czwartek, 23 marca 2017

Cudze chwalicie, swego nie znacie. Stonehege w Polsce

Niektórzy uważają, że są dziełem kosmitów. Nikt do końca nie jest pewien do czego służyły. Aby zobaczyć intrygujące kamienne kręgi nie trzeba jechać do Anglii. Dzisiaj przyjrzymy się "polskiemu Stonehege" i postaramy się odkryć jego tajemnice.


Nieopodal wsi Węsiory (gmina Sulęczyno na Pojezierzu Kaszubskim) znajdują się ułożone z głazów o wysokości od jednego, do półtora metra cztery kręgi, o średnicy około 11-26 metrów, kamienne stele i dwadzieścia kurhanów. Podobne formacje znajdują się także w pobliżu wsi Odry (gmina Czersk w województwie pomorskim) - tutaj można zobaczyć dwadzieścia siedem kurhanów oraz dziesięć kamiennych kręgów, a w dodatku cmentarzysko z grobami ciałopalnymi i szkieletowymi.



W miejscu kamiennych kręgów gromadzili się Goci, a więc jedno z największych i najważniejszych plemion wschodniogermańskich, którzy przybyli tu ze Skandynawii, wędrując na południe. Warto zauważyć, że Goci czasami układali kamienne kręgi wokół miejsc pochówku, a także bruki kamienne między zespołami grobów oraz budowali kurhany. Bardzo prawdopodobne jest więc, że tajemnicze kręgi były po prostu "dodatkiem" do grobów. Ale czy pełniły tylko funkcję dekoracyjną?

 W ich miejscu odbywały się sądy plemienne, narady starszyzny i wiece, a także ceremonie pogrzebowe. Miejscowi w późniejszym czasie obserwowali tam różne tajemnicze zjawiska, których przyczynę niektórzy tłumaczą tym, że pogańscy władcy odprawiali w takich miejscach sądy. 



Jedna z teorii głosi, że kręgi pełniły funkcję obserwatorium astronomicznego. W czasie przesilenia letniego i zimowego, patrząc przez wizjer utworzony przez dwie kamienne stele, można obserwować wschód i zachód Słońca. Inne kombinacje pozwalają na zlokalizowanie na niebie gwiazd (Syriusza, Oriona, czy Regulusa). 

W pobliżu wsi Odry, znajduje się rezerwat archeologiczny Kamienne Kręgi. Na jego terenie zarejestrowano podwyższony poziom promieniowania, sam rezerwat jest nazywany miejscem mocy i pozytywnej energii. Z kolei kręgi w pobliżu Węsiorów zostały zbadane przez radiestetów, którzy ustalili, że największą mocą emanuje najwyżej położony krąg, zachowany w najlepszym stanie. Wielu parapsychologów udaje się w to miejsce, aby szukać przejścia do innego wymiaru, nawiązać kontakt z zaświatami.

Badania nad kręgami rozpoczęły się w 1870 roku i jeszcze pod koniec wieku dziewiętnastego gdański archeolog Abraham Lissaufr, po wstępnych badaniach określił wiek kręgów na 4000-1800 lat p.n.e. 

Nikt nie może powiedzieć ze stuprocentową pewnością w jakim celu powstały tajemnicze obiekty ułożone z głazów. Nie są one może aż tak spektakularne jak Stonehege, ale z pewnością równie intrygujące i tajemnicze. Warto więc udać się we wspomniane miejsca i na własną rękę spróbować odkryć sekrety kamiennych kręgów.



Łukasz Wąchała 

Bibliografia: Atlas Polski
wydawnictwo: Deagostini

sobota, 4 marca 2017

Kuloodporna Husaria, czyli słów kilka o bojach ze Szwedami.

Polska husaria była tak groźnym przeciwnikiem, że sam Król Szwecji, Gustaw Adolf opracował nową taktykę, specjalnie na bitwy z polskimi wojskami. Husarzy jednak zdawali się być niemalże kuloodporni. Dzisiaj przyjrzymy się reformie armii szwedzkiej i jej efektom w walkach z Polakami.

Gustaw Adolf - król Szwecji, wspaniały wódz i taktyk był autorem reformy armii szwedzkiej, która polegała między innymi, na zwiększeniu siły ognia muszkieterów. W dużym skrócie - dzięki nowej taktyce aż sześć rzędów strzelców mogło oddać strzał, a nie jeden, jak było do tej pory. Szwedzki władca zwany Lwem Północy zdecydował się na tę reformę wskutek bolesnych porażek, jakich doświadczały jego wojska w walce z polską husarią.





Pierwszym starciem w którym Szwedzi zastosowali nową taktykę przeciw polskiej armii była bitwa pod Gniewem, która miała miejsce w dniach od 22 września do 1 października 1626 roku. Husaria posiadała bardzo niekorzystne warunki - zmuszona była pokonać wał przeciwpowodziowy, poruszać się po sypkich piaskach, w dodatku była ostrzeliwana przez wojska Króla Gustawa Adolfa. Szacuje się, że na początku starcia wystrzelonych w kierunku Polaków zostało około 1700 pocisków i 18 kartaczy. Można powiedzieć, że liczby te robią wrażenie, ale jeśli spojrzymy na liczbę zabitych, to skuteczność Szwedów wydaje się być śmieszna. Zginęło wtedy zaledwie... 50 (pięćdziesiąt!) jeźdźców!

Następne dni nie przynosiły poprawy "wyników". 29 września, w kierunku husarii wystrzelono około 1800 kuli i 25 kartaczy, które zabiły niespełna 40 osób. Oczywiście nie oznacza to, że armia Lwa Północy nie umiała strzelać celnie. Z pewnością wiele pocisków trafiało w polskie wojsko, dlaczego więc ginęło tak niewielu jeźdźców?




Trudno trafić w ruchomy cel, należy więc przyjąć, że niektóre kule przeleciały obok husarzy, dosłownie ocierając się o zbroje. Ponadto, wspominałem jedynie o martwych żołnierzach, a przecież wielu mogło zostać trafionych, ale przeżyć, odnosząc bardziej lub mniej ciężkie rany. Należy także pamiętać, że istniały duże szanse (większe nawet od trafienia husarza) na to, by wierzchowce odniosły rany, co mogło być dodatkowym kłopotem dla Szwedów. Ktoś spyta dlaczego?


Dlatego, że konie były bardzo odporne na rany. Jak pisał Jan Chryzostom Pasek w swoich pamiętnikach: pode mną konia (...) postrzelono w pierś, cięto berdyszem w łeb i (...) w kolano. Jeszcze bym go był zażył, gdyby nie ta kolanowa rana. Postrzelony koń nie padał, chyba, że został zabity, bądź doznał poważnych obrażeń nóg. Ranne zwierzęta wpadały w nieprzyjaciela na oślep, tratując go i siejąc panikę i dezorientację w jego szeregach.



Lew Północy dowodząc swoją armią musiał czuć trwogę, widząc, że nowa taktyka nie przynosi wielkich efektów, a jego żołnierze zapewne odczuwali bezsilność, gdy wystrzeliwane pociski nie powstrzymywały ataku wroga. Nic więc dziwnego w tym, że polska husaria po dziś dzień jest pamiętana jako niezwykła i potężna formacja wojskowa.



Łukasz Wąchała




Bibliografia:
Radosław Sikora, Fenomen husarii
Jan Chryzostom Pasek, Pamiętniki