo i zrobić  pamiątkowe zdjęcie.

A dlaczego akurat 7 cudów, a nie np 5 czy 10 ?
Liczba 7 to bez wątpienia liczba magiczna, wiele narodów uważało ją za niezwykłą, wyjątkową. Już w prehistorii siódemka zyskała rangę liczby doskonałej . W jaskini  Lascaux, w sali byków, przedstawiono siedem wielkich byków nacierających na głowę konia. Jeden z pierwszych zigguratów- Etemenanki, zbudowany ok. 3000 p.n.e. w Babilonie, miał siedem kondygnacji.  "Kosmiczna góra" Silbury Hill zbudowana w 2700 r. p.n.e. również miała 7 pięter . Po za tym, Grecy corocznie wybierali siedmiu najlepszych aktorów. Rzym został wybudowany na siedmiu wzgórzach. Mamy siedem grzechów głównych, siedem dni w tygodniu, siedem kontynentów, siedem cudów świata, siedmiomilowe buty, siedmiu wspaniałych. Ludzkość widziała w niej symbol całości, pełni, czasu i przestrzeni, a także świętość, doskonałość i boga.

Najwcześniejsza znana wersja listy została stworzona  przez Antypatra z Sydonu w II wieku p.n.e. Jego lista zamiast Latarni w Aleksandrii wymieniała Bramę Isztar. Lista Antypatra zawierała jeszcze  posąg Asklepiosa w Epidauros wyrzeźbiony przez Trasymedesa z Paros i  Kolosy Memnona. Lista, którą znamy dziś została opracowana w średniowieczu ( VI wiek), kiedy wiele z cudów już nie istniało. Jako że lista pochodzi głównie z antycznych greckich opowieści, tylko miejsca, które były znane i zwiedzane przez starożytnych Greków zostały na niej umieszczone. Budowle te są uważane za cuda, ponieważ znajdowały się pomiędzy najbardziej popularnymi celami turystycznymi nawet w czasach takich jak rok  1600  p.n.e.  Źródła pokazują że pozostałe pięć cudów zostało zniszczonych przez naturalne kataklizmy. Świątynia Artemidy i Posąg Zeusa pochłonął  destrukcyjny żywioł ognia , podczas gdy Latarnia z Aleksandrii, Kolos Rodyjski i Mauzoleum w Halikarnasie i ogrody Semiramidy  zostały zniszczone przez trzęsienia ziemi.  Niektóre z rzeźb z Mauzoleum w Halikarnasie i Świątyni Artemidy znajdują się w Muzeum Brytyjskim.

Kolos Rodyjski
Wybudowany  w latach 294-282 p.n.e przez  przez Charesa z Lindos na wyspie Rodos. Posąg przedstawiający Heliosa( greckiego boga słońca), wykonano z brązu i ustawiono u wejścia do portu Rodos dla upamiętnienia niepowodzenia Demetriusza Poliorketesa, który w latach 305-304 p.n.e. oblegał miasto.  Monument mierzył 30 metrów wysokości i stał na dziesięciometrowej podstawie. Ważył według  rożnych   szacunków od 30-70 ton.  Przy budowie zużyto ok. 12,7 tony brązu i 7,6 tony żelaza.  Oczy wysadzono kamieniami szlachetnymi. Przy montażu kolosa Chares zastosował oryginalną metodę: w miarę budowy posąg obsypywano ziemią tworząc ogromny kopiec, który po zakończeniu budowy rozkopano. Według opisów starożytnych kolos przedstawiał boga Heliosa w postawie wyprostowanej, odchylonego nieco do tyłu, wpatrującego się z natężeniem w dal i osłaniającego prawą dłonią oczy. Głowę jego zdobiła promienista korona (królewski diadem). Kolos uległ zniszczeniu 227/226 p.n.e., podczas trzęsienia ziemi.  Wyrocznia delficka miała nie być przychylna  jego odbudowie, dlatego leża w wodzie aż  do VII wieku, kiedy to Arabowie, którzy zajęli wyspę w 654 roku,  sprzedali posąg na złom  wędrownemu kupcowi. Kupiec  rozbił resztki posągu i wywiózł je, załadowawszy nimi wpierw  900 wielbłądów .




Wiszące ogrody Semiramidy
Zostały zbudowane w roku 600 p.n.e. na polecenie króla Nabuchodonozora II,  który podarował je swojej żonie, Amytis, której  po przyjeździe do Babilonu bardzo brakowało bujnej roślinności ojczystego kraju – Medii. Niejasne jest, dlaczego nazwano je imieniem Semiramidy, asyryjskiej królowej, która żyła dwa wieki wcześniej. Założono je na wznoszących się tarasach i podtrzymywanych specjalną konstrukcją, którą tworzyły szeregi wąskich, coraz wyższych korytarzy zasklepionych kolebkowo. Każdy taras, na którym zasadzono rośliny, był izolowany smołą i powłoką ołowianą na których umieszczano warstwę odsączającą, a następnie grubą warstwę ziemi, w której rosły drzewa i krzewy, sztucznie nawadniane poprzez sieć licznych kanałów i drenów.
 Mimo licznych kontrowersji , uważa się że ogrody  istniały rzeczywiście, wskazują na to wzmianki w wielu źródłach historycznych z tamtego i późniejszego okresu (pisali o nich m.in. Herodot, Strabon i Diodor Sycylijski). Ponadto wykopaliska przeprowadzone w miejscu ich hipotetycznego położenia wykazały obecność pozostałości rozległego pałacu Nabuchodonozora II jak i specjalnej konstrukcji tarasów i studni.
W I wieku p.n.e zostały zniszczone przez trzęsienie ziemi. 

Świątynia Artemidy w Efezie
Zbudowana około roku 560 p.n.e. przez króla Lidii Krezusa, prawdopodobnie na gruzach  wcześniejszej budowli zniszczonej podczas najazdu Kimmerów.  Do budowy, która trwała 120 lat, użyto najlepszego marmuru i drewna  cedru libańskiego. Świątynia była ogromna. Sklepienie podtrzymywało 117 kolumn, które przeciętnie miały 18 metrów wysokości i 2,5 średnicy. Dolnej części kolumny ozdabiały płaskorzeźby, które dekorowały również fryz,  tympanon oraz dach świątyni. W środku ustawiono cedrowy posąg Artemidy. W pracach rzeźbiarskich uczestniczyli znani artyści, tacy jak ; Fidiasz, Poliklet, Kresilas. W 356 p.n.e. świątynię spalił szewc Herostrates w nadziei, że występek ten unieśmiertelni jego imię. Świątynię chciał odbudować Aleksander Wielki, jednak mieszkańcy Efezu  nie przyjęli jedynego warunku, jaki postawił im monarcha, a mianowicie Aleksander chciał żeby w świątyni zostały umieszczone słowa wychwalające jego imię. Grecy odrzucili jednak  propozycję, argumentując; „Aleksandrze, nie wypada, żeby jeden bóg stawiał świątynię drugiemu bogu”. Mimo, że  nie przyjęto od Aleksandra pieniędzy na odbudowę, to zlecił on  swojemu architektowi- Dejnokratesowi, sporządzenie projektu świątyni. Koszt prac został sfinansowany ze składek mieszkańców Efezu i z kwot uzyskanych ze sprzedaży niektórych, niewykorzystanych przy odbudowie elementów spalonej świątyni. Odbudowa trwała od 334 p.n.e. do 260 p.n.e. Nowa budowla  została wzniesiona na ruinach poprzedniej i miała takie same wymiary. Została spalona przez Gotów w 262 roku n.e. - już jej więcej nie odbudowano.


Posąg Zeusa w Olimpii
Wyszedł spod dłuta  Fidiasza w roku 430 p.n.e. Znajdujący się w świątyni w Olimpii obelisk mierzył 13 metrów i był wykonany głównie ze złota i kości słoniowej, przedstawiał siedzącego na tronie Zeusa o dostojnym  i poważnym obliczu.  Na  głowie miał wieniec laurowy, z lewego ramienia zwieszał mu się złoty płaszcz, w prawej dłoni trzymał statuę bogini Nike, a lewą rękę wspierał na wykładanym szlachetnymi kamieniami berle.Szata i włosy Zeusa były ze złota, obnażone części ciała z kości słoniowej, tron z drewna cedrowego wykładanego hebanem i szlachetnymi kamieniami. Posąg uległ zniszczeniu na skutek pożaru w roku  426 n.e.

Latarnia morska na Faros
Starożytna latarnia zbudowana w latach 280-279 p.n.e. na polecenie Ptolemeusz I.  Możliwe jest, iż pomysłodawcą budowy był sam Aleksander Wielki. Latarnia znajdowała się na przybrzeżnej wysepce Faros przy wejściu do portu w Aleksandrii. Naukowcy przypuszczają, że była to wieża  o wysokości ok. 115~120 m. Miała dolną kondygnację o przekroju kwadratu, nad nią wznosiła się kolejna, ośmiokątna i trzecia o przekroju okrągłym. Latarnia zwieńczona była kopułą wspartą na ośmiu kolumnach. Na niej ustawiony był posąg Posejdona o wysokości około 7 m. W tamtych czasach była to najwyższa budowla na świecie o podstawie krótszej od jej wysokości. Po nadejściu zmroku rozpalano ogień. Odbijane metalowymi lustrami światło widoczne było z kilkudziesięciu kilometrów i znakomicie ułatwiało nawigację żeglarzom zdążającym do Aleksandrii. Chrust dostarczano  na grzbietach osłów, a potem na plecach tragarzy. Już w II wieku prawdopodobnie na wskutek trzęsienia ziemi  do morza runęła najwyższa kondygnacja. W  IX wieku jej dolna część została zaadaptowana na meczet o nietypowej orientacji – wzdłuż osi północ-południe.  Dalszych uszkodzeń latarnia doznała,  również za sprawą trzęsień ziemi w latach 1261, 1303 i 1323, po którym nie została odbudowana. Wieża została ostatecznie zniszczona przez trzęsienie w 1375. Pozostałe po niej ruiny zniknęły, kiedy w 1480 sułtan Egiptu użył ich do budowy na tym miejscu fortu. Obecnie na fundamentach latarni znajduje się Muzeum Morskie.

Mauzoleum w Halikarnasie
Zbudowany w 350 roku p.n.e. na polecenie wdowy  Artemizji  grobowiec Mauzolosa, perskiego satrapy Karii. Jońska świątynia z kolumnadą, na którą składało się 40 kolumn, miała 35 metrów wysokości, a podstawą był prostokąt o wymiarach 35,6 × 25 m. Na szczycie wznosiła się 24-stopniowa piramida z kwadrygą niosącą postaci zmarłego króla i jego małżonki – Artemizji.  Zaniedbana budowla pod wpływem upływu czasu, działań ludzi i trzęsień ziemi stopniowo popadała w ruinę. W 1404 roku n.e. tylko fundamenty i podstawa budynku pozostawały w całości. W 1494 i 1522 joannici zagrożeni najazdem muzułmanów używali surowców z mauzoleum, aby wzmocnić swoją siedzibę- Zamek św. Piotra. W trakcie rozbiórki Mauzoleum odkryty został sarkofag Mauzolosa, który następnie w niewyjaśnionych okolicznościach zaginął. Część zabytków z mauzoleum, m.in. rzeźby, znajduje się w British Museum w Londynie.


Piramida Cheopsa
Według egiptologów została zbudowana około roku  2560 p.n.e., z przeznaczeniem na grobowiec faraona Cheopsa. Jako jedyna z listy 7 cudów świata starożytnego przetrwała do naszych czasów i to jeszcze w bardzo dobrym stanie. Budowa trwała około 20 lat. Wznoszeniem zajmowali się niewolnicy, którzy przytransportowali ponad  2,3 miliona kamiennych bloków (każdy ważący przynajmniej  ponad 2,5 ton) z kamieniołomu Tura i po rampach wciągali na piramidę.  Do budowy komór użyto także granitowych bloków ważących od 25 do 80 ton, pochodzących z Asuanu. Piramida była pierwotnie pokryta w całości kamienną i wapienną warstwą tworzącą gładką okrywę zewnętrzną – z okrywy tej pozostały jedynie nieliczne fragmenty, obecnie znajdujące się u podnóża piramidy. Pierwotna wysokość budowli wynosiła 146,59 m, współcześnie w wyniku erozji i utraty piramidionu liczy 138,75 m. O budowie piramidy pisał już Herodot: 

Cheops na wystawienie piramidy potrzebował dwudziestu lat. Wszystkim Egipcjanom kazał na siebie pracować. Jednym rozporządzono z łomów kamienia w górach arabskich włóczyć skały do Nilu, innym sprowadzone na łodziach przez rzekę kazał odbierać. Pracowało tak bez przerwy do stu tysięcy ludzi. Budowano zaś piramidę w kształt schodów.



Źródła:
WIEM, darmowa encyklopedia 
Wikipedia 
Ukryta Historia- Brian Haughton

niedziela, 4 maja 2014

W XVII wieku język polski był językiem międzynarodowym...

Język polski był bardzo popularny do XVII w. w środkowo-wschodniej  Europie ze względu na szerokie kontakty handlowe z państwami ościennymi i panującą wolność wyznaniową i światopoglądową dla cudzoziemców.

W czasach nowożytnych Rzeczpospolita tworzyła duży i znaczący w Europie organizm państwowy, leżący na ważnych szlakach handlowych i pośredniczący w kontaktach zachodu ze wschodem. Do ery wojen XVII w. była też krajem bogatym, o stosunkowo wysokiej stopie życia, ze względu na panującą w niej wolność wyznaniową, etniczną i światopoglądową, chętnie zamieszkiwanym przez cudzoziemców.

Znaczenie handlowe i polityczne sprawiło że język polski stał się międzynarodową mową we wschodniej części kontynentu. Posługiwało się nim wiele narodów zamieszkujących tereny Rzeczypospolitej, oraz był popularny w krajach ościennych. Języka polskiego często używali  kupcy niemieccy i czescy. Od połowy XVI wieku do początku wieku XVIII polszczyzna była językiem dworskim w Rosji, i tą drogą przeniknął do języka rosyjskiego szereg wyrazów pochodzenia zachodnioeuropejskiego, przyswojonych wcześniej przez język polski, oraz wyrazów rdzennie polskich. Pod koniec XVII w. język polski był popularny i modny także wśród wyższych warstw Moskwy, a jego znajomość była miernikiem wykształcenia i kultury. Posługiwała się  nim również kancelaria Chanatu Krymskiego w celu sporządzania dokumentów.
Język polski wywarł znaczny wpływ na takie języki jak: ukraiński, białoruski, litewski, rosyjski, jidysz, hebrajski, czeski, rumuński, węgierski

Wpływ Polski na inne kraje europejskie nie sięgał jedynie języka. Polska wywierała znaczny wpływ tak na modę jak i na sztukę wojenną. Wielką popularnością cieszyły się także traktaty polityczne i teologiczne polskich autorów. Chwalono także polski ustrój demokratyczny, choć zmiany w systemach politycznych państw europejskich, oparte się na ideach Machiavellego, zdążały w przeciwnym kierunku.



Źródła:
- Boże Igrzysko- Norman Davies
- Język. Naród. Państwo. Język jako zjawisko polityczne- Roman Szul
- Wikipedia

sobota, 3 maja 2014

Czy polscy archeolodzy odkryli grobowiec Aleksandra Wielkiego w Egipcie....

Zespół archeologów i historyków z Polskiego Centrum Archeologii przeprowadzając badania w krypcie chrześcijańskiego kościoła w Aleksandrii, natrafił na  wykonane ze złota i marmuru mauzoleum, które może okazać się grobowcem Aleksandra III Macedońskiego, bardziej znanego jako Aleksander Wielki. 


W starożytności  grobowiec Aleksandra Macedońskiego był miejscem licznych pielgrzymek. Podążali do niego zarówno "zwyczajni śmiertelnicy", jak i wielcy wodzowie, m.in Juliusz Cezar i Oktawian August. Szacuje się, iż ogromny pomnik został ukryty w III lub IV wieku naszej ery, przed zagrożeniem zniszczenia go przez chrześcijan.

Polscy badacze, w grobowcu odkryli liczne greckie inskrypcje, jedna z nich mówi, że  mauzoleum zadedykowane jest „Królowi Królów, Zdobywcy Świata, Aleksandrowi III”. Obecnie przeprowadzane są badania znalezionych tam kości, które mogą należeć do Aleksandra Wielkiego. Jeśli rzeczywiście tak będzie, to znalezisko polskich archeologów stanie się jednym z największych odkryć w całej historii archeologii, jeśli nie największym.

poniedziałek, 21 kwietnia 2014

Skąd pochodzi zwyczaj śmigusa-dyngusa...

Zwyczaj początkowo związany był z obrzędami praktykowanymi przez Słowian, symbolizowała go  radość po odejściu zimy i nadejściu wiosny. Polegał m.in. na oblewaniu dam wodą, któremu towarzyszyło ich chłostanie. 


Śmigus i Dyngus początkowo były odrębnym zwyczajami. Z czasem jednak połączono je w jeden, gdzie trudno rozróżnić, który na czym polega. Śmigus głównie polegał na symbolicznym biciu witkami wierzby lub palmami po nogach i oblewaniu się zimną wodą, co symbolizowało wiosenne oczyszczenie z brudu i chorób, a w późniejszym czasie także i z grzechu. Natomiast dyngus wywodził się od wiosennego zwyczaju składania wzajemnych wizyt u znajomych i rodziny połączonych ze zwyczajowym poczęstunkiem, a także i podarunkiem, zaopatrzeniem w żywność na drogę. Początków  śmigusa-dyngusa musimy szukać w praktykach Słowiańskich, gdzie mówiona na niego (zwyczaj) włóczebny. Słowianie uważali, że oblewanie się wodą miało sprzyjać płodności, dlatego oblewaniu podlegały przede wszystkim panny na wydaniu. Czynność oblewania była dla nich zdecydowanie ważniejsza, bowiem ta panna, której nie oblano bądź nie wychłostano, czuła się obrażona i zaniepokojona, gdyż oznaczało to brak zainteresowania ze strony miejscowych kawalerów i perspektywę staropanieństwa. Z kolei chłopiec który oblał lub wychłostał więcej dam mógł czuć większe szczęście i powodzenie w roku. Niegdyś dziewczęta miały prawo do rewanżu dopiero następnego dnia, we wtorek wielkanocny. Pierwotnie Słowianie obrzędować nadejście wiosny mogli nawet do zielonych świątek.

Pierwszy polski  opis zwyczaju  wołoczebnego pochodzi z  XV wieku, z ustaw synodu diecezji poznańskiej z 1420 roku pt. Dingus prohibetur, przestrzegających przed praktykami, mającymi niechybnie grzeszny podtekst:
Zabraniajcie, aby w drugie i trzecie święto wielkanocne mężczyźni kobiet a kobiety mężczyzn nie ważyli się napastować o jaja i inne podarunki, co pospolicie się nazywa dyngować (...), ani do wody ciągnąć, bo swawole i dręczenia takie nie odbywają się bez grzechu śmiertelnego i obrazy imienia Boskiego.


W dawniejszych wiekach zwyczaj polewania wodą, był praktykowany głównie na wsi. Świadczą o tym praktykowane gdzieniegdzie do dziś  zwyczaje  związane z obfitymi plonami. M.in  zwyczaj, który miał ochronić plony przed gradobiciem i zapewnić urodzaj; w poniedziałek wielkanocny  gospodarze o świcie wychodzili na pola i kropili je wodą święconą, żegnali się przy tym znakiem krzyża i wbijali w grunt krzyżyki wykonane z palm poświęconych w Niedzielę Palmową.


Obrzędy drugiego dnia Wielkanocy obchodzone były w całej Polsce, prócz pomorza, na którym nie żyli Słowianie tylko  Bałtowie i Prusowie. Najbardziej rozbudowany zwyczaj śmigusowo-dyngusowy obchodzony jest w Zakarpaciu, gdzie  lany poniedziałek obchodzony jest przez trzy dni: drugiego dnia Wielkanocy chłopcy oblewają dziewczyny wodą, trzeciego dnia dziewczyny się mogą w ten sam sposób zrewanżować; a czwartego oblewa się inne osoby.


Śmigus-dyngus przetrwał nie tylko w Polsce, ale i w pobliskich państwach pochodzenia słowiańskiego Jest znany na Morawach jako szmigrust lub oblevacka, Słowacji jako oblievacka lub kupacka (szczególnie na wschodzie) oraz w regionach zachodniej Ukrainy. W XVI wieku słowiańską tradycję bardzo powszechnie przejęli Węgrzy. Do dziś praktykuje się tam oblewanie dam wodą i perfumami w lany poniedziałek.




wtorek, 15 kwietnia 2014

KONKURS... Wygraj koszulkę surge polonia

Mamy dla Was konkurs. Zwycięzca będzie mógł wybrać jedną z koszulek dostępnych w sklepie surge polonia. Żeby wygrać należy przeczytać wczorajszy  artykuł  Jak Piłsudski w 1933 roku chciał zaatakować III Rzeszę... i napisać scenariusz: Co by było gdyby Piłsudski zaatakował III Rzeszę. Wasz opis może być bardzo prawdopodobny, ale również możecie puścić wodze fantazji i wymyślić coś niebywałego, co na realia lat 1932-1934 nie miało by szans  na realizację. Swoje prace umieszczajcie w komentarzach pod tym postem. Na końcu podajcie adres e-mail, na który napiszemy do osoby, której praca  najbardziej nam się spodoba. Konkurs potrwa do piątku. W piątek o 15:00 wybierzemy najbardziej kreatywną pracę i skontaktujemy się drogą mailową ze zwycięzcą, który będzie mógł wybrać bawełnianą koszulkę spośród oferty
surge polonia oraz odpowiedni rozmiar – musi być w chwili konkursu dostępny w sklepie.


Konkurs zakończony. A oto zwycięska praca ;

Jest 2 maja 1933 roku, Józef Piłsudski składa oficjalne ultimatum Adolfowi Hitlerowi - „albo Niemcy wyrzekną się żądań rewizji granic z Polską, albo wojna! Macie 24 godziny na podjęcie decyzji!”

Po otrzymaniu ultimatum ze strony polskiej, Adolf Hitler wraz ze swoimi najwierniejszymi współpracownikami Josephem Goebbelsem – ministrem propagandy, Wilhelmem Frickiem – ministrem spraw wewnętrznych oraz Rudolfem Hessem – „prawą ręką” Hitlera próbują obmyślić ewentualny plan obrony.

Nie możemy pokazać, że jesteśmy słabi! Musimy pokazać swoją siłę! - krzyczy Hitler.
Adolf, nie mamy wystarczającej ilości broni. Piłsudski ma za sobą podobno Francję i Wielką Brytanię. - odparł Hess.
Nie możemy ulec. Prędzej czy później dojdzie do bezpośredniego starcia...
Ale... Ale nie teraz... Nie mamy szans.
Nie interesuje mnie to! Ogłosić mobilizację. Przerzucić wojska na wschód od Berlina. Każcie wszystkim dowódcom stawić się u mnie jak najszybciej! Rudolf, dopilnuj tego.
Jasne. Jak chcesz. Twoja decyzja.

25-tego lipca 1932 roku Polska podpisała pakt o nieagresji z ZSRR. Hitler tego nie wiedział. Hitler miał nadzieję, że na wypadek wojny z Polską to właśnie Stalin będzie chciał wykorzystać fakt przerzucenia polskich wojsk na zachód kraju i „zabrać” trochę wschodniej Rzeczypospolitej.


21 marca 1933 roku, Londyn
Premier Wielkiej Brytanii - Ramsay MacDonald, Francji - Édouard Daladier oraz nasz Józef Piłsudski spotykają się na nieformalnym spotkaniu związanym z ewentualnym atakiem na III Rzeszę.
- Nie możemy działać pochopnie. Nie mamy takiej armii lądowej, więc nie tędy droga. Navy Royal możemy przerzucić w rejony Morza Północnego i Morza Bałtyckiego. - zaczął MacDonald.
Édouard, musicie zmniejszyć możliwość ewentualnego ataku Rzeszy na Was. Linia Maginota musi być szczelna. Cześć wojsk pozostaw w okolicy Paryża, reszta „na Maginota”. - odrzekł Piłsudski.
Tak, tak... Bo to na pewno się uda... - rzekł jak zwykle znudzony Daladier.


8 maja 1933 roku Piłsudski wypowiada wojnę III Rzeczy. Wojna nie jest błyskawiczna. W pierwszym tygodniu wojny polskie armie zajmują kilka mniej znaczących miast w obrębie maksymalnie 100 km w głąb Niemiec.
Hitler skupia się na obronie kluczowych miast. Największe siły niemieckie próbują opanować sytuację w Berlinie i Monachium. Te według Hitlera dwa kluczowe miasta. W Zagłębiu Ruhry produkcja nowego uzbrojenia idzie pełną parą. Niestety nie da się przyspieszyć pewnych rzeczy.

Francuzi skupieni na Linii Maginota czekają na kolejne ruchy niemieckich wojsk.

Początek czerwca przynosi nieoczekiwane rezultaty. Do wojny przeciwko polsko-francusko-brytyjskiej koalicji włączają się Włochy. Benito Mussolini podpisując pod Monachium tajny akt współpracy z Niemcami postanawia zaatakować Francuzów. Takiego obrotu sprawy nie spodziewał się nikt.
Tajne rozmowy prowadzą także Polacy. Józef Beck przybywa do Paryża i wspólnie z tamtejszymi władzami próbuje opracować plan obrony południowych granic. Tam niestety Linia Maginota jest słaba. Każda chwila jest ważna. Nikt nie deprecjonuje siły włoskiej armii. Nie ma informacji na temat jej liczebności.
Francuskie wojska przenoszą się, aby bronić granic. Włosi przełamują kolejne linie oporu, jednak na nic się to zdaje. Lyon – to ostatnie miasto, które Włosi zdobyli.

Jest koniec lipca. Wojna, która w zamyśle koalicji miała być błyskawiczna staje się wojną, w której nikomu nie zależy na zmianie pozycji. Francuzi nie odzyskali Lyonu i terenów od miasta do granicy z Włochami. Polska, co prawda, jest około 30 km od Berlina nie przesuwa się do przodu.
Hitler gra na czas. Próbuje stworzyć kolejny sojusz. Włosi nie są w stanie dać mu gwarancji pomocy. Zostali zatrzymani. Podchody pod Stalina i ZSRR również okazują się nieskuteczne - „To jest wasza wojna. My nie będziemy się mieszać” - te słowa miał wypowiedzieć Stalin do Hitlera.
Piłsudski nie ma na co czekać. Chciał zająć strategiczne punkty na niemieckiej mapie do 3 tygodni. Czas nie jest sprzymierzeńcem Polaków. W niektórych mniejszych miastach w Polsce słychać głosy niezadowolenia. Polityczni przeciwnicy Marszałka już mówią o pogarszającej się gospodarce. Brakuje rąk do pracy, ponieważ wszyscy skupieni są na wojnie.
Niemcy nie planują ataków. Czekają na rozwój sytuacji. Próbują dalej zabezpieczyć strategiczne miasta.

Przełom następuje w nocy z 23 na 24 września. 3 polskie dywizje pancerne (z Poznania, Żurawicy i Modlina) mają przeprowadzić atak na Berlin. Ma to ostatecznie zakończyć wojnę. Z powietrza wspomagać ma głównie Royal Air Force. Operacja o kryptonimie „Goldberg” ma przechylić szalę zwycięstwa na korzyść koalicji.
29 września polska piechota wchodzi do Berlina. Pozostałości niemieckiej armii oraz nieliczni mieszkańcy próbują jeszcze dalszej walki. Nie chcą pogodzić się, w ich mniemaniu, z najeźdźcą. Walki w mieście trwają jeszcze tydzień. 10 października Niemcy podpisują „akt kapitulacji”. Nie robi tego Hitler, który zapadł się pod ziemię.
Na froncie francusko-włoskim wojna zakończyła się szybciej. Włosi zdecydowali się opuścić terytorium Francji oraz wypłacić odszkodowanie wojenne w zamian za nierozliczanie ich z działań.
Piłsudski wraz z sojusznikami podzielił całe niemieckie terytorium. Lubeka, Hamburg, Brema i Emden wyznaczały obszar, który miał być oddany Wielkiej Brytanii. Pozostały podział – pomiędzy Francję i Polskę przebiegał wzdłuż następujących miast: Hannower, Kassel, Monachium – z tym, że Monachium miało zostać miastem polskim.

Hitler ukrywał się jeszcze kilka miesięcy po wojnie. Wrócił wiosną 1934 roku do Berlina. Próbował odbudować NSDAP, namówić do kolejnej walki. Rewolucja miała nadejść z Zachodu. Niestety plany spełzły na niczym. Hitlera w ręce polskiej policji oddali jego najbliżsi współpracownicy – Goebbels oraz Frank.


poniedziałek, 14 kwietnia 2014

Jak Piłsudski w 1933 roku chciał zaatakować III Rzeszę...

Dzięki Józefowi Piłsudskiemu mogliśmy uniknąć II wojny światowej. Mogliśmy ocalić 50 mln ludzi. Europa mogła pozbyć się Führera zanim stworzył militarną potęgę. To własnie  Piłsudski jako jedyny z europejskich przywódców, widział zagrożenie dla całego kontynentu w zdobywającym władzę w Niemczech Hitlerze. Przez kilka lat prowokował Niemców, by doprowadzić do wojny prewencyjnej, którą Polacy z pewnością  by wygrali.

30 stycznia 1933 roku, dzięki poparciu większości generalicji, czołowych przedstawicieli przemysłu i finansjery, Adolf Hitler został powołany przez Paula von Hindenburga na stanowisko kanclerza Niemiec. 27 lutego tego samego roku, spłonął Reichstag(parlament) w Berlinie. Hitler wykorzystał oczywiście  to wydarzenie do własnych celów.  Przy neutralnej postawie Hindenburga rozwiązał parlament i rozprawił się z komunistami. 23 marca wprowadzono ustawę o pełnomocnictwach, czyli w praktyce przekazano całą władzę Hitlerowi.


Piłsudski dobrze znając  zbrodnicze plany Hitler, postrzegał  w nim zagrożenie pokoju panującego w tym czasie w Europie. Marszałek dobrze zdawał sobie sprawę, że wybuch następnej wojny to tylko kwestia czasu. Nie był temu obojętny, bo wiedział, iż areną walk znowu może stać się Rzeczpospolita. Adiutant Lepecki zapytał kiedyś Piłsudskiego, czy Hitler ma zamiar napaść na Polskę. Piłsudski odpowiedział: "Nawet gdybyśmy to my na niego napadli, to też byłaby obrona" . Dlatego też Marszałek rozpoczną przygotowania do wojny prewencyjnej, nie przestając przy tym prowokować Niemców. Znamienny był incydent z 15 czerwca 1932 r., kiedy to na jego osobisty rozkaz,  bez zgody niemieckich władz Wolnego Miasta Gdańska, do portu wpłynął polski kontrtorpedowiec "Wicher", by czynić honory wobec wizytującej miasto  eskadry okrętów brytyjskiej Royal Navy.  Do tego załoga "Wichra" otrzymała rozkaz otwarcia ognia do najbliższego budynku rządowego, gdyby władze przeciwstawiały się polskiej banderze.  Po objęciu przez Hitlera  stanowiska kanclerza w 30 stycznia 1933 roku, Piłsudski brał pod uwagę możliwość krótkiego i lokalnego konfliktu z Niemcami wiosną 1933 r. Chciał rozdrażnić Hitlera by to on pierwszy zaatakował. 6 marca 1933 r. polski transportowiec "Wilia" wyładował w polskiej strażnicy na Westerplatte dodatkową, nieprzewidywaną w umowach kompanię piechoty. Pół roku później w Krakowie na Błoniach zorganizowano największą w historii Polski defiladę kawalerii.  Ściągnięto na nią najlepsze jednostki w pełnym uzbrojeniu- tak jakby wyruszały na wojnę. 6 października 1933 roku, w całej Polsce gen. Gustaw Orlicz-Dreszer zarządzi alarm bojowy. Zorganizowano wtedy ćwiczenia zaraz przy granicy z Niemcami, w których wzięło udział około  80 % dużych  jednostek Wojska Polskiego. Tego dnia zgromadzono między Katowicami a Krakowem 110 tyś WP w pełnej gotowości. Na skutek doniesień Abwery, Niemcy potraktowali poważnie możliwość ataku ze strony Polski. Przestraszony minister wojny gen. von Blomberg, wydał 25 października 1933 r. dyrektywę dla niemieckich sił zbrojnych na wypadek wybuchu konfliktu z Polską.

 Rewia kawalerii Wojska Polskiego w Krakowie 6.10.1933 r . Była ona jedynie fragmentem alarmu bojowego dla wszystkich jednostek Wojska Polskiego na wypadek wojny z Niemcami

2 maja 1933 roku, Piłsudski złożył Hitlerowi oficjalne ultimatum ; albo  Niemcy wyrzekną się  żądań rewizji granicy z Polską, albo wojna! Hitlerowi przekazał to w imieniu Marszałka, na spotkaniu w gmachu Kancelarii Rzeszy Alfred Wysocki, polski poseł w Berlinie. Hitler był wstrząśnięty,  wtedy jeszcze nie dysponował potężną armią. Dlatego nie pozostawało mu nic innego, jak tylko przyjąć ultimatum i dalej przestrzegać obowiązujących traktatów. Tydzień wcześniej w Berlinie odbyła się narada; Hitler i członkowie Reichswery dyskutowali na temat możliwości ataku ze strony Polski. Generałowie przekonali Hitlera do ustąpienia  Polsce, argumentowali to, tym iż  Niemcy mogą skutecznie bronić przed Polakami jedynie 50-kilometrowego frontu  i nie posiadają  środków na prowadzenie wojny.

Wojsko Polskie w 1933 roku miało duże szanse wygrać wojnę z Niemcami. III Rzesza tkwiła wtedy w kryzysie gospodarczym. Hitler chciał szybko zmilitaryzować armię, ale okazało się to nie takie łatwe. Niemcy nie posiadały armii, jedynie słabą, 100 tys. Reichswerę. Piłsudski natomiast miał do dyspozycji 400 tys. dobrze wyszkolonych żołnierzy, małą ilość sprzętu zmotoryzowanego, ale Niemcy przez ograniczenia Traktatu Wersalskiego mieli jeszcze mniej. Polska artyleria, mobilne i znakomicie uzbrojone w działa, karabiny maszynowe i moździerze brygady kawalerii dawały nam dużą przewagę.  Przeprowadzając mobilizację powszechną mogliśmy pozyskać dalsze 250- 300 tys. żołnierzy. Mieliśmy też zapasy amunicji, gdy Niemcy nie mieli ich wcale. Prusy Wschodnie, Wolne Miasto Gdańsk i zachodnia część Śląska były praktycznie bezbronne, można było zająć je prawie bez walki.


Piłsudski dobrze zdawał sobie sprawę, że nie  zdoła sam obalić Hitlera. Dlatego wielokrotnie zwracał się do przywódców innych państw. Próbował zwrócić uwagę na rosnące zagrożenie ze strony nazistowskich Niemiec. Najbardziej zależało mu na wsparciu Francji i Wielkiej Brytanii. Kierował do nich licznie zapytania, czy w razie ataku będą w stanie pomóc Polsce. Odpowiedzi nie brzmiały zachęcająco. Francja i Anglia nie widziały w Hitlerze niebezpieczeństwa. Nad Sekwaną uważano go raczej za oszołoma. Zresztą, gdy w 1939 Niemcy zajmowali Sudety i Czechosłowację, Francja i Anglia nadal nie zdawały sobie sprawy z powagi sytuacji.  Problem zauważyły  dopiero w 1940 roku, gdy Hitler najechał na Europę Zachodnią, w tym na Francję. Anglicy obawiali się, że wojna z Niemcami przyniesie 30 tys. ofiar i nie chcieli zaryzykować. Ciekawe czy ignorowaliby Piłsudskiego gdyby wiedzieli, że II wojna światowa przyniesie niebotyczną liczbę, 50 mln ofiar. 
 25 lipca 1932 Polska  zawarła pakt o nieagresji z Rosją, aby na wypadek wojny z Hitlerem nie dostać ciosu w plecy od Stalina. Intencje Piłsudskiego dobrze pokazuje jego rozmowa z ppłk. Kazimierzem Glabiszem, oficerem do zleceń Marszałka:

"Marzeniem Niemiec jest doprowadzić do kooperacji z Rosją, jak za czasów Bismarcka. Dojście do takiej kooperacji byłoby naszą zgubą. Do tego dopuścić nie można. Mimo ogromnych różnic w systemach i kulturze Rosji i Niemiec, trzeba stale pilnować tej sprawy. Na świecie powstały już dziwniejsze sojusze. Jak przeciwdziałać? Zależnie od danej koniunktury: bądź nastraszaniem słabszego, bądź kolejnym odprężaniem stosunków. Gra będzie trudna przy paraliżu woli i krótkowzroczności Zachodu oraz nieudania się moich planów federacyjnych"

Mimo niezrozumienia w rządach Francji i Anglii, Piłsudski nie zrezygnował z wojny prewencyjnej. Zwracał się o poparcie dyplomatyczne  również do USA. Przyjaźnił się z prezydentem Hooverem, który tak jak Piłsudski rozumiał zagrożenie hitlerowskie. Na polecenie Hoovera podjęte zostały sekretne konsultacje dyplomatyczne i wojskowe z Polakami. We wrześniu 1932 roku do Warszawy przyjechał gen. Douglas MacArthur, szef sztabu amerykańskich sił lądowych. Otrzymał od Polaków najtajniejsze szyfry sowieckie "Fiołek" (stosowany przez Rosjan do 1954 r.) i "Rewolucja" i elementy niemieckiej maszyny szyfrującej- Enigmy( w grudniu 1932 roku, polscy inżynierowie złamali jej szyfr)


















Mimo to dzięki demonstracji siły militarnejNiemcy dwukrotnie ugięły się pod polskim ultimatum co pozwoliło uzyskać pewne ustępstwa oraz zawarcie  paktu o nieagresji. Po śmierci Piłsudskiego, rozpoczęła się polityka balansowania pomiędzy III Rzeszą a ZSRR. Nowy marszałek, gen Edward Rydz-Śmigły określił stan polskich sił zbrojnych jako "bliski katastrofy". Mimo, że Niemcy odbudowali potęgę gospodarczą, to Niemieccy generałowie nadal obawiali się polskiego wojska, uważali że Niemcy będą gotowe do wojny dopiero w 1942 roku i stanowczo sprzeciwiali się atakowi na Polskę we wrześniu 1939 roku, czym wywołali wściekłość Hitlera.


poniedziałek, 7 kwietnia 2014

Skąd pochodzi husaria ?

Pierwowzorem polskich elitarnych oddziałów husarzy, byli węgierscy jeźdźcy zwani usarzami lub racami. To właśnie od nich Polacy przejęli charakterystyczne części uzbrojenia, takie jak skrzydła i długie kopie. 


Nazwa husaria pochodzi z języka serbskiego, gdzie  usar lub gusar  oznacza konnego wojownika, korsarza lub rozbójnika. Niektórzy przyjmują, że wywodzi się ona z języka węgierskiego, w którym  huszár będący połączeniem dwóch  wyrazów husz - dwadzieścia oraz ar oznaczający lenno lub dobra ziemskie. Pojawiła się też ciekawa teoria, jakoby słowo  "husaria”, pojawiało się już w X i XI w. w źródłach bizantyjskich, jako lekka jazda zwiadowcza. Dopiero później miało przeniknąć do Serbów, następnie na Węgry, a w końcu do Rzeczpospolitej.

Korzeni husarii dopatrywać się możemy w serbskich racach, którzy po porażce z  Turcją na Kosowym Polu w 1389 r. i aneksji państw bałkańskich, szukali miejsca dla siebie w chrześcijańskiej części Europy, by tam kontynuować walkę z osmańskim wrogiem. Z Węgier trafili do Polski około roku 1500. Pierwszym znanym polskim dokumentem wymieniającym husarzy, jest spisany po łacinie regest skarbowy z roku 1500 Regestrum in quo diversi computi ti rationem..., w którym znaleziono najstarszy zapis o zaciągnięciu husarzy na służbę Jagiellonów. 1503 roku informację o husarzach zanotował w swej kronice Maciej Stryjkowski;

(...)tejże jesieni  doszła nowina króla Aleksandra (Jagiellończyka), iż Tatarowie przeszedłszy rzekę Przypeć pustoszą włości litewskie, a król przeciwko nich posłał książę Michajłowicza Olelkowicza słuckiego, a wojewodzica podolskiego Jana Buczackiego i przy nich dworzan litewskich i Raców niemało, którzy za litewskie pieniądze żołniersko po usarsku natenczas służyli(...)
Racowa- warto spojrzeć na specyficznie zakrzywioną  tarcze

 Przybyli Serbowie i Węgrzy do walki używali kopi i tarczy - nie używali zbroi. Charakterystycznym elementem dekoracyjnym drewnianych "tarcz tureckich", używanych przez wczesnych husarzy były skrzydła, które z pewnością przejęto ze wschodu. Natomiast kopia miała rekordową długość od 4,5 do 6,2 metr i była wydrążona w środku, co obniżało jej ciężar i opleciona z wierzchu skórzanymi pasami dla usztywnienia. Husaria była więc z natury jazdą lekką. Z czasem na przybyłych wojownikach zaczęło się wzorować polskie rycerstwo, które musiało zmniejszyć masę swojego rynsztunku, by skutecznie walczyć ze wschodnią lekką jazdą. Natomiast  husarze dla lepszej ochrony zaczęli  nosić przyłbice i lekkie pancerze.
Z czasem w szeregach  husarii pojawiało się coraz więcej Polaków. W wyniku reform wojskowych Stefana Batorego, husaria została oczyszczona z domieszek innych formacji i przekształcona w półciężką jazdę przełamującą. W tym okresie pojawiły się nowe unikalne husarskie typy uzbrojenia jak np. płytowa półzbroja z ościami wzmacniającymi. Choć ciężkozbrojna husaria przełamująca była unikalną polską jednostką, której nikomu nie udało się z sukcesem skopiować, to należy ją uznać w dużej mierze za wynalazek węgierski. Husarzy królowali na polach bitew przez  ponad 200 lat.  Przez ten czas zyskali szacunek i budzili podziw innych państw. Nie bez powodu jest określana mianem najskuteczniejszej formacji w dziejach kawalerii.