niedziela, 27 października 2013

Czy dzisiejsze Niemcy narodziły się w Polsce ??

W 1225 roku, Rycerze Zakonu Szpitala Najświętszej Maryi Domu Niemieckiego w Jerozolimie na rozkaz króla Andrzeja II zostali wygnani z Węgier. Ziemię, którą mieli bronić przed atakami pogan, próbowali podstępnie zawładnąć.

Ludy bałtyckie przed przybyciem Krzyżaków

Jednak szczęście do braci i wielkiego mistrza Hermanna von Salza szybko się uśmiechnęło. Zakonnicy zostali zaproszenie przez księcia Konrada do Księstwa Mazowieckiego. Książę miał poważne problemy z pogańskimi Prusami, które nękały jego terytorium. Układ był prosty, Krzyżacy dostają w dzierżawę ziemię na pograniczu Mazowsza, a w zamian bronią granic królestwa przed atakami pogan. Jednak szybko pojawiły  się problemy. Po spaleniu  Płocka przez gości, przybyłych na zaproszenie braci, książę postanawia odebrać zakonowi wszystkie  nadania. Jednak okazuje się, że nie ma do tego prawa. W posiadaniu Wielkiego mistrza znajdował się  dokument wydany przez cesarza Fryderyka II(oczywiście fałszywy), który jako władca chrześcijańskiej Europy oddaje braciom, nie tylko ziemię dobrzyńską ale także wszystkie tereny odebrane pogańskim Prusom. Ciekawe jest to, że dokument ten datowany jest na rok 1226, czyli wychodzi na to, że Krzyżacy przybyli na Mazowsze niejako "na swoje". Sprytnym zakonnikom udało się przekonać papieża co do prawdziwości  tak zwanej Złotej Bulli z Rimini, a w szczególności do ewidentnie sfałszowanej daty. Skutkiem tego była nietrwała ugoda między Konradem a zakonem. Otwarło to drogę Krzyżakom do budowy własnego państwa. Ciąg dalszy wszyscy znają. Rycerze z pod znaku czarnego krzyża zakładają nad Bałtykiem silne państwo i rozniecają konflikt z Polską i Litwą trwający niemalże 300 lat, który zakończy się w chwili likwidacji państwa Krzyżackiego w 1525 roku gdy Zygmunt Stary odbierze hołd lenny od ostatniego mistrza i pierwszego księcia Prus, Albrechta von Hohenzollerna. Tyle, że wtedy Prusy są już silnym gospodarczo państwem, które rośnie w potęgę, w miarę jak ku upadkowi zbliża się Rzeczpospolita.  W XVIII wieku Królestwo Prus ( połączywszy się z Brandenburgią) toczy zwycięskie walki o Śląsk i bierze udział w trzech  rozbiorach Polski. Kilkadziesiąt lat później Otto von Bismarck(premier Prus) dokonuje zjednoczenia Niemiec. Bez Prus nie było by prawdopodobnie obu wojen światowych i tylu ofiar. A pomyśleć, ze wszystko zaczęło się w trzynastowiecznym Płocku...
Królestwo Prus w Rzeszy Niemieckiej

środa, 23 października 2013

Jak ziemniaki "zawojowały" Polskę i Europę

Ojczyzną ziemniaków jest Ameryka Południowa. Zostały tam udomowione ok. 8 000 lat temu. Pierwsi uprawiali je Inkowie, budując na górskich zboczach, poletka i systemy nawadniające. Pierwsze ślady upraw odnaleziono w Andach na wysokości ok.  4000 m n.p.m,  koło jeziora Titicaca .Odporny na surowy, zimny klimat i mało żyzną glebę ziemniak,szybko stał się podstawowym produktem spożywczym w państwie Inków. Argumentem za tym może być fakt, że uprawiali oni ok. 250 różnych odmian ziemniaków.
Poletka na zboczu Andów 

W XVI wieku ziemniaki przywędrowały do Europy. Jednak nie zdobyły serc europejczyków. Uważano, iż bulwy tych roślin  wywoływały  liczne chorób. Miały szkodzić nie tylko ludziom ale i zwierzętom. Z tego powodu, jak i również ze względu na piękne kwiaty, ziemniak stał się rośliną ozdobną. Podobno kwiatkami ziemniaka przystrajali się  nawet, dostojnicy z papieskiego dworu.

Ziemniaki zaczęły być uprawiane na dużą skalę za sprawą Anglików. U Anglików ziemniaki szybko zdobyły zainteresowanie i już w XVII wieku,  stały się jedną z najważniejszych roślin uprawnych.
     W 1565 roku, John Hawkins przywiózł bulwy do Irlandii. Brak żywności doprowadził tam do wyludniania się całych wsi. Ludzie jedli co się dało, dlatego często zapadali na choroby takie jak : tyfus czy  cholera. Dzięki ziemniakom złagodzono skutki głodu.

Na kontynencie europejskim  uprawy ziemniaków rozpowszechniły się ok. 1700 roku, głównie na terenie Niderlandów, czyli na obszarze  dzisiejszej Belgi i Holandii . Do rozpowszechnienia bulw  szczególnie przyczynili się opaci z klasztoru św. Piotra pod Gandawą (dzisiejsza Belgia). Zobowiązali oni dzierżawców pól, do płacenia czynszu ziemniakami, które były ich przysmakiem.

We Francji bulwy przyjęto z małymi oporami. Wierzono, że po spożyciu  wywołują  wysoką gorączkę. Sytuacja zmieniła się wraz, z zainteresowaniem się bulwami ekonomisty Anne Roberta Turgota. Za jego pośrednictwem, zaczęto rozdawać za darmo sadzonki ziemniaków, głównie rolnikom i proboszczom wiejskim. Turgot podczas wizytacji czy przejazdu przez wsie, kazał sobie podawać dania wyłącznie z ziemniaków. To za jego przyczyną Ludwik XVI(król Francji) jadł bardzo często ziemniaczane potrawy.

 Kartofle przyjęły się także w Prusach. W połowie XVIII wieku, królestwo Prus przygotowywało się do wojny z Austrią. Pobór do wojska objął wielu młodych mieszkańców ze wsi. Obawiano się, że uprawy zbożowe mogą zmarnieć na polach. Fryderyk II Wielki wydał specjalny dekret, w którym zobowiązał chłopców na Pomorzu i Śląsku do sadzenia  ziemniaków, rośliny ledwo znanej na terenie ówczesnych Niemiec.  Wydał także rozkaz, aby pola kartofli  znajdujące się wokół Poczdamu i Berlina były chronione przez straże. Gdy do zagranicznej bulwy przekonali się chłopi, uprawy stawały się coraz bardziej powszechne. Sadzonki były rozdawane za darmo. Decyzja Fryderyka II miała ochronić Prusy od klęski głodu.
Pole ziemniaków 


W Polsce uprawa ziemniaków, jako rośliny ozdobnej rozpoczęła się od króla Jana III Sobieskiego. Miał on przywieźć sadzonki z słynnej wyprawy pod Wiedeń(1683 rok). Bulwy były podarunkiem Leopolda I i pochodziły z jego wiedeńskich ogrodów. Uprawę na większą skalę rozpoczęto za panowania  Augusta III Sasa. Polski historyk Jędrzej Kotwicz w swoim dziele "Opis obyczajów za panowania Augusta III", poświęcił ziemniakom osobny dział - "O kartoflach"


     "Jabłka zaś ziemne, czyli ziemniaki, a po teraźniejszemu kartofle, bądź świeże, bądź stare w jednej utrzymując się porze, równą też apetytowi sprawują satysfakcję. Zjawiły się najprzód (w Polsce) za Augusta III w ekonomiach królewskich, które samymi Niemcami, Sasami osadzone były, a ci dla swojej wygody ten owoc z Saksonii z sobą przynieśli i w Polsce rozmnożyli. Długo Polacy brzydzili się kartoflami, mieli je za szkodliwe zdrowiu, a nawet niektórzy księża wmawiali w lud prosty takową opinię, nie żeby jej sami dawali wiarę, ale żeby ludzie przywyknąwszy niemieckim smakiem do kartofli, mąki z nich jak tamci nie robili i za pszenną nie przedawali, przez co by potrzebującym mąki przez się pszennej do ofiary ołtarzowej, mąką kartoflową, choćby i z pszenną zmieszaną, zawód świętokradzki czynili. Na końcu panowania Augusta III kartofle znajome były wszędzie w Polsce, w Litwie i na Rusi."


Warto także wspomnieć, że pod koniec XVIII wieku zaczęto wyrabiać z ziemniaków skropię i alkohol, dlatego ciągle zwiększano powierzchnię upraw.

W 1819 roku, Adam Mickiewicz tak pisał o kartoflach :

„Ten zboża w ziemię rzuca, sad innego trudzi,
Wtem mróz podetnie drzewa, nasiona wystudzi.
A kartofla, w głąb warstwę przekopawszy skrzepłą,
Na łonie wielkiej matki potrzebne ma ciepło
I owoc z tysiącznego dająca porostu,
Wygłodzonych oraczów zachowa od postu.
Gdzie krainy przedajnych dłoń uprawia czarna
I po bagnach hoduje białych ryżów ziarna,
Ileż razy ubóstwem albo zbytkiem wody
Plon zaginął, a ziemlanka odpędziła głody
I z wnętrza ziemi sącząc potrzebne wilgocie,
Równie była obfitą w suszach i we słocie”.
Pomnik ziemniaka w Biesiekierzu

sobota, 19 października 2013

Jak III Rzesza opłakiwała śmierć Piłsudskiego

Informację o złym stanie zdrowia Józefa Piłsudskiego, podano oficjalnie po uroczystościach, 11 Listopada 1934 roku. Podczas  uroczystości, marszałek zasłabł. W związku z tym, skrócono część oficjalną obchodów. Konsylium lekarskie postanowiło sprowadzić do Polski z Wiednia wybitnego lekarza, prof. Karela Wenckebacha. Do Warszawy przyleciał on wiosną 1935 roku. Stwierdził u Piłsudskiego, chorobę nowotworową, nie zostawił żadnych złudzeń, iż marszałkowi zostało jedynie kilka tygodni życia.

Józef Piłsudski zmarł na raka wątroby w Belwederze, 12 maja 1935 roku o godzinie 20:45. Od razu ogłoszono żałobę narodową.

Do Berlina wieść o śmierci marszałka Piłsudskiego dotarła jeszcze przed północą. Nie ma co do tego wątpliwości, że wywołała ogromne wrażenie. Do polskiej ambasady zaczęły docierać kondolencje od władz III Rzeszy. Informacje podały też gazety m.in Völkischer Beobachter, która pisała : "Nowe Niemcy pochylą swe flagi i sztandary przed trumną tego wielkiego męża stanu, który pierwszy miał odwagę otwartego i pełnego zaufania porozumienia z narodowo-socjalistyczną Rzeszą". Niemieckie biuro informacyjne podało informację, iż wiadomość o śmierci  Piłsudskiego głęboko poruszyła niemieckie społeczeństwo, które  czuje się szczególnie bliskie Polakom, zwłaszcza że samo straciło  swojego wodza, rok wcześniej (1934) - marszałka Hindenburga. Prezydenta III Rzeszy.

Adolf Hitler ogłosił w III Rzeszy żałobę narodową i wysłał telegram do prezydent Ignacego Mościckiego  i rządu polskiego, w którym pisał :  „Głęboko poruszony wiadomością o zgonie Marszałka Piłsudskiego wyrażam Waszej Ekscelencji i rządowi polskiemu najszczersze wyrazy współczucia moje i rządu Rzeszy. Polska traci w powołanym do wieczności Marszałku twórcę swego nowego państwa i swego najwierniejszego Syna. Wraz z narodem polskim również naród niemiecki obchodzi żałobę z powodu śmierci tego wielkiego Patrioty, który przez swą pełną zrozumienia współpracę z Niemcami oddał nie tylko wielką usługę naszym krajom, ale przyczynił się ponadto w sposób jak najbardziej wartościowy do uspokojenia Europy." Do żony Piłsudskiego, Aleksandry Piłsudskiej, Hitler napisał: "Smutna wiadomość o zgonie Pani małżonka, jego ekscelencji Marszałka Piłsudskiego, dotknęła mnie bardzo boleśnie. Wielce szanowna, czcigodna Pani oraz Jej Rodzina zechce przyjąć wyrazy mojego głębokiego współczucia. Postać Zmarłego zachowam w swojej wdzięcznej pamięci."

Adolf Hitler uczestniczył także, we mszy świętej na cześć marszałka(Ostatnia, w której uczestniczył). Odprawiono ją, 18 maja 1935 r. w Katedrze św. Kingi w Berlinie przy symbolicznej trumnie Piłsudskiego. W uroczystościach udział wzięli przedstawiciele rządu III Rzeszy m.in : Joseph GoebbelsKonstantin von Neurath oraz przedstawiciele NSDAP i Wehrmachtu a także nuncjusz apostolski w  Niemczech Cesare Orseningo. Po nabożeństwie dwie kompanie Wehrmachtu oddały honory wojskowe.
Hitler uczestniczący w mszy za marszałka Piłsudskiego  


Po zdobyciu Krakowa przez wojska niemieckie,  6 września 1939 r. na rozkaz Hitlera, niemiecki dowódca gen. Werner Kienitz udał się na Wawel i złożył wieniec u grobu marszałka Józefa Piłsudskiego w krypcie pod wieżą Srebrnych Dzwonów, zaś przed kryptą wystawiono wartę  honorową.

Trumna z ciałem Józefa Piłsudskiego w krypcie na Wawelu

niedziela, 13 października 2013

Jak Polacy przechwycili V2



V2 - z niem. Vergeltungswaffe 2 czyli broń odwetowa 2.  Był to pierwszy w historii, udany konstrukcyjnie, rakietowy pocisk balistyczny. Został skonstruowany przez zespół niemieckich naukowców, pod przewodnictwem Wernhera von Brauna. Inna nazwa V2 z jaką możemy się spotkać to A4. Pocisk V2 jako pierwszy przekroczył linię Kármána ( wysokość 100 km), wchodząc w przestrzeń kosmiczną.  Prace nad tą nową bronią rozpoczęto już w połowie lat trzydziestych. Na badania przeznaczano ogromne środki, a nadzór spoczywał w rękach kierownictwa Wojsk Lądowych Wermachtu.  Na początku prace wykonywane były w doświadczalnym ośrodku rakietowym w pobliżu wioski Kumersdorf, na południe od Berlina. Ze względu na wagę przywiązywaną do prac nad nową bronią przez kierownictwo III Rzeszy jak i samego Adolfa Hitlera oraz z powodu niewystarczających możliwości ośrodka w Kumersdorfie, w 1937 wybudowano nowy ośrodek badawczy na wyspie Uznam w pobliżu wioski Peenemünde. W tym samym roku prace nad V2 zostały przeniesione do nowego ośrodka.


Do 1943 roku alianci nie zdawali sobie sprawy z wagi prac prowadzonych przez Niemców w ramach V2. Nie mieli też pojęcia o roli ośrodka w Peenemunde. Ważnych informacji dotyczących samego ośrodka jak i badań, nad którymi tam pracowano dostarczył wywiad AK w lutym 1943 roku. Informacje przesłane przez polaków, przyczyniły się do zbombardowania niemieckiego ośrodka przez brytyjskie lotnictwo, w nocy z 17 na 18 sierpnia 1943 roku. Aliancki nalot dał Niemcom dużo do myślenia. Postanowili przenieść badania do małopolski, a dokładnie na położony między Mielcem a Dębicą  poligon wojskowy SS "Heidelager". W tym miejscu, na terenie wysiedlonej wsi Blizny, utworzono ściśle strzeżoną strefę. We wrześniu  1943 roku, nowy poligon wizytował sam dowódca SS Heinrich Himmler.
  Do Blizny zaczęły przybywać transporty z różnych stron Rzeszy, z bardzo tajemniczymi ładunkami. Potem rozpoczęły się testy V2. Całą sprawą od razu zainteresowali się polscy partyzanci . Żołnierze z AK Okręgu Dębica, zdobyli masę informacji i liczne części z rozbitych rakiet. Części trafiały do laboratoriów AK, w ich  badaniach   brali udział miedzy innymi :  prof. Janusz Groszkowski, prof. Marceli Struszyński i inż. Antoni Kocjan. Dane które były przekazywane na Zachód uzyskiwały uznanie Brytyjczyków. Niektóre części trafiały nawet na biurko samego Churchilla. Polacy szybko doszli do wniosku, że nie uda im się szybko zrekonstruować rakiety, jeżeli nie będą mieli dostępu do nieuszkodzonej V2. Dlatego dowódca AK, gen. Tadeusz Bór-Komorowski wyraził zgodę na specjalną akcję Kedywu, której celem miało zostać pozyskanie pocisku.


Odpalenie rakiety V2 w ośrodku badawczym w Peenemünde. Zdjęcie wykonano 4 sekundy po starcie rakiety, w dniu 21 czerwca 1943 roku

Pierwszy plan zakładał bezpośredni atak na placówkę. Jednak został odrzucony z powodu zbyt dużych sił niemieckich, stacjonujących na tym obszarze. ( Po akcji ludność cywilną, na pewno spotkały by represje)
Ostatecznie przyjęto plan, w którym celem ataku stał by się pociąg przewożący V2. Według informacji wywiadowczych, transport rakiet z Rzeszy do Generalnego Gubernatorstwa odbywał się pociągami Kraków- Brzesko- Tarnów- Dębica do stacji Kochanówka, a dalej specjalnie zbudowaną linią, na poligon. Atak miano przeprowadzić  na odcinku  linii Brzesko-Tarnów. Zadanie to miał wykonać odział warszawskiego Kedywu w sile jednej kompanii. Uderzenie mało nastąpić, po zatrzymaniu pociągu czerwonymi światłami. Zlikwidowawszy ochronę transportu, zamierzano przeciągnąć pociąg na najbliższą stację. A tam przy pomocy dźwigu przeładować pocisk z pociągu na samochód ciężarowy. Potem miał zostać ukryty gdzieś na Podkarpaciu, gdzie mieli się nim zająć konspiracyjni naukowcy.

Dużym problemem logistycznym był załadunek i transport V2. Dowództwo Kedywu nakazało przygotowanie samochodu, mogącego uwieźć pocisk rakietowy o długości 15 metrów i ważący ok. 4 ton. Pace przy pojazdach zabrały najwięcej czasu, kiedy je skończono przyszła decyzja o opóźnieniu akcji o kilka tygodni. Powodem opóźnienia było zaangażowanie oddziałów Kedywu w uderzenia na mosty kolejowe, na linii Kraków-Lwów. Ta akcja miała pierwszeństwo, ze względu na lądowanie aliantów we Francji. Akcja ta mała utrudnić przerzut oddziałów Wermachtu, z frontu wschodniego. Pomimo tych wszystkich opóźnień, gdy było już wszystko dopięte na ostatni guzik, w rejonie Sarnak nad Bugiem spadł pocisk V2 i nie eksplodował.  Żołnierze AK szybko ukryli cenną zdobycz tak, iż Niemcy nie mogli jej znaleźć. Długo przygotowywana akcja została odwołana.

Po przebadaniu  przez naukowców z AK, zdobyta rakieta została  rozmontowana i wysłana drogą lotniczą do Londynu. 

 25 lipca 1944 roku o godzinie 19:28 z lotniska Campo Casale we Włoszech wystartowała Dakota z 267 Dywizjonu RAF'u a wylądowała, 23 minuty po północy na lądowisku "Motyl"  pomiędzy wsiami: Wał-Ruda, Zabawa i Jadowniki Mokre koło Tarnowa. W czasie tej akcji, która nosiła kryptonim "Most III" przerzucono do Polski między innymi : Kazimierza Bilskiego, Jana Nowaka, Leszeka Starzyńskiego,  i Bogusława Ryszarda Wolniaka.
Dakota należąca do 267 Dywizjonu RAF

Wraz z częściami V2 do Włoch przerzucono : Jerzego Chmielewskiego, Józefa Retingera, Tomasza Arciszewskiego, Tadeusza Chciuka  oraz Czesława Micińskiego.

Start samolotu nie odbył się bez problemów. Podmokły grunt sprawił, że samolot się zakopał. Dwie próby ruszenia maszyny zakończyły się niepowodzeniem. W zaistniałej sytuacji rozważano zniszczenie samolotu. Spróbowano jeszcze raz. Samolot opróżniono z bagażu i podłożono deski pod koła, po ponownym załadunku, Dakota wzbiła się powietrze. We Włoszech samolot wylądował o 5:43 nad ranem. Akcja razem z pobytem na ziemi w Polsce trwała 10 godzin i 15  min i było w nią zaangażowane ponad 400 osób.

Pomnik z okazji 60-lecia akcji III most


poniedziałek, 7 października 2013

Rosyjska dziura do piekła - najgłębszy odwiert na świecie

Podczas Zimnej Wojny, Rosja i USA rywalizowały we wszystkim. Kto pierwszy stanie na księżycu, kto będzie miał lepsze uzbrojenie itd. W końcu Rosjanie postanowili pobić Amerykanów w głębokości  odwiertu.  Amerykańska  dziura o nazwie " Bertha Rogers" znajdująca się w Oklahomie miała głębokość 9583 m i powstała po odwiertach ropy naftowej.



W 1970 roku na Półwyspie Kolskim, pośrodku niczego powstaje kilka budynków(baraki, magazyny, laboratoria). Rosjanie rozpoczynają  tak zwany projekt SG-3 (ros. Kolskaja Swierchglubokaja Skważina), czyli podróż w głąb ziemi. Przez lata projekt SG-3 pochłania miliony rubli, przewiercając się przez kolejne tony skał.  W 1974 roku SG-3 dotarł na głębokość 7263 m, po czym prace przerwano na rok, by przebudować ośrodek i zastąpić drewniane baraki czymś trwalszym i bardziej reprezentatywnym. Przebudowano także osłonę wiertni, która wyglądała jak wieża zamkowa. Do 7 km wiercenie przebiegało bez większych zakłóceń. Problemów przybywało wraz z głębokością. Wiertło trafiało na mało stabilne skały, dlatego dochodziło do częstych uszkodzeń i awarii. Aż w końcu 6 czerwca 1979 roku  Rosjanie pobili Amerykanów, ale to im nie wystarczyło chcieli wiercić dalej, ich następnym celem stało się 15000 m.


Po drodze do wnętrza ziemi dokonywano różnych, dziwnych odkryć. Na głębokości 3000 metrów naukowcy odkryli, warstwę skał, która ma identyczny skład co księżycowe kamienie, jeszcze głębiej odkryto znaczne pokłady złota. Jednak naukowców czekała smutna niespodzianka. Czym głębiej wiercono tym wyższa była temperatura. Szacowano, że na głębokości 12 262 temperatura będzie wynosić 100 stopnia, w rzeczywistości wynosiła 180, co poważnie utrudniało dalsze prace.

Pod koniec lat 80 pojawiać się zaczęły plotki. Mówiono, że na głębokości ok. 14 km natrafiono na coś w rodzaju pieczary, w której temperatura miała dochodzić do 1100 stopni. Z owej pieczary miały się dobywać dziwne dźwięki. Badacze zaciekawieni sprawą, mieli wpuścić do otworu mikrofon. Po analizie nagranych dźwięków, miano stwierdzić  że są to dźwięki wydobywające z gardeł torturowanych ludzi,w piekle.
  Plotkę to łatwo podłapały gazety i rozpowszechnili ją na cały świat.

niedziela, 6 października 2013

Wielki Mur Chiński - niezwykła budowla

Wielki Mur Chiński to bez wątpienia największa budowla obronna, jaką wzniesiono kiedykolwiek. Ma ok. 8851 km długości. Na tą długość składa się 6259 km rzeczywistego muru, 359 km rowów i 2232 naturalnych barier, takich jak  góry i rzeki. W większości encyklopedii podaje się,  iż mur ma 2400 km długości. Jednak to  tylko długość głównego odcinka, bez odnóg. Ściany zbudowano z wielkich płyt granitowych mających u podstawy 6,5 m, a u szczytu 5,6 metrów szerokości i 6,6 metrów wysokości. Mur wyposażony jest w liczne wieże obronne, strażnice i magazyny, w których przechowywano żywność i broń.

Wielki Mur w różnych okresach historycznych 


Pierwsze umocnienia powstawały już od 760 roku p.n.e , były budowane przez pojedyncze królestwa. Najstarsze źródła pisane na ich temat pochodzą z 656 roku p.n.e i dotyczą murów królestwa Chu.
Pierwszy " Wielki Mur" miał wznieść pierwszy cesarz Chin ( Qin Shi Huang ) w III w. p.n.e . Miała to być zarówno zapora przed najazdami jak i symbol potęgi władcy. Legenda głosi, że przy budowie tego muru miało zginąć ok.  mln robotników, których ciała miano  zamurować w ścianach.
   Wielki Mur Chiński budowano z przerwami ponad 2000 lat.  Ostatecznie budowę zakończono w XVI w. n.e .



     Mur, nawet w czasach swojej świetności , nie spełniał nigdy roli fortyfikacji, zdolnej zatrzymać silną armię. Stanowił jednak skuteczną zaporę przed atakami małych ord, zapewniając względny spokój, na terenach przygranicznych umożliwiając prowadzenia handlu wzdłuż Jedwabnego Szlaku.

 W przypadku zmasowanego ataku zorganizowanej armii, mur był prawie bezużyteczny, mógł jedynie spełniać funkcję  systemu wczesnego ostrzegania. Do przekazywania wiadomości alarmowych, na wypadek zbliżania się wojsk nieprzyjaciela, służyły wieże sygnalizacyjne rozmieszczone co 100 metrów, na których w  nocy zapalano ogień, a w dzień puszczano dym, który błyskawicznie był przekazywany wzdłuż całego kraju, systemem od "wieży do wieży ". W jego historii mur, był wielokrotnie forsowany przez ludy z Wielkiego Stepu( Turków i Mongołów).

Wbrew  powszechnemu przekonaniu, Wielki Mur Chiński nie jest widoczny ( gołym okiem ) z dalekiego kosmosu ( np z księżyca). Widoczny jest natomiast z niskiej orbity okołoziemskiej  tak samo jak, autostrady, lotniska czy tamy.

Wielki Mur ledwie widoczny z wysokości 2,5 km ( 97,5 km brakuje jeszcze do kosmosu)



sobota, 5 października 2013

Superczołg PL-01 - Nadzieja Polskiego Holdingu Obronnego

Na Międzynarodowym Salonie Przemysłu Obronnego w Kielcach (1-3 września) zaprezentowany został nowy, koncepcyjny pojazd bojowy polskiej konstrukcji. Czołg PL-01 CONCEPT powstaje we współpracy polskich firm z brytyjskim koncernem BAE Systems. Ten drugi odpowiada za produkcję i dostarczanie części elementów, ale projekt nowej maszyny jest jak najbardziej przejawem naszej rodzimej myśli technicznej.



PL-01 CONCEPT ma konstrukcję modułową - poszczególne systemy można skonfigurować zależnie od wymagań klienta. Najważniejszym priorytetem głównego producenta, czyli Polskiego Holdingu Obronnego, jest jednak spełnienie wymagań stawianych przez polskie Ministerstwo Obrony. Uzasadnione jest to tym, że PL-01 powstaje jako część wartego dziesiątki miliardów złotych programu modernizacji polskiej armii, który ma się zakończyć do 2022 roku. Sam czołg PL-01 ma zaś trafić do produkcji w 2018 roku.


Serce nowego czołgu będzie stanowić silnik hybrydowy( konkretnych informacji na temat osiągów, producenci nie chcą na razie zdradzić)






PL-01 CONCEPT będzie dysponował sporą siłą ognia dzięki zastosowaniu modułowej, bezzałogowej wieży, na której można zamontować działo kalibru 105 mm lub 120 mm. Będzie ono wyposażone w automatyczny system podawania amunicji, umieszczony z tyłu wieży. Pojazd będzie również posiadał karabin maszynowy 7,62 mm oraz zdalnie sterowany moduł uzbrojenia, który może zawierać karabin 7,62 mm, karabin większego kalibru - 12,7 mm lub 40 mm wyrzutnik granatów.

Sprawne prowadzenie ognia umożliwią systemy optoelektroniczne, które pozwolą na ciągłą obserwację otoczenia pojazdu zarówno w dzień, jak i w nocy. Nie zabraknie również systemów automatycznego wykrywania celów, naprowadzania pocisków i rozróżniania wróg-przyjaciel. Całość będzie podpięta do centralnego systemu zarządzania polem walki, który również powstaje w ramach wspomnianego wcześniej projektu modernizacji polskiej armii.




Polski wóz wsparcia piechoty "Anders"

Anders, został zaprojektowany przez gliwicki Ośrodek Badawczo-Rozwojowy Urządzeń Mechanicznych OBRUM sp. z o.o. Pierwszy prototyp skonfigurowany jako wóz wsparcia ogniowego publicznie zaprezentowany został we wrześniu 2010 roku na targach uzbrojenia w Kielcach. Platforma otrzymała nazwę na cześć generała Władysława Andersa. Matką chrzestną została córka generała, Anna Maria Anders. Przygotowanie oraz realizacja prototypu wozu kosztowały 20 mln