poniedziałek, 9 czerwca 2014

Jakiemu państwu Polska wypowiedziała wojnę w XX wieku

Choć przez cały XX wiek Polska prowadziła liczne wojny i konflikty, ale tylko raz wypowiedziała ją oficjalnie  i to komu... odległej o tysiące kilometrów Japonii. Jednak cesarstwo nie przyjęło wyzwania.

Przed wojną, w latach 20 i 30 XX nasze relacje z Japonią były bardzo dobre, wręcz wyśmienite. Członkowie cesarskiej rodziny przybywali nad Wisłę, a polscy politycy odwiedzali kraj kwitnącej wiśni, do tego podpisywano kolejne umowy i traktaty. Japoński czerwony krzyż  udzielał pomocy Polakom we wschodniej Rosji i Syberii. A przede wszystkim kwitła współpraca wywiadów obu państw, głównie przy pozyskiwania informacji na temat Związku Radzieckiego. Wszystko trwało w najlepsze, dopóki w 1939 Niemcy (główny sojusznik Japoński ) nie zaatakowały Polski, usuwając ją znów z mapy Europy.

Dwa lata później, 7 grudnia 1941 roku Japonia przyłącza się do wojny, atakując bazę marynarki wojennej US Navy w Pearl Harbor. Od razu po tym wydarzeniu USA rozpoczęły walkę na Pacyfiku. Wielka Brytania i jej sojusznicy, a raczej zaprzyjaźnione rządy na uchodźstwie Belgii, Holandii oraz Francuski Komitet Wyzwolenia Narodowego, pojmując powagę sytuacji, wypowiedziały wojnę Japonii. Za Anglią podążyły również polskie władze na uchodźstwie i 11 grudnia 1941 oficjalnie rzuciły wyzwanie Japonii. Oprócz aliantów stosunki dyplomatyczne z cesarstwem zarwały Wenezuela, Kolumbia, Egipt, Meksyk i Grecja.

Nic nie byłoby w tym dziwnego, gdyby Japonia podniosła  rzuconą polską rękawicę. Jednak tak się nie stało. Cesarstwo  nie przyjęła wypowiedzianej przez polski rząd na brytyjskiej ziemi wojny. Ówczesny premier Japonii Hideki Tōjō, tłumaczył to następująco:

Wyzwania Polaków nie przyjmujemy. Polacy, bijąc się o swoją wolność, wypowiedzieli nam wojnę pod presją Wielkiej Brytanii.

No i mamy tu dwie wyjątkowo niespotykane sytuacje: nie dość, że Polska wypowiada jedyną wojnę w całym stuleciu to jeszcze nie zostaje ona przyjęta przez drugą stronę, co na arenie międzynarodowej nie zdarza się  zbyt często. Ale nie to jest najdziwniejsze. II wojna światowa kończy się w 1945 kapitulacją Japonii i wygraną aliantów, a wojna polsko-japońska oficjalnie trwa aż  do roku 1957, kiedy to w  obecności wiceministra spraw zagranicznych PRL Józefa Winiewicza oraz działającego przy ONZ ambasadora Japonii Kase Toshikazu podpisano Układ o przywróceniu normalnych stosunków między Polską Rzeczpospolitą Ludową a Japonią.

Przez te kilkanaście lat, wojna trwała jedynie na papierze. Podczas niej  ani razu nie doszło do otwartego starcia pomiędzy siłami RP a Japonii. Choć to nie oznacza, ze  Polacy nie stanęli  oko w oko z cesarskim żołnierzem. Wręcz przeciwnie stawali i odnosili pokaźne sukcesy. M.in  pułkownik Witold Urbanowicz, który był pilotem w dywizjonie "Latających Tygrysów" - Amerykańskiej Grupie Ochotniczej. Do historii przeszły jego dokonania z czasu starcia nad Changde, gdzie  właściwie sam stoczył pojedynek z sześcioma myśliwcami japońskimi , a dwa z nich udało mu się nawet zestrzelić.

Mimo wypowiedzenia wojny, wywiady obu państw nadal ściśle ze sobą współpracowały w zdobywaniu danych o ZSRR i Niemcach. Polscy agenci podróżowali po świecie za sprawą paszportów dyplomatycznych  Mandżuko, jak pamiętamy z lekcji historii, kontrolowanego w czasie II wojny światowej przez siły Japońskie.

2 komentarze:

  1. Japończycy to honorowy naród od wieków

    OdpowiedzUsuń
  2. Taaa na pewno honorowy. Tylu chińskich niewinnych ludzi zabili, więcej niż niemcy polaków. No i co gorsza, Japonia miała z nazistami sojusz, więc Polska tym bardziej powinna być po stronie Chin, bo mieliśmy wspólnego wroga. A to że ten głupi premier czegoś tam nie przyjął to gówno znaczy, bo i tak jest kryminalistą.

    OdpowiedzUsuń