August Agbola O’Brown urodził się 20 lipca 1895 roku w Nigerii jako syn Nigerczyka Wallace’a i Polki Józefiny. Jako młody chłopak zaciągnął się do służby na brytyjskiej jednostce handlowej, z którą popłynął do Wielkiej Brytanii. Następnie trafił do Gdańska, a raczej do Wolnego miasta Gdańska. Skąd w 1922 roku przyjechał do Warszawy, gdzie zamieszkał przy ulicy Złotej, a potem Hożej. Z zawodu był muzykiem jazzowym – perkusistą, pracował w najlepszych warszawskich klubach. Często był widywany na ul. Marszałkowskiej, koło Ogrodu Saskiego. W otoczeniu uchodził za człowieka niezwykle inteligentnego i bystrego, a zarazem za bardzo przystojnego i schludnego. Nosił jasne garnitury i kolorowe krawaty, do tego na głowie borsalino. Sam mówił, że jest dobrym poliglotą- ponoć znał pięć języków. W Warszawie szybko się zasymilował i poznał swoją pierwszą żonę Zofię( nazwisko panieńskie nieznane) Wiadomo tylko o niej tyle, że pochodziła z Krakowa. Miał z nią dwójkę dzieci, urodzonego w maju 1928 roku syna, Ryszarda i córkę Aleksandrę, urodzoną rok później- 19 września 1929. W 1932 roku rozstał się z pierwszą żoną, o czym głośno było na łamach „Tajnego Detektywa".
We wrześniu 1939 roku, zgłosił się na ochotnika do obrony Warszawy. Więcej na temat walk naszego nigerczyko-polaka w Kampanii wrześniowej nie wiadomo. Ale z czystym sercem możemy stwierdzić, że został skierowany tam, gdzie był aktualnie potrzebny.
W czasie niemieckiej okupacji stolicy, O'Brown utrzymywał się z handlowania sprzętem elektrycznym. W konspiracji był kolporterem podziemnej prasy i pomagał ukrywającym się.
Andrzej Zborowski wspominał:
„Było to w roku 1942 lub 1943, zdarzyło mi się wejść do sklepu elektrotechnicznego na rogu Marszałkowskiej i dawnej Piusa. Zacząłem wybierać z pudła jakieś potrzebne mi śrubki, kiedy wszedł do sklepu Mr Brown z gustowną walizeczką i spytał sprzedawcę, czy jest potrzebny. Oczywiście panie opalony – odparł kupiec – daj pan. Murzyn otworzył walizkę, sprzedawca w niej pogrzebał, wyciągnął co mu było potrzebne. A teraz chodź pan, panie opalony do kantorku – padła propozycja sprzedawcy. Słychać było na początku szelest liczonych pieniędzy za dostarczony towar, tak zwanych młynarek, po czym czuły i romantyczny ton odbijanej butelki z wódką... Następnie usłyszałem głos chuchnięcia i mlaskanie przy zakąsce. Później było coś na drugą nóżkę i dostawca zabrawszy swoją walizeczkę równym krokiem opuścił sklep”
W powstaniu warszawskim nasz afrykański kolega walczył na Śródmieściu Południowym w okolicach ulicy Wspólnej, Marszałkowskiej i Wilczej, pod rozkazami kpr. Aleksandra Marcińczyka („Łabędź”) w batalionie „Iwo-Ostoja”, pod pseudonimem "Ali". Potwierdzają to relacje powstańca Jana Radeckiego ps. „Czarny”, który wskazał, że widział czarnoskórego mężczyznę w dowództwie batalionu Iwo przy ul. Marszałkowskiej 74, być może w łączności, w centrali telefonicznej. Radecki jednak nie zapamiętał ani nazwiska, ani pseudonimu widzianego czarnoskórego mężczyzny.
"Ali" przeżył powstanie. Nie dostał się do niewoli, tylko wyszedł z miasta razem z cywilami. Nie wiadomo jak to zrobił, ani gdzie pozostawał w pierwszych powojennych latach. W 1949 roku Agbola zgłosił się do Związku Bojowników o Wolności i Demokrację . W ankiecie personalnej napisał, że brał udział w obronie Warszawy w 1939 roku, a także, w powstaniu warszawskim. Szczerze mówiąc, przyznanie się w tamtych latach do służby w AK, nierzadko skutkowało więzieniem albo karą śmierci. Ale naszemu bohaterowi znów się poszczęściło. Pod koniec lat 40 i na początku lat 50, grywał w warszawskich klubach i restauracjach. A w 1949 roku pracował nawet w Wydziale Kultury i Sztuki Zarządu Miejskiego w Warszawie. 1953 roku ożenił się po raz drugi z Olgą Miechowicz i miał z nią córkę Tatianę. A w 1958 roku emigrował wraz z rodziną do Wielkiej Brytanii... gdzie zmarł w 1976 roku...
„Życiorys Agboli to historia człowieka, który uznawał Polskę za swoją drugą ojczyznę i czuł się jej pełnoprawnym obywatelem. Wśród tysięcy ochotników w Powstaniu był też strzelec Agbola, ps. » Ali «, przybysz z Afryki”- "prawdziwy" Polak i patriota.
Godnie.
OdpowiedzUsuńRównież interesujące jest, co stało się z jego dzieckiem.
OdpowiedzUsuńhttp://zapodaj.net/43f57a75d4779.jpg.html
A to ci gagatek.
Usuńchyba dziećmi
OdpowiedzUsuńWielki szacunek
OdpowiedzUsuńWiele faktów pozostanie dla nas tajemnicą,po tylu latach ktoś uznał że powinniśmy dowiedzieć się o tym że pan August Agbola O’Brown pseudonim Ali był powstańcem warszawskim.....może z czasem poznamy dzieje Jego rodziny .
OdpowiedzUsuńWielki szacunek :'(
OdpowiedzUsuńCześć i Chwała Bohaterom!!!
OdpowiedzUsuńNiesamowita, inspirująca historia! Szkoda Autorze, że nie podałeś żadnych źródeł, chętnie zgłębiłbym temat! :O
OdpowiedzUsuńtu troche wiecej o nim i rodzinie http://wyborcza.pl/1,76842,9112458,Szeregowiec_Ali.html
OdpowiedzUsuńPięknie, szacunek !!!!
OdpowiedzUsuńŻydzi mieszkający w Polsce powinni go brać za wzór, jak należy sie w Polsce zachowywać
OdpowiedzUsuńŻydzi raczej dawali przykład - Poznański, Joselewicz, Korczak, czy nawet de facto już Polacy Słonimski, Brzechwa, albo Tuwim.
OdpowiedzUsuńNo i co Wy na to?Drodzy Rodacy...
OdpowiedzUsuń