piątek, 28 lutego 2014

Jak alianci zachodni chcieli odebrać nam Ziemie Odzyskane...

Zaraz po zakończeniu II wojny światowej, zachodni alianci zapomnieli o naszym wkładzie w walkę z nazistami. Nikt już nie pamiętał, że walczyliśmy na wszystkich frontach, nieraz wykazując większą waleczność i odwagę niż niejedna armia brytyjska czy amerykańska. Nie dość, że pozwolili Stalinowi zagarnąć kresy, to jeszcze chcieli abyśmy oddali Wrocław, Szczecin i Świnoujście Niemcom . W obronie naszych zachodnich granic stanął nie kto inny jak Józef Stalin.


Winston Churchill już na konferencji poczdamskiej (17 lipca– 2 sierpnia 1945) wnosił by nie przekazywać Polsce niemieckich terenów na wschód od Odry i Nysy Łużyckiej. Twierdził, że wspiera nasze interesy :
Rekompensata powinna jakkolwiek odpowiadać stracie. Niczego dobrego nie przyniesie Polsce zdobycie tak wielkiej ilości dodatkowego terytorium
Na nasze szczęście Churchill przegrał wybory i musiał opuścić Poczdam. 28 lipca zastąpił go nowy brytyjski premier Clement Attlee. I tym samym komuniści zdołali przeforsować granice swojego satelitarnego państwa, wzdłuż Odry i Nysy. Jednak to nie był koniec problemów, a dopiero początek. Postępowanie zachodnich przywódców wydaje się zrozumiałe. W 1944 roku, Polska wpadła w sieci Związku Radzieckiego, więc alianci chcieli ją osłabić na tyle, na ile tylko było to możliwe. Okrojone z kresów państewko, wydawało im się mniejszym zagrożeniem, niż Polska z długą linią brzegową i dobrze rozwiniętym , bogatym Śląskiem. Było pewne, ze Polska nie wyrwie się prędko z komunistycznych macek, więc alianci postanowili zadbać o interesy Niemiec.


Orientacyjny przebieg linii Marshalla

Churchill dalej kontynuował swoją politykę. Twierdził, że zdominowały przez Stalina rząd polski. zgodził się na krzywdzące aneksje kosztem Niemiec. W tym miejscu należy wspomnieć, że polski rząd na uchodźstwie który to rząd  deklarował, że jest przeciwny przyłączeniu Wrocławia i Szczecina do Polski.. Zwolennicy zwrócenia Niemcom tego co stracili na rzecz Polaków, znaleźli się też za oceanem; amerykański sekretarz stanu w gabinecie Harry’ego Trumana, James Byrnes, który we wrześniu 1946 roku odwiedził Stuttgart, postulując przeciwko utrwaleniu polskiej granicy na zachodzie. Tego samego zdania był jego następca George Marshall. Skierował on propozycje do Związku Radzieckiego, by Polska oddała Niemcom; cały Dolny Śląski, Ziemię Lubuską i Pomorze Zachodnie aż do Kołobrzegu. Inne rozwiązanie zakładało umiędzynarodowienie Śląska.


Sprawa jeszcze bardziej przybrała na wadze, gdy znajdująca się pod nadzorem zachodnich aliantów część Niemiec odzyskała suwerenność jako Federalna Republika Niemiec(RFN). Nowy kanclerz Konrad Adenauer w 1951 roku, oświadczył ;
Chcę jasno powiedzieć, że dla nas ziemie po drugiej stronie Odry i Nysy są częściami Niemiec.
19 lat po tym, w 1970 roku w ramach grudniowej umowy pomiędzy Republiką Federalną Niemiec(RFN) a Polską Rzeczpospolitą Ludową Niemcy ostatecznie zrzekli się Śląska i Pomorza Zachodniego.

Polska niewątpliwie zatrzymała zachodnie województwa dzięki zabiegom Stalina. Jednak to nie był gest z dobrego serca; jak zawsze chodziło o politykę. Przywódca ZSRR jak najbardziej chciał oddać Pomorze i Śląsk Niemcom, ale pod warunkiem zjednoczenia RFN i NRD w jedno, zdominowane przez komunistów państwa. Dopiero w  1965 roku (12 lat po śmierci Stalina) Kreml zagwarantował Polsce nienaruszalność zachodniej granicy.

piątek, 31 stycznia 2014

Jak Hitler przejął 3620 hektarów amerykańskiej ziemi...


Jak to możliwe, że Hitler zajęty walka na froncie wschodnim, w 1942 roku opanowuje 3620 hektarów ziemi w samym środku Stanów Zjednoczonych w stanie Kolorado. Odpowiedź na pierwszy rzut oka wydaje się trudna, ale w rzeczywistości wyjaśnienie okazuje się banalne. 

Przejęcie 3620 hektarów ziemi w środku USA z technicznego punktu widzenia było niemożliwe. Samoloty nie mały tak ogromnego zasięgu by dolecieć, aż nad Kolorado i spuścić spadochroniarzy, którzy w desperackiej akcji zajęliby teren odpowiadający dzisiejszemu Białemustokowi. Desant i sabotaż też odpadają. Tak więc w 1942 roku burmistrz malutkiego miasteczka Kit Carson ogłosił, że przywódca III Rzeszy odziedziczył po krewnych 8960 akrów (czyli 3620 hektarów) wartościowej ziemi. Ziemia ta miała znajdować się ok 6,5 km od Kit Carson. Właściciel był wtedy zajęty wojną z ZSRR, pogromem Żydów i tym samym nie był zainteresowany spadkiem w odległej Ameryce. Dlatego też, miejscowi farmerzy zaczęli wypasać na niej swoje bydło. Jej dalsze losy nie są znane. Nie mówią na ten temat  żadne książki i publikacje. Hitler w Ameryce miał  trzech krewnych, lecz jakoś nie palili się porzucić mieszkania w Nowym Jorku i przenieść się na rodzinną własność na prerii. Wiadomo o nich niewiele. Pewne jest, że są to prawnukowie ojca Hitlera i mieszkają na Long Island pod  Louis i Brian mieszkają wspólnie w drewnianym domku i pracują jako ogrodnicy, podczas gdy Alexander jest emerytowanym psychologiem. Żaden z nich nie ma potomstwa. Amerykańscy krewni zgodzili się nie mieć dzieci, by wygasić ród Hitlera, ale jeszcze przed swoją śmiercią obiecali opublikować książkę.

sobota, 25 stycznia 2014

Marsz Śmierci z Auschwitz do Wodzisławia Śląskiego...


17 stycznia 1945 roku, niedługo przed wkroczeniem Armii Czerwonej, Niemcy ewakuowali obóz Auschwitz. W środku bardzo mroźnej zimy 56 000 więźniów przemierzyło 63 km do Wodzisławia Śląskiego, gdzie zostali zapakowani do wagonów towarowych i przewiezieni przez Czechy i Morawy do obozów Mauthausen i Buchenwaldu. Szacuje się że podczas marszu w wyniku zimna, głodu i egzekucji zginęło ok. 15 tysięcy ludzi. 
Trasa marszu 
21 grudnia 1944 r. gauleiter Górnego Śląska Fritz Bracht wydał rozkazy w sprawie ewakuacji jeńców, cywilów, robotników przymusowych i więźniów. Postanowiono, że w przypadku bezpośredniego zagrożenia przez Armię Czerwoną, ewakuowani powinni zostać przede wszystkim jeńcy i więźniowie. Akcja wyprowadzenia więźniów z Auschwitz otrzymała kryptonim "Karla".

Ewakuowani mieli być przede wszystkim więźniowie zdrowi i silni, którzy podołaliby trudom wielokilometrowego marszu. Jednak w kolumnie znajdowało się wiele osób chorych i skatowanych, również dzieci i matki w ciąży. Więźniowie obawiali się, że jeśli zostaną w obozie to zginą. W całym kompleksie Auschwitz hitlerowcy pozostawili ok 7 tys. skatowanych więźniów, których 27 stycznia 1945 roku oswobodzili żołnierze z 100. Lwowskiej Dywizji Piechoty Armii Czerwonej.

Na silnym mrozie przekraczającym czasami minus 20 stopni, ubrani jedynie w obozowe pasiaki i nocujący pod gołym niebem więźniowie musieli przejść dziennie około 20-30 km. Każde zatrzymanie lub odejście od kolumny kończyło się zawsze tak samo czyli rozstrzelaniem. Mimo to próby ucieczki i udzielania pomocy słabszym były bardzo częste. 

Świadkowie, którzy widzieli kolumny, opowiadali po wojnie o koszmarnych scenach. W 1978 roku mieszkanka Jastrzębia Zdroju Maria Śleziona wspominała, jak przed jej domem szła kolumna więźniów. Wśród nich była młoda kobieta w zaawansowanej ciąży, która nie miała już sił iść dalej.SS-man strzelił jej w twarz z pistoletu i drugi raz w brzuch.

Mieszkańcy miejscowości, przez które maszerowała kolumna często pomagali więźniom. Uciekinierów ukrywano w swoich domach nawet po kilka tygodni, aż do wyzwolenia.

Żydówka Helena Berman w styczniu 1946 roku w liście do rodziny, która jej pomogła napisała następująco:

"Mogłabym pisać w nieskończoność o tych chwilach pełnych poświęcenia i trwogi o nas i los moich wybawców, ale muszę streścić się do krótkiego: cześć i błogosławieństwo Boże naszym wybawcom, wielkim polskim sercom, gorącym polskim patriotom"

Na stacje kolejową w Wodzisławia Śląskiego kolumna doszła pomiędzy 19 a 23 stycznia. Więźniów od razu załadowano do wagonów węglowych i w wysokim mrozie i ucisku wysłano ich w głąb Rzeszy. 
Tablica na Piaskowej Górze w Wodzisławiu Śląskim
Na terenie województwa śląskiego w ponad 20 miejscowościach znajdują się miejsca pamięci marszu śmierci. Ponad 800 ofiar zamordowano w Rybniku.

Źródło; dzieje.pl

niedziela, 12 stycznia 2014

Huzarzy Śmierci - elitarna polska jednostka, która niosła śmierć

W 1920 roku, gdy nad Wisłę nadciągnęła "czerwona zaraza",  młode państwo polskie było w beznadziejnej sytuacji. Armia, która w maju triumfalnie wkraczała na ulice Kijowa, już latem została zmuszona do odwrotu  pod Warszawę. Potrzebna szybko była jednostka, która przeciwstawiła by się armii Budionnego i Woroszyłowa. W lipcu 1920 roku, porucznik Józef Siła-Nowicki otrzymał rozkaz stworzenia ochotniczego oddziału kawalerii w Białymstoku. I tak  23 lipca powstał Ochotniczy Dywizjon Jazdy 1 Armii. O samym dowódcy nie wiadomo dziś prawie nic; nie zachowały się nawet jego fotografie. Wiadomo jedynie, że uczestniczył w pierwszej wojnie światowej, w armii któregoś z zaborców. Siła-Nowicki nazwał swój nowo powstały oddział, dywizjonem Huzarów Śmierci. Prawdopodobne jest, że nazwę tę przejęto od pruskiej elitarnej kawalerii, która wsławiła się w czasie wojny z Francją w 1870 i  podczas I wojny światowej. Husarze nosili czarne mundury, a na czapkach zaraz pod orzełkiem widniały charakterystyczne emblematy - czaszka ze skrzyżowanymi piszczelami lub mieczami na tle krzyża rycerskiego.

Już kilka dni po utworzeniu jednostki, zgłosiło się 50 ochotników. Były to głównie niedobitki z rozbitych oddziałów walczących na wschodzie z Armią Czerwoną. Po niedługim czasie do jednostki zaciągnęło się ok. 500 ochotnikó. Utworzono więc, 2 szwadrony konnych i  pluton ciężkich karabinów maszynowych.

Swój chrzest bojowy Dywizjon Huzarów przeszedł niedaleko wsi Dzierzby, gdzie żołnierze z pieśnią na ustach przeprowadzili zwycięską szarżę na bolszewików; w walce zdobyto dwa karabiny maszynowe.
Wkrótce do Huzarów włączono Samodzielny Szwadron Policji Konnej, który zbierał się w Łodzi. 118 żołnierzy przedstawiało wysoką wartość bojową, ponieważ byli to przeważnie weterani I wojny światowej, którzy walczyli w armiach zaborców.
Zaświadczenie o nadaniu odznaki Huzarów Śmierci z podpisem porucznika Siły-Nowickiego 

13 sierpnia Huzarzy skierowani zostali do patrolowania rejonów rzeki Narwi, gdzie mieli zapobiec przekroczeniu przez Sowietów, tej ostatniej naturalnej przeszkody przed stolicą; w razie ataku musieli stawiać opór aż do przybycia piechoty. Najcięższe boje dywizjon stoczył o przyczółek mostowy, gdzie kilkakrotnie udało im się odeprzeć liczebniejszych komunistów. Podwładni  porucznika Siły-Nowickiego zajęli także miasteczko Serock, gdzie zdobyli 5 ekaemów, 30 koni i wzięli do niewoli 50 jeńców. W pogoni za uciekającym przeciwnikiem pojmali kolejnych 100 jeńców. W bitwie pod Myszyńcem, w walce z dużo liczniejszym przeciwnikiem, zdobyli aż osiem radzieckich dział. W tym miejscu należy zaznaczyć, że Huzarze nie przegrali ani jednej bitwy. Żołnierze z pod znaku trupiej czaszki szybko zyskali złą sławę w szeregach wrogich wojsk. Wszystko dzięki pogłoską, że Husarze są bezwzględni, a pojmanych zabijają na miejscu. Dziś trudno określić ile w tym jest prawdy. Do naszych czasów  nie zachowały się prawie żadne dokumenty dotyczące Dywizjonu Huzarów Śmierci. Dlatego też trudno potwierdzić lub odrzucić te plotki. Lecz pewne jest, że to czerwonoarmiści pierwsi zaczęli zabijać jeńców, palić wsie i dokonywać rabunków. 


W listopadzie 1920 roku dywizjon przeniesiono na wileńszczyznę, gdzie zostali włączenie do Armii Litwy Środkowej. 27 kwietnia 1922 roku jednostkę rozwiązano, a na jej podstawie powstał II Dywizjon 3 Pułku Strzelców Konnych.

niedziela, 15 grudnia 2013

Polak Węgier dwa bratanki, czyli dlaczego w 1939 roku Węgrzy odmówili Hitlerowi ataku na Polskę...

Prędzej wysadzę nasze linie kolejowe, niż wezmę udział w inwazji na Polskę. Ze strony Węgier jest sprawą honoru narodowego nie brać udziału w jakiejkolwiek akcji zbrojnej przeciw Polsce - Tak pisał 24 lipca 1939 roku, w depeszy do Hitlera, premier Węgier Pál Teleki. Odmowa współpracy rozwścieczyła niemieckiego dyktatora. Węgrzy pomagali polskim uchodźcom; a w czasie powstania węgierskie jednostki stacjonujące w Warszawie wspierały AK. Podjęto też rozmowy o przejściu 20 tys. Węgrów na stronę powstańców. Dlaczego właściwie Węgrzy nie chcieli uderzyć na Polskę??Kiedy rozpoczęła się polsko-węgierska przyjaźń? Jak wyglądały stosunki polsko-węgierska na długo przed rozpoczęciem II wojny światowej.



By odpowiedzieć na powyższe pytania musimy cofnąć się do średniowiecza, a dokładnie do XI i XII wieku. To właśnie w tych stuleciach nasze narody zbliżyły się do siebie; a wszystko za sprawą koalicji antyniemieckiej  mającej na celu przeciwstawienie się ekspansji Cesarstwa Niemieckiego. Stosunki między Polakami a Węgrami zacieśniły się w XIV wieku. Doszło wtedy do zawarcia unii personalnej, w wyniku której w 1370 królem Polski został dotychczasowy władca Węgier - Ludwik I. Panował w obu królestwach do swojej śmierci (1382). W Polsce tron po nim objęła młodsza z jego córek Jadwiga. Ponad pół wieku później, w 1440 oba państwa ponownie połączyła osoba wspólnego króla. Został nim Władysław III Warneńczyk, syn Władysława Jagiełły. Druga unia polsko-węgierska przetrwała zaledwie cztery lata i zakończyła ją klęska z Turkami pod Warną (1444) oraz śmierć króla Władysława poniesiona w tejże bitwie. W relacjach zdarzały się też napięcia, głównie chodziło o rywalizację o Ruś Halicką.


W 1526 roku w bitwie pod Mohaczem, wojska węgierskie zostały rozbite przez armię turecką. W czasie bitwy śmierć poniosło ok. 18 tys. rycerzy węgierskich i 3000 polskich. W wyniku tak miażdżącej klęski na Węgrzech nastąpiła woja domowa, w wyniku której Księstwo Węgier rozpadło się na trzy części.
W tym okresie do Polski wyemigrowało wielu Węgrów. W Tarnowie schronił się między innymi król Węgier Jan Zápolya, który zabiegał o poparcie polskich magnatów w odzyskaniu tronu. Kraków stał się dla Węgrów ważnym centrum kultury. W XVI wieku wydano w nim blisko 160 książek w języku węgierskim.


Za czasów panowania Batorego na polskim tronie, nastąpił ożywiony rozwój wzajemnych kontaktów między Węgrami a Polską. Batory zreorganizował wojsko koronne korzystając z wzorów węgierskich (utworzono piechotę wybraniecką wyposażoną w rusznice i toporki do budowy mostów i umocnień polowych). Korzystał także z bardzo przydatnej w zdobywaniu twierdz formacji piechoty węgierskiej.
Willam Baur: Węgrzy i Polacy (XVII w.) w Muzeum Czartoryskich w Krakowie

17 lat po powstaniu listopadowym, odzyskać suwerenność próbowali Węgrzy. W 1848 roku na Węgrzech wybuchło powstanie; inicjatywa ta spotkała się z poparciem polskich władz na emigracji. W walkach o wolność wziął udział 3-tysięczny legion polski pod dowództwem gen. Józefa Wysockiego. Naczelnym wodzem rewolucji węgierskiej został Józef Bem, obecnie jest wielkim bohaterem narodowym tego kraju. 


Podczas wojny polsko-bolszewickiej w 1920 roku, Węgry były jedynym krajem w regionie, który zaoferował nam pomoc militarną w wysokości 30 tys. kawalerzystów. Siły te nie zasiliły jednak obrony kraju ze względu na brak zgody rządów Czechosłowacji i Rumunii na przejazd oddziałów węgierskich przez terytoria tych krajów. Czesi nie chcieli nawet przepuścić transportów broni dla polskiego wojska, które Węgrzy postanowili przekazać wojsku polskiemu do walki z komunistami. Ostatecznie dzięki zgodzie Rumunii, Węgry dostarczyły do Polski własnym taborem kolejowym broń i amunicję.


W sumie dostarczono w krytycznym momencie wojny na własny koszt : 48 mln naboi karabinowych do Mausera, 13 mln naboi do Mannlichera, amunicję artyleryjską, 30 tysięcy karabinów Mauser i kilka milionów części zapasowych, 440 kuchni polowych, 80 pieców polowych. 12 sierpnia 1920 do Skierniewic dotarł transport m.in. 22 mln naboi do Mausera. 


Emocjonalny związek między narodami nie został rozbity nawet podczas II wojny światowej, gdy Węgry stanęły po stronie III Rzeszy; wręcz przeciwnie. Już w kwietniu 1939 roku szef węgierskiej dyplomacji Istvan Csaky w liście do posła Villaniego pisał, że w czasie ewentualnej wojny przeciw Polsce Węgry nie mogą w niej wziąć udziału. 


„Nie jesteśmy skłonni brać udziału ani pośrednio, ani bezpośrednio w zbrojnej akcji prze­ciw Polsce. Przez «pośrednio» rozumiem tu, że odrzucimy każde żądanie, które prowadziłoby do umożliwienia transportu wojsk niemieckich pieszo, pojazdami mechanicznymi czy koleją przez węgierskie terytorium dla napaś­ci przeciw Polsce. Jeżeli Niemcy zagrożą użyciem siły, oświadczę katego­rycznie, że na oręż odpowiemy orężem.”


Csaky podkreślił również fakt, że sympatia wobec Polaków jest na Węgrzech tak duża, że jakikolwiek, pośrednie bądź bezpośrednie, wystąpienie Węgier przeciw Polsce mogłoby doprowadzić do niepokojów społecznych w jego kraju.
„Jeślibyśmy zaś pozwolili Niemcom – czy to bez żadnego sprzeciwu, czy po ewentualnym proteście – na to, aby z naszego terytorium walczyli przeciw Polsce, wybuchłaby tu rewolucja i nastąpiłby taki wstrząs moralny, że stracilibyśmy wiarę w siebie”.
Premier Węgier Pál Teleki stanowczo odmówił Adolfowi Hitlerowi możliwość dokonania inwazji na Polskę z terytorium Węgier. W depeszy premiera Pala Telekiego do Adolfa Hitlera z 24 lipca 1939, czytamy iż Węgry „nie mogą przedsięwziąć żadnej akcji militarnej przeciw Polsce ze względów moralnych”. List ten wywołał wściekłość kanclerza Trzeciej Rzeszy. Premier Węgier w porozumieniu z regentem Miklosem Horthym nakazał zaminowanie tuneli na trasie linii kolejowej i ich wysadzenie w powietrze w przypadku próby sforsowania siłą przez Niemców.


Po ataku Niemców na Polskę, na Węgrzech schronienie znalazło tysiące uchodźców; otwarto również szkoły dla polskich dzieci. Do maja 1940 roku z Węgier do Francji ewakuowano ok 35 tys. osób; co miało istotny udział w tworzeniu Polskich Sił Zbrojnych na Zachodzie. 
Uchodźcy polscy w czasie II wojny światowej na Węgrzech upamiętnieni w Leányfalu.
W czasie powstania warszawskiego węgierskie wojska stacjonujące w Warszawie otrzymały zakaz walki po stronie polskiej, ponieważ występowało duże prawdopodobieństwo, iż Węgrzy przejdą na stronę powstańców. Niemcy jednak mieli dobre przeczucie; już 15 sierpnia 1944 roku odbyły się tajne pertraktacje pomiędzy dowództwem II węgierskiego korpusu rezerwowego gen. Beli Lengyela, a szefem mokotowskiego Biura Informacji i Propagandy płk. Janem Stępniem „Szymonem”. Węgrzy zaoferowali przejście ok. 20 tys. wojsk węgierskich znajdujących się na terenie okupowanej Polski na polską stronę oraz militarne wsparcie Armii Krajowej w akcji Burza. Według planu przedstawionego przez Węgrów przedstawiciel KG AK miał polecieć samolotem do Budapesztu w przebraniu węgierskiego oficera aby na ten temat rozmawiać bezpośrednio z Horthym, który chciał wykorzystać kontakty Polaków do przejścia na stronę aliantów. Podczas kolejnego spotkania między gen. Lengyelem i gen. Szabo płk. Stępień oświadczył, że AK nie może udzielić żadnych gwarancji co do powodzenia rozmów z aliantami, ponieważ równie trudna jest sytuacja Polaków. Wobec tego dowództwo węgierskie zaoferowało transport przedstawiciela AK własnym samolotem do Londynu w celu przeprowadzenia trójstronnych rozmów na ten temat z przedstawicielami aliantów. O rokowaniach dowiedział się niemiecki wywiad, który odwołał węgierskie dywizje z frontu nad Wisłą. Mimo to zanotowano jednak kilka przypadków walki Węgrów po polskiej stronie podczas powstania.
Grób w Raszynie Józefa Vonyika oraz 6 węgierskich żołnierzy, którzy polegli w powstaniu warszawskim po stronie polskiej
Źródło : pl.wikipedia.org

poniedziałek, 9 grudnia 2013

Car tank - największy czołg jaki kiedykolwiek zbudowano...

Pierwszy raz na polu bitwy czołgi pojawiły się  prawie 100 lat temu. Od tego momentu zaczęły powstawać, coraz nowsze, lepsze ale bardzo podobne do siebie, to znaczy : wszystkie  poruszały się  na gąsienicach, posiadały obrotową wieżę, na której umieszczony był karabin lub działko. Dziś mówiąc "czołg", własnie taką maszynę mamy na myśli. Lecz powstały czołgi, które ani trochę nie przypominały znanego nam pojazdu pancernego; jednym z nich był właśnie Car tank.



Car tank (Nietoperz, Tsar Tank, znany również jako czołg Lebiedienki) został skonstruowany przez inżyniera Nikołaja Lebiedienkę, w latach 1914-1915. Rosyjski konstruktor wykonawszy drewniany model poruszający się za pomocą mechanizmu gramofonu, zaprezentował go carowi Mikołajowi II, który po dokładnym obejrzeniu dał zielone światło do stworzenia prototypu.

Ta niezwykła maszyna poruszała się na dwóch przednich  kołach o średnicy 9 metrów, każde oraz jednym tylnym, o średnicy 1,5 metra. Koła były napędzane przez dwa silniki Maybacha o mocy 240 KM, każdy.  Głową tego dziwoląga była wieża umieszczona ok. 5 metrów nad ziemią. Po jej bokach umieszczono stanowiska ogniowe, a na środku wieżę obrotową, z dwoma działkami i dwoma karabinami maszynowymi. Planowano także  umieścić działka na dolnej wieży, jednak zrezygnowano z tego rozwiązania. Czołg mierzył ok. 17 metrów długości i 12 szerokości. Dokładnych osiągów nie dało się obliczyć, planowano jednak, że pojazd rozpędzi się maksymalnie do 17 km/h. Te istne monstrum ważyło ok. 60 ton i było obsługiwane przez  załogę liczącą 10 osób.

Ogromne przednie koła miały pokonywać niemalże wszystkie przeszkody- prawda natomiast była inna. Tylne koło często grzęzło w miękkiej ziemi, a silniki napędzające przednie koła były zbyt słabe by wydostać czołg z błota.

W 1917 roku przeprowadzono pierwsze testy. Zakończyły się jednak fiaskiem. Konstruktorzy podjęli pracę nad zastosowaniem silniejszych silników, lecz porzucono projekt  z powodu dużych kosztów. W 1923 Car tank został zezłomowany.

Rosjanie chcieli użyć tego giganta do przełamania linii frontu. Niemcy zobaczywszy coś tak wielkiego, mieli uciekać gdzie pieprz rośnie. Konstruktorzy twierdzili, że za pomocą Car czołga  odniosą zwycięstwo nad przeciwnikiem  w ciągu  jednej nocy. Rzeczywistość natomiast przedstawiała się zupełnie inaczej; gdyby nawet Car tank nie zakopał się gdzieś w drodze na front, to byłby łatwym celem dla artylerii wroga.

piątek, 29 listopada 2013

Zapomniany Polak, który wyrządził nazistom więcej szkód niż niejedna armia.

Jerzy Iwanow-Szajnowicz to prawdziwy James Bond polsko-brytyjskiego wywiadu. Podczas II wojny światowej, sam wysadzał niemieckie okręty i statki zaopatrzeniowe. Na wyspie Faros spalił całą flotyllę kutrów, wyładowanych po brzegi amunicją. Razem ze współpracownikami zniszczył 400 niemieckich samolotów. Planował nawet zamach na Mussoliniego. Dziś jest bohaterem narodowym Grecji. W 1972 roku w Salonikach, na jego cześć odsłonięto pomnik. 


Jerzy urodził się w 1911 roku w Warszawie, jako syn rosyjskiego pułkownika, Władimira Iwanowa i warszawianki Leonardy Szajnowicz. Szczęśliwe małżeństwo jednak szybko  się rozpadło, a jego matka wyszła ponownie za mąż za greckiego biznesmena. Przeprowadziła się do Salonik, zostawiając swojego syna w kraju, pod opieką rodziny. Gdy skończył 14 lat pojechał do matki. Młody Iwanow maturę zdał w 1933 roku, w Liceum Francuskiej Misji Świeckiej. W 1938 roku ukończył studia w Belgii, jako magister nauk rolniczych. Biegle opanował : angielski, niemiecki, rosyjski, francuski i gracki. Świetnie pływał i szybko zaczął osiągać sukcesy w tej dyscyplinie. W czasie studiów został mistrzem Belgii w pływaniu. W 1935 roku dzięki swoim staraniom otrzymał polskie obywatelstwo. Każde wakacje spędzał w Polsce - był bardzo przywiązany do ojczystego kraju. Podczas jednego z pobytów, zapisał się do Akademickiego Związku Sportowego. W 1937 roku wywalczył mistrzostwo Polski w kategorii  piłka wodna . Jako zawodnik kadry narodowej licznie reprezentował nasz kraj na zagranicznych zawodach.

Wojna Jerzego Iwanowa-Szajnowicza zastała w Grecji. W maju 1940 rozpoczął współpracę z polską placówką wojskową w Salonikach. Pomagał uchodźcom, którzy trafili do Grecji z Rumunii i Węgier. Gdy Grecję zajęli Niemcy, Szajnowicz przedostał się do Palestyny, gdzie czekał na skierowanie do Samodzielnej  Brygady Strzelców Karpackich.  Jednak ze względu na niezwykłą sprawność fizyczną, został odesłany do dyspozycji Konsula Generalnego RP w Jerozolimie. Lecz ostatecznie trafił do dyspozycji wojsk brytyjskich. Po szkoleniu w Aleksandrii, jako agent nr 033B, został przetransportowany do Grecji na pokładzie brytyjskiego okrętu podwodnego o nazwie "Thunderbolt". Tam zaczął używać konspiracyjnego  nazwiska  Kiriakos Paryssis. W późniejszych okresach wielokrotnie zmieniał nazwiska i wygląd, by nie zostać zdekonspirowanym.


Szajnowicz w Grecji nawiązał współpracę z tamtejszym ruchem oporu i  stworzył rozbudowaną siatkę wywiadowczo-dywersyjną. Za pomocą radiostacji przekazywał Brytyjczykom informacje na temat : wojsk niemiecko-włoskich, przebywających w Grecji i konwojach płynących do Afryki Północnej, by wesprzeć wojska Rommla.

Jerzy najbardziej jednak zasłynął ze swojej działalności dywersyjnej. Zatrudnił się w zakładach Malzinotti w Nowym Faleronie. Zniszczył lub uszkodził tam, razem ze swoją grupą ok. 400 niemieckich samolotów, które dopiero co wyszły z naprawy. Dywersanci wrzucali do baków, substancje zmieniające skład chemiczny paliwa. Dzięki swoim znakomitym umiejętnościom  pływackim, Jerzy montował na kadłubach statków miny magnetyczne, które bez większego problemu niszczyły je. W taki lub podobny sposób zatopił wiele wrogich okrętów (m.in dwa U-Booty i dwa kontrtorpedowce). Na wyspie Faros zniszczył całą flotyllę kutrów, zapakowanych amunicją, która była przeznaczona dla wojsk Gen. Rommla w Afryce Północnej.

Iwanow-Szajnowicz przygotował też zamach na Mussoliniego, który w Grecji wizytował swoje wojska. Zamach zakończył się niepowodzeniem, gdyż włoski dyktator zamiast nocować w ateńskim hotelu "Grande Bretagne", noc spędził w włoskiej ambasadzie.

Niemcy robili wszystko by złapać Iwanowa, wszędzie widniały plakaty z jego podobizną - wyznaczono ogromną nagrodę za jego schwytanie. Jerzy był trzy razy łapany przez Gestapo. Jednak dwa razy udało mu się uciec. 8 września 1942 roku został  rozpoznany i zdradzony przez swojego znajomego. 2 grudnia, tego samego roku, sąd III Rzeszy  skazał go na potrójną karę śmierci. Zginął 4 stycznia 1943 roku zraniony przez SS-mana podczas próby ucieczki już z miejsca straceń - strzelnicy wojskowej w dzielnicy Aten Kesariani, następnie rozstrzelany, wraz z innymi skazańcami.
Pomnik Jerzego Iwanowa-Szajnowicza w Salonikach

 Szajnowicz został pośmiertnie oznaczony Orderem Virtuti Militari.W lipcu 1945 marszałek Harold Alexander ogłosił podziękowanie dla Iwanowa w imieniu Narodów Sprzymierzonych, a królowa Elżbieta II w kilka lat po śmierci agenta przekazała rodzinie zmarłego 1000 funtów w uznaniu jego zasług.

poniedziałek, 25 listopada 2013

Ciekawostki o Słowianach...


  •   Słowianie zasiedlili Grecję (Peloponez), Kretę, Azję Mniejszą, Syrię, Półwysep Iberyjski, Maroko. Liczni Słowianie występowali w Egipcie. Poza tym osady słowiańskie znaleziono w Skandynawii, Islandii i w północnych Włoszech. 
  • Słowianie, co było rzadkością w średniowieczu, dbali o higienę. Każda wieś posiadała przynajmniej jedną łaźnię.
  • Słowianie wprowadzili do Europy piece, które były umiejscowione wewnątrz chat. Rzecz wówczas niespotykaną.
  • Zanim u Słowian pojawiły się koty, ich rolę spełniały łasice...  
  • Słowianie wyobrażali sobie, że w centrum świata jest potężne drzewo życia (np. dąb), którego korzenie sięgają świata podziemnego (umarłych), pień znajduje się w świecie ludzi, a korona drzewa znajduje się w krainie bogów. W korzeniach na złotym tronie siedzi Weles a Perun przebywa wśród gałęzi drzewa. To wyobrażenie jest obecne w kulturze ludowej do czasów obecnych. W bajkach występują drzewa, w których korzeniach żyje ogromna żmija.
    Osada w Biskupinie 
  • Wiele niemieckich miast zostało założonych przez Słowian m.in Berlin, Drezno, Lipsk, Greifswald, Brema, Wolgast
  • Zmarłym zostawiano w ustach monety na opłacenie podróży w zaświaty. Zwyczaj ten panował na wsi polskiej do poł. XIX w (świadczą o tym daty monet znalezionych w ustach zmarłych podczas wykopalisk).
  • Wiara w wampiry była powszechna na całej Słowiańszczyźnie. I to właśnie od Słowian rozpowszechniła się na cały świat.  Co ciekawe przebicie kołkiem nie było jedyną metodą. Stosowano też przecinanie kolan i innych stawów, umieszczano pod plecami noże i inne ostre przedmioty, obcinano głowę i zakopywano ją w innym miejscu, bądź umieszczano między nogami, przywalano delikwenta głazami. Wiara w wampiry być może brała się stąd, że człowiek po śmierci przechodzi gigantyzm pośmiertny, czyli rozdęcie ciała gazami gnilnymi. Stąd opisy potencjalnych wampirów jako istot rozdętych, opitych krwią (staropolskie ąpir oznacza kogoś rozdętego). Wbiciu kołka miał towarzyszyć syk śmiertelnie rannego potwora, tymczasem mógł to być dźwięk nagle wyzwolonych gazów.
  • Skandynawowie przejęli od Słowian topór. Nawet nazwa pozostała ta sama taparoex.
  • Słowianie budowali wspaniałe łodzie przystosowane do podróży morskiej. Różniły się one od skandynawskich tym między innymi, że były mniej smukłe, czyli mniej szybkie i mniej zwrotne, ale za to mniej wywrotne i przystosowane do transportu koni (ogółem do łodzi wchodziło 40 ludzi i kilka koni). Na tych łodziach Słowianie łupili Wikingów. Nazwy czterech rodzajów statków przejęli Wikingowie. Ich łodzie były budowane przy użyciu gwoździ, Słowianie używali drewnianych klinów.
  • Słowianie byli mistrzami w budowie drewnianych mostów. Najdłuższy z nich na jeziorze Teterow (Niemcy) liczy 3 m szerokości i 750 m długości.
  • Słowianie jako pierwsi zaczęli chmielić piwo. Znaleziska archeologiczne świadczą, że na terenie dzisiejszej Polski piwo istniało od zarania dziejów. Słowiańskie piwo było : lekkie, musujące, zielonkawe i wyrabiane początkowo z drobno zmielonej pszenicy.

Źródło : http://www.kns.us.edu.pl

sobota, 23 listopada 2013

Gen. Edward Rydz-Śmigły - bohater czy tchórzliwy nieudacznik...

Po śmierci Piłsudskiego, kreowany na wielkiego męża stanu i bohatera. Gdy rozpoczęła się wojna, okazał się zwykłym nieudacznikiem, który nie umie racjonalnie myśleć i tchórzem, który opuszcza swoich dzielnie walczących żołnierzy... 


 Choć we wrześniu 1939 roku, "Śmigły" okazał się słabym i mało charyzmatycznym dowódcą, to bez wątpienia był dobrym żołnierzem. Dryg do walki wykazał już w Związku Walki Czynnej, do którego wstąpił, gdy studiował w Krakowie. To właśnie tam osobiście poznał Józefa Piłsudskiego.Walczył w Legionach Polskich. W swojej "legionowej" karierze doszedł do stanowiska zastępcy dowódcy I Brygady. W 1918 roku, po uzyskaniu niepodległości Rydz- Śmigły został awansowany, przez Piłsudskiego do stopnia generała. Jednak Komendant polecił mu, by nie wtrącał się do polityki, tylko był dalej żołnierzem..
 Podczas wojny polsko-bolszewickiej, również wykazał się swoimi zdolnościami. Dowodząc grupą uderzeniową, która rozbiła bolszewicką 12 armię, zajął Kijów. Podczas " Bitwy Warszawskiej" stanął na czele Frontu Południowo-Wschodniego i Środkowego.

Rydz- Śmigły w 1917 roku

Tak o Edwardzie Rydzu- Śmigłym pisał w 1922 roku Józef Piłsudski :
"Pod względem charakteru dowodzenia: Silny charakter żołnierza, mocna wola i spokojny, równy opanowany charakter. Pod tymi względami nie zawiódł mnie ani w jednym wypadku. Wszystkie zadania, które mu stawiałem jako dywizjonerowi czy dowódcy armii, wypełniał zawsze energicznie, śmiało, zyskując w pracy zaufanie swoich podwładnych, a rzucałem go zawsze podczas wojny na najtrudniejsze zadania. Pod względem mocy charakteru i woli stoi najwyżej pośród generałów polskich. Z podwładnymi jest równy, spokojny, pewny siebie i sprawiedliwy. Natomiast co do otoczenia własnego i sztabu – kapryśny i wygodny, szukający ludzi, z którymi by nie potrzebował walczyć lub mieć jakiekolwiek spory. W pracy operacyjnej ma zdrową, spokojną logikę i uporczywą energię do spełniania zadania. Śmiałe koncepcje go nie przerażają, niepowodzenia nie łamią. Szybko zyskuje duży wpływ moralny na podwładnych. Piękny typ żołnierza, panującego nad sobą i mającego silną dyscyplinę wewnętrzną. Pracuje zawsze dla rzeczy nie dla ludzi. Pod względem objętości dowodzenia: Polecam każdemu dla dowodzenia armią. Jeden z moich kandydatów na Naczelnego Wodza. Bałbym się dla niego dwóch rzeczy: 1) że nie dałby sobie rady w obecnym czasie z rozkapryszonymi i przerośniętymi ambicjami generałami i 2) nie jestem pewien jego zdolności operacyjnych w zakresie prac Naczelnego Wodza i umiejętności mierzenia sił nie czysto wojskowych, lecz całego państwa swego i nieprzyjaciela"
Zaraz po śmierci marszałka Józefa Piłsudskiego, prezydent Ignacy Mościcki i premier Walery Sławek powołują "Śmigłego" na stanowisko Generalnego Inspektora Sił Zbrojnych. 11 listopada 1936 roku zostaje powołany przez prezydenta Mościckiego na Marszałka Polski. Premier Sławek jednak nie był poplecznikiem Rydza- Śmigłego. I na stanowisku Marszałka widział bardziej gen. Gustawa Orlicza-Dreszera.  Dlatego Smigły jest często obwiniany za samobójczą śmierć Sławka. Marszałek działając w porozumieniu z prezydentem, doprowadził do znacznego  zmarginalizowania tego polityka. 2 kwietnia 1939 roku, Sławek strzelił sobie z pistoletu w usta. Rydz- Śmigły uczestniczył w pogrzebie. Gdy trumnę ściągano z katafalku najbliżsi przyjaciele byłego premiera otoczyli ją, by marszałek nie mógł do niej dojść, ponieważ uważali, że to przez Śmigłego, Sławek zginął.
Prezydent Ignacy Mościcki wręcza buławę marszałkowską Edwardowi Śmigłemu-Rydzowi

Po wyborze Śmigłego na marszałka nastąpił wzrost jego znaczenia. Zaczął zachowywać się tak, jak by uderzyła mu woda sodowa.

Janusz Jędrzejewicz wysunął następującą opinię :
 „Ten miły kulturalny, inteligenty człowiek uległ jakby zaczadzeniu w dymach pochlebstw otoczenia, często najfatalniej dobranego i nie wytrzymał niebezpieczeństwa pokus, które daje każde wybitne w społeczeństwie stanowisko.”
Wizerunki  Rydza- Śmigłego zaczęły pojawiać się na ulicach, w szkołach i urzędach państwowych. Poczta Polska emitowała znaczki z jego podobizną. Pojawiać się zaczęły plakaty propagandowe, na których marszałek stał obok eskadry samolotów. Plakat  miał ukazywać potęgę polskiego lotnictwa. Jednak był to fotomontaż, a samoloty były niemieckie. Uniwersytet Stefana Batorego w Wilnie nadał Śmigłemu tytuł doktora medycyny honoris causa. Powstała także piosenka, ze słowami Adama Kowalskiego :

„Naprzód, żołnierze stara wiara, młode zuchy.
Za Śmigłym-Rydzem pomni jego w boju chwał,
On nas wywiedzie cało z każdej zawieruchy,
Sam Komendant, sam Komendant nam go dał,
Sam Komendant, sam Komendant,
Nam go na Wodza dał!”
Popularność marszałka jeszcze bardziej wzrosła  w 1938 r.  gdy podczas konferencji w Monachium zdecydował o wkroczeniu polskich wojsk do Zaolzia, o które Polska i Słowacja toczyły spory. I to własnie wtedy było, apogeum bohaterskiego Edwarda Rydza- Śmigłego.
Plakat propagandowy z wizerunkiem marszałka Śmigłego-Rydza

Po napaści Niemiec i ZSRR wszyscy byli rozczarowani rzeczywistym obliczem Wojska Polskiego. Od kliku lat ludzie widzieli plakaty z Rydzem na tle czołgów i potężnego lotnictwa. W jednej chwili te  "propagandowe"  klocki runęły. A Śmigły przedstawiany jako bohater i istny bóg wojny, gdy przyszły ciężkie chwile próby, po prostu "zwiał" do Rumuni, zostawiając w istnym piekle swoich żołnierzy.

7 września Śmigły przeniósł swoją kwaterę  z Warszawy do Brześcia na Bugiem. 17 września, gdy dowiedział się o wkroczeniu sowietów do Polski, wydał rozkaz :



Sowiety wkroczyły. Nakazuję ogólne wycofanie na Rumunię i Węgry najkrótszymi drogami. Z bolszewikami nie walczyć, chyba w razie natarcia z ich strony albo próby rozbrojenia oddziałów. Zadania Warszawy i miast które miały się bronić przed Niemcami – bez zmian. Miasta do których podejdą bolszewicy powinny z nimi pertraktować w sprawie wyjścia garnizonów do Węgier lub Rumunii
A sam postanowił ewakuować się do Rumunii, a potem kontynuować walkę u boku aliantów. 18 września na moście granicznym nie obyło się bez przykrych incydentów. Pułkownik Ludwik Bociański chciał zatrzymać marszałka, więc gdy kolumna pojazdów z Śmigłym nadjeżdżała, stanął na środku mostu. Po krótkiej rozmowie, Rydz odsunął pułkownika - a ten strzelił sobie w pierś.

 Jego decyzja o ucieczce, spotkała się z sporą krytyką. Uważano bowiem, ze Śmigły powinien zostać w kraju i walczyć razem ze swoimi żołnierzami. W Rumunii marszałek został internowany. Na początku przebywał  w mieście Craiova, a później w Dragoslavele.
27 września Śmigły zrzekł się funkcji Naczelnego Wodza i  Generalnego Inspektora Sił Zbrojnych, do swojej rezygnacji załączył list, w którym pisał :
Internowanie moje czyni mnie bezbronnym i wszystkie winy można na mnie zwalać. Daleki jestem od prowadzenia polemiki na temat opinii publicznej i jej żądań. Konstytucyjnie akt mianowania teraz Naczelnego Wodza nie jest konieczny – tym bardziej, że i armia jeszcze niezorganizowana. Więc chodzi o osądzenie mnie. Nie chciałbym utrudniać Panu sytuacji. Dlatego załączam dokument. Proszę zrobić, Panie Prezydencie, z nim to co Panu sumienie wskazuje
10 grudnia 1940 roku udało mu się uciec z internowania i nielegalnie przekroczyć granicę rumuńsko-węgierską. Do jesieni 191 roku przebywał w Budapeszcie. W październiku 1941 roku przedostał się przez Słowację i dostał się do okupowanej Polski. W Generalnym Gubernatorstwie zakonspirowany Śmigły-Rydz na początku mieszkał w Krakowie. 29 października przeniósł się do Warszawy. Tam nawiązał kontakty z podziemiem. Miał spotkać się z dowódcą ZWZ ( późniejsza AK ) gen. Stefanem "Grotem" Roweckim, lecz nie wiadomo czy to tego spotkania doszło. Zmarł w nocy z 1 na 2 grudnia 1941 roku na atak serca.
Miejsce przekroczenia granicy przez marszałka Edwarda Śmigłego-Rydza 27 października 1941 w Suchej Górze
Dariusz Baliszewski twierdzi, że Rydz- Śmigły  zmarł w innych okolicznościach.
W listopadzie 1941 roku  został aresztowany przez ZWZ. Dostał  do wyboru : wyjazd z kraju lub samobójstwo. Gdy jednak nie wybrał żadnej z opcji, miał być  przetrzymywany  w nieludzkich warunkach. Gdzie zachorował na  gruźlicę. Trafił do sanatorium w Otwocku, gdzie zmarł  3 sierpnia 1942 roku.


niedziela, 17 listopada 2013

Napad czterech premierów, czyli jak Piłsudski obrabował pociąg

W 1907 roku sytuacja finansowa Polskiej Partii Socjalistycznej ( PPS) nie przedstawiała się kolorowo. Walka z caratem była bardzo kosztowna.  Pieniądze były potrzebne m.in na broń, łapówki i wydawanie "bibuły". Jedynym sposobem na szybkie pozyskanie pieniędzy były napady rabunkowe. Niestety organizowane przez bojowców napady na administrację państwową, nie przynosiły dużych zysków. Potrzebna była więc jedna, większa akcja.  Należy także dodać, że oprócz finansowania akcji zbrojnych,  PPS pomagał materialnie najuboższym rodzinom i bliskim poległych członków.

W tej sytuacji Józef Piłsudski podjął się, przygotowania poważnej akcji. Na czele operacji miał stanąć osobiście. Na początku chciał napaść na filię kijowskiego banku.  Planowano kupić działkę przyległą do banku i zrobić podkop. Jednak plan spełzł na niczym. Po spotkaniu z Aleksandrem Prystorem, Piłsudski zdecydował się obrobić pociąg pocztowy. Idealnym miejscem na napad okazała się stacja w Bezdanach, oddalona od Wilna o ok. 25 km, gdzie raz w tygodniu przejeżdżał pociąg z Wilna do Petersburga, przewożący gotówkę z carskich urzędów skarbowych. W ramach przygotować prowadzono obserwację stacji, gromadzono broń i materiały wybuchowe...
Józef Piłsudski w 1899 roku 

We wrześniu 1908 roku, przed akcją - Józef Piłsudski pisał tak do swojego przyjaciela Feliksa Perla :


 „Do Felka lub tego, co mój nekrolog pisać będzie”:
„Walczę i umrę jedynie dlatego, że w wychodku, jakim jest nasze życie, żyć nie mogę, to ubliża – słyszysz! - ubliża mi, jako człowiekowi z godnością nie niewolniczą. Niech inni się bawią w hodowanie kwiatów czy socjalizmu, czy polskości, czy czego innego w wychodkowej (nawet nie klozetowej) atmosferze – ja nie mogę! To nie sentymentalizm, nie mazgajstwo, nie maszynka ewolucji społecznej, czy tam co, to zwyczajne człowieczeństwo. Chcę zwyciężyć, a bez walki, i to walki na ostre, jestem nie zapaśnikiem nawet, ale wprost bydlęciem, okładanym kijem czy nahajką. Rozumiesz chyba mnie.
Nie rozpacz, nie poświęcenie mną kierują, a chęć zwyciężenia i przygotowania zwycięstwa. [...] Wiesz, że jedynym wahaniem moim jest, że oto ja zginę przy ekspropriacji i ten fakt chcę wyjaśnić. Pierwsze – to sentymentalizm. Tylem ludzi na to posyłał, tylem przez to posłał na szubienicę, że w razie, jeśli zginę, to będzie naturalną dla nich, dla tych cichych bohaterów, satysfakcją moralną, że ich wódz nie gardził ich robotą, nie posyłał ich jedynie jako narzędzia na brudną robotę, zostawiając sobie czystą. To raz.
Drugie - to surowa konieczność. Moneta! Niech ją diabli wezmą, jak nią gardzę, ale wolę ją brać tak jak zdobycz w walce, niż żebrać o nią u zdziecinniałego z tchórzostwa społeczeństwa polskiego, bo przecież jej nie mam, a mieć muszę dla celów zakreślonych. Chcę właśnie sobą, którego nazywano i szlachetnym socjalistą, i człowiekiem, o którym nawet wrogowie paskudztwa głośno nie powiedzą, człowiekim zresztą, który ma trochę zasługi w kulturze ogólnonarodowej, podkreślić tę gorzką bardzo prawdę, że w społeczeństwie, które walczyć o siebie nie umie, które cofa się przed każdym batem spadającym na twarz, ludzie ginąć muszą nawet w tym, co nie jest szczytnym, pięknym i wielkim”
Pierwsze podejście miało miejsce 19 września 1908 roku, jednak zakończyło się  niepowodzeniem. Grupa, która miała przybyć z Warszawy spóźniła się, a Ci którzy wyruszyli z Wilna- zgubili się w lesie. Także broń nie została dostarczona na czas. Dlatego Piłsudski postanowił odwołać całą akcję, lecz o odroczeniu akcji nie zdołano poinformować grupy z Warszawy. Bojownicy ze stolicy mieli za zadanie wyskoczyć na przeciwną do peronu stronę i tam czekać na sygnał, innej grupy w postaci eksplozji bomby. Tak też zrobili, jednak nie usłyszeli wybuchu,  pomyśleli, ze pomylili stację, więc wsiedli do pociągu i pojechali na następną. Gdzie powtórzyli manewr. Na szczęście nikt się nie zorientował się i nie dopatrzył się niczego dziwnego w zachowaniu grupy ludzi...

 Kolejną próbę podjęto tydzień później - 26 września. Nie obyło się także bez przykrych incydentów- w drodze na stację do Bezdan jeden z bojowców, Aleksander Lutze Birkstłukł butelkę z amoniakiem i doznał popatrzeń, ale wziął udział w akcji. Ok. godziny 23;00 pociąg jadący z Wilna, w którym jechała grupa napastników, zaczął hamować. Reszta bojowników czekała już na stacji. Rozległy się strzały.Jeden z zamachowców zniszczył telefon i telegraf, drugi z bombą w ręku trzymał cały, przestraszony peron w szachu. Żandarmi, którzy ostrzeliwali bojowców ze środka wagonu, zostali zlikwidowani ładunkiem wybuchowym. Piłsudski, Aleksander Prystor i Tomasz Arciszewski wdarli się do przedziału pocztowego. Za pancernymi drzwiami ukrywała się jeszcze eskorta. Piłsudski zaczął krzyczeć do nich po rosyjsku, że policzy do 10 i jeśli nie wyjdą wrzuci bombę. Gdy przyszły marszałek doliczył do 7, konwojenci otworzyli drzwi i wyszli z podniesionymi rękami. Zaczęło się pakowanie łupu....

Cała akcja trwała 45 minut, 17 bojowców zrabowało 200 812 rubli i 61 kopiejek. Po stronie rosyjskiej było kilku zabitych i rannych. Wkrótce po akcji, Rosjanie złapali 4 bojowców, których skazali na śmierć. Jednak wyrok zamieniono na katorgę.

Akcja pod Bezdanami była jedyną taką akcją w historii nowożytnej Europy, w której brało udział kilku napastników, którzy w przyszłości zostali premierami odrodzonego państwa. A byli to : Józef Piłsudski, Walery Sławek, Aleksander Prystor i Tomasz Arciszewski..