Pierwszy raz na polu bitwy czołgi pojawiły się prawie 100 lat temu. Od tego momentu zaczęły powstawać, coraz nowsze, lepsze ale bardzo podobne do siebie, to znaczy : wszystkie poruszały się na gąsienicach, posiadały obrotową wieżę, na której umieszczony był karabin lub działko. Dziś mówiąc "czołg", własnie taką maszynę mamy na myśli. Lecz powstały czołgi, które ani trochę nie przypominały znanego nam pojazdu pancernego; jednym z nich był właśnie Car tank.
Car tank (Nietoperz, Tsar Tank, znany również jako czołg Lebiedienki) został skonstruowany przez inżyniera Nikołaja Lebiedienkę, w latach 1914-1915. Rosyjski konstruktor wykonawszy drewniany model poruszający się za pomocą mechanizmu gramofonu, zaprezentował go carowi Mikołajowi II, który po dokładnym obejrzeniu dał zielone światło do stworzenia prototypu.
Ta niezwykła maszyna poruszała się na dwóch przednich kołach o średnicy 9 metrów, każde oraz jednym tylnym, o średnicy 1,5 metra. Koła były napędzane przez dwa silniki Maybacha o mocy 240 KM, każdy. Głową tego dziwoląga była wieża umieszczona ok. 5 metrów nad ziemią. Po jej bokach umieszczono stanowiska ogniowe, a na środku wieżę obrotową, z dwoma działkami i dwoma karabinami maszynowymi. Planowano także umieścić działka na dolnej wieży, jednak zrezygnowano z tego rozwiązania. Czołg mierzył ok. 17 metrów długości i 12 szerokości. Dokładnych osiągów nie dało się obliczyć, planowano jednak, że pojazd rozpędzi się maksymalnie do 17 km/h. Te istne monstrum ważyło ok. 60 ton i było obsługiwane przez załogę liczącą 10 osób.
Ogromne przednie koła miały pokonywać niemalże wszystkie przeszkody- prawda natomiast była inna. Tylne koło często grzęzło w miękkiej ziemi, a silniki napędzające przednie koła były zbyt słabe by wydostać czołg z błota.
W 1917 roku przeprowadzono pierwsze testy. Zakończyły się jednak fiaskiem. Konstruktorzy podjęli pracę nad zastosowaniem silniejszych silników, lecz porzucono projekt z powodu dużych kosztów. W 1923 Car tank został zezłomowany.
Rosjanie chcieli użyć tego giganta do przełamania linii frontu. Niemcy zobaczywszy coś tak wielkiego, mieli uciekać gdzie pieprz rośnie. Konstruktorzy twierdzili, że za pomocą Car czołga odniosą zwycięstwo nad przeciwnikiem w ciągu jednej nocy. Rzeczywistość natomiast przedstawiała się zupełnie inaczej; gdyby nawet Car tank nie zakopał się gdzieś w drodze na front, to byłby łatwym celem dla artylerii wroga.
"Historia - świadek czasu, światło prawdy, życie pamięci, nauczycielka życia, zwiastunka przyszłości" - Cyceron
poniedziałek, 9 grudnia 2013
piątek, 29 listopada 2013
Zapomniany Polak, który wyrządził nazistom więcej szkód niż niejedna armia.
Jerzy Iwanow-Szajnowicz to prawdziwy James Bond polsko-brytyjskiego wywiadu. Podczas II wojny światowej, sam wysadzał niemieckie okręty i statki zaopatrzeniowe. Na wyspie Faros spalił całą flotyllę kutrów, wyładowanych po brzegi amunicją. Razem ze współpracownikami zniszczył 400 niemieckich samolotów. Planował nawet zamach na Mussoliniego. Dziś jest bohaterem narodowym Grecji. W 1972 roku w Salonikach, na jego cześć odsłonięto pomnik.
Jerzy urodził się w 1911 roku w Warszawie, jako syn rosyjskiego pułkownika, Władimira Iwanowa i warszawianki Leonardy Szajnowicz. Szczęśliwe małżeństwo jednak szybko się rozpadło, a jego matka wyszła ponownie za mąż za greckiego biznesmena. Przeprowadziła się do Salonik, zostawiając swojego syna w kraju, pod opieką rodziny. Gdy skończył 14 lat pojechał do matki. Młody Iwanow maturę zdał w 1933 roku, w Liceum Francuskiej Misji Świeckiej. W 1938 roku ukończył studia w Belgii, jako magister nauk rolniczych. Biegle opanował : angielski, niemiecki, rosyjski, francuski i gracki. Świetnie pływał i szybko zaczął osiągać sukcesy w tej dyscyplinie. W czasie studiów został mistrzem Belgii w pływaniu. W 1935 roku dzięki swoim staraniom otrzymał polskie obywatelstwo. Każde wakacje spędzał w Polsce - był bardzo przywiązany do ojczystego kraju. Podczas jednego z pobytów, zapisał się do Akademickiego Związku Sportowego. W 1937 roku wywalczył mistrzostwo Polski w kategorii piłka wodna . Jako zawodnik kadry narodowej licznie reprezentował nasz kraj na zagranicznych zawodach.
Wojna Jerzego Iwanowa-Szajnowicza zastała w Grecji. W maju 1940 rozpoczął współpracę z polską placówką wojskową w Salonikach. Pomagał uchodźcom, którzy trafili do Grecji z Rumunii i Węgier. Gdy Grecję zajęli Niemcy, Szajnowicz przedostał się do Palestyny, gdzie czekał na skierowanie do Samodzielnej Brygady Strzelców Karpackich. Jednak ze względu na niezwykłą sprawność fizyczną, został odesłany do dyspozycji Konsula Generalnego RP w Jerozolimie. Lecz ostatecznie trafił do dyspozycji wojsk brytyjskich. Po szkoleniu w Aleksandrii, jako agent nr 033B, został przetransportowany do Grecji na pokładzie brytyjskiego okrętu podwodnego o nazwie "Thunderbolt". Tam zaczął używać konspiracyjnego nazwiska Kiriakos Paryssis. W późniejszych okresach wielokrotnie zmieniał nazwiska i wygląd, by nie zostać zdekonspirowanym.
Szajnowicz w Grecji nawiązał współpracę z tamtejszym ruchem oporu i stworzył rozbudowaną siatkę wywiadowczo-dywersyjną. Za pomocą radiostacji przekazywał Brytyjczykom informacje na temat : wojsk niemiecko-włoskich, przebywających w Grecji i konwojach płynących do Afryki Północnej, by wesprzeć wojska Rommla.
Jerzy najbardziej jednak zasłynął ze swojej działalności dywersyjnej. Zatrudnił się w zakładach Malzinotti w Nowym Faleronie. Zniszczył lub uszkodził tam, razem ze swoją grupą ok. 400 niemieckich samolotów, które dopiero co wyszły z naprawy. Dywersanci wrzucali do baków, substancje zmieniające skład chemiczny paliwa. Dzięki swoim znakomitym umiejętnościom pływackim, Jerzy montował na kadłubach statków miny magnetyczne, które bez większego problemu niszczyły je. W taki lub podobny sposób zatopił wiele wrogich okrętów (m.in dwa U-Booty i dwa kontrtorpedowce). Na wyspie Faros zniszczył całą flotyllę kutrów, zapakowanych amunicją, która była przeznaczona dla wojsk Gen. Rommla w Afryce Północnej.
Iwanow-Szajnowicz przygotował też zamach na Mussoliniego, który w Grecji wizytował swoje wojska. Zamach zakończył się niepowodzeniem, gdyż włoski dyktator zamiast nocować w ateńskim hotelu "Grande Bretagne", noc spędził w włoskiej ambasadzie.
Niemcy robili wszystko by złapać Iwanowa, wszędzie widniały plakaty z jego podobizną - wyznaczono ogromną nagrodę za jego schwytanie. Jerzy był trzy razy łapany przez Gestapo. Jednak dwa razy udało mu się uciec. 8 września 1942 roku został rozpoznany i zdradzony przez swojego znajomego. 2 grudnia, tego samego roku, sąd III Rzeszy skazał go na potrójną karę śmierci. Zginął 4 stycznia 1943 roku zraniony przez SS-mana podczas próby ucieczki już z miejsca straceń - strzelnicy wojskowej w dzielnicy Aten Kesariani, następnie rozstrzelany, wraz z innymi skazańcami.
Szajnowicz został pośmiertnie oznaczony Orderem Virtuti Militari.W lipcu 1945 marszałek Harold Alexander ogłosił podziękowanie dla Iwanowa w imieniu Narodów Sprzymierzonych, a królowa Elżbieta II w kilka lat po śmierci agenta przekazała rodzinie zmarłego 1000 funtów w uznaniu jego zasług.
Jerzy urodził się w 1911 roku w Warszawie, jako syn rosyjskiego pułkownika, Władimira Iwanowa i warszawianki Leonardy Szajnowicz. Szczęśliwe małżeństwo jednak szybko się rozpadło, a jego matka wyszła ponownie za mąż za greckiego biznesmena. Przeprowadziła się do Salonik, zostawiając swojego syna w kraju, pod opieką rodziny. Gdy skończył 14 lat pojechał do matki. Młody Iwanow maturę zdał w 1933 roku, w Liceum Francuskiej Misji Świeckiej. W 1938 roku ukończył studia w Belgii, jako magister nauk rolniczych. Biegle opanował : angielski, niemiecki, rosyjski, francuski i gracki. Świetnie pływał i szybko zaczął osiągać sukcesy w tej dyscyplinie. W czasie studiów został mistrzem Belgii w pływaniu. W 1935 roku dzięki swoim staraniom otrzymał polskie obywatelstwo. Każde wakacje spędzał w Polsce - był bardzo przywiązany do ojczystego kraju. Podczas jednego z pobytów, zapisał się do Akademickiego Związku Sportowego. W 1937 roku wywalczył mistrzostwo Polski w kategorii piłka wodna . Jako zawodnik kadry narodowej licznie reprezentował nasz kraj na zagranicznych zawodach.
Wojna Jerzego Iwanowa-Szajnowicza zastała w Grecji. W maju 1940 rozpoczął współpracę z polską placówką wojskową w Salonikach. Pomagał uchodźcom, którzy trafili do Grecji z Rumunii i Węgier. Gdy Grecję zajęli Niemcy, Szajnowicz przedostał się do Palestyny, gdzie czekał na skierowanie do Samodzielnej Brygady Strzelców Karpackich. Jednak ze względu na niezwykłą sprawność fizyczną, został odesłany do dyspozycji Konsula Generalnego RP w Jerozolimie. Lecz ostatecznie trafił do dyspozycji wojsk brytyjskich. Po szkoleniu w Aleksandrii, jako agent nr 033B, został przetransportowany do Grecji na pokładzie brytyjskiego okrętu podwodnego o nazwie "Thunderbolt". Tam zaczął używać konspiracyjnego nazwiska Kiriakos Paryssis. W późniejszych okresach wielokrotnie zmieniał nazwiska i wygląd, by nie zostać zdekonspirowanym.
Szajnowicz w Grecji nawiązał współpracę z tamtejszym ruchem oporu i stworzył rozbudowaną siatkę wywiadowczo-dywersyjną. Za pomocą radiostacji przekazywał Brytyjczykom informacje na temat : wojsk niemiecko-włoskich, przebywających w Grecji i konwojach płynących do Afryki Północnej, by wesprzeć wojska Rommla.
Jerzy najbardziej jednak zasłynął ze swojej działalności dywersyjnej. Zatrudnił się w zakładach Malzinotti w Nowym Faleronie. Zniszczył lub uszkodził tam, razem ze swoją grupą ok. 400 niemieckich samolotów, które dopiero co wyszły z naprawy. Dywersanci wrzucali do baków, substancje zmieniające skład chemiczny paliwa. Dzięki swoim znakomitym umiejętnościom pływackim, Jerzy montował na kadłubach statków miny magnetyczne, które bez większego problemu niszczyły je. W taki lub podobny sposób zatopił wiele wrogich okrętów (m.in dwa U-Booty i dwa kontrtorpedowce). Na wyspie Faros zniszczył całą flotyllę kutrów, zapakowanych amunicją, która była przeznaczona dla wojsk Gen. Rommla w Afryce Północnej.
Iwanow-Szajnowicz przygotował też zamach na Mussoliniego, który w Grecji wizytował swoje wojska. Zamach zakończył się niepowodzeniem, gdyż włoski dyktator zamiast nocować w ateńskim hotelu "Grande Bretagne", noc spędził w włoskiej ambasadzie.
Niemcy robili wszystko by złapać Iwanowa, wszędzie widniały plakaty z jego podobizną - wyznaczono ogromną nagrodę za jego schwytanie. Jerzy był trzy razy łapany przez Gestapo. Jednak dwa razy udało mu się uciec. 8 września 1942 roku został rozpoznany i zdradzony przez swojego znajomego. 2 grudnia, tego samego roku, sąd III Rzeszy skazał go na potrójną karę śmierci. Zginął 4 stycznia 1943 roku zraniony przez SS-mana podczas próby ucieczki już z miejsca straceń - strzelnicy wojskowej w dzielnicy Aten Kesariani, następnie rozstrzelany, wraz z innymi skazańcami.
Pomnik Jerzego Iwanowa-Szajnowicza w Salonikach |
Szajnowicz został pośmiertnie oznaczony Orderem Virtuti Militari.W lipcu 1945 marszałek Harold Alexander ogłosił podziękowanie dla Iwanowa w imieniu Narodów Sprzymierzonych, a królowa Elżbieta II w kilka lat po śmierci agenta przekazała rodzinie zmarłego 1000 funtów w uznaniu jego zasług.
poniedziałek, 25 listopada 2013
Ciekawostki o Słowianach...
- Słowianie zasiedlili Grecję (Peloponez), Kretę, Azję Mniejszą, Syrię, Półwysep Iberyjski, Maroko. Liczni Słowianie występowali w Egipcie. Poza tym osady słowiańskie znaleziono w Skandynawii, Islandii i w północnych Włoszech.
- Słowianie, co było rzadkością w średniowieczu, dbali o higienę. Każda wieś posiadała przynajmniej jedną łaźnię.
- Słowianie wprowadzili do Europy piece, które były umiejscowione wewnątrz chat. Rzecz wówczas niespotykaną.
- Zanim u Słowian pojawiły się koty, ich rolę spełniały łasice...
- Słowianie wyobrażali sobie, że w centrum świata jest potężne drzewo życia (np. dąb), którego korzenie sięgają świata podziemnego (umarłych), pień znajduje się w świecie ludzi, a korona drzewa znajduje się w krainie bogów. W korzeniach na złotym tronie siedzi Weles a Perun przebywa wśród gałęzi drzewa. To wyobrażenie jest obecne w kulturze ludowej do czasów obecnych. W bajkach występują drzewa, w których korzeniach żyje ogromna żmija.
Osada w Biskupinie
- Wiele niemieckich miast zostało założonych przez Słowian m.in Berlin, Drezno, Lipsk, Greifswald, Brema, Wolgast
- Zmarłym zostawiano w ustach monety na opłacenie podróży w zaświaty. Zwyczaj ten panował na wsi polskiej do poł. XIX w (świadczą o tym daty monet znalezionych w ustach zmarłych podczas wykopalisk).
- Wiara w wampiry była powszechna na całej Słowiańszczyźnie. I to właśnie od Słowian rozpowszechniła się na cały świat. Co ciekawe przebicie kołkiem nie było jedyną metodą. Stosowano też przecinanie kolan i innych stawów, umieszczano pod plecami noże i inne ostre przedmioty, obcinano głowę i zakopywano ją w innym miejscu, bądź umieszczano między nogami, przywalano delikwenta głazami. Wiara w wampiry być może brała się stąd, że człowiek po śmierci przechodzi gigantyzm pośmiertny, czyli rozdęcie ciała gazami gnilnymi. Stąd opisy potencjalnych wampirów jako istot rozdętych, opitych krwią (staropolskie ąpir oznacza kogoś rozdętego). Wbiciu kołka miał towarzyszyć syk śmiertelnie rannego potwora, tymczasem mógł to być dźwięk nagle wyzwolonych gazów.
- Skandynawowie przejęli od Słowian topór. Nawet nazwa pozostała ta sama taparoex.
- Słowianie budowali wspaniałe łodzie przystosowane do podróży morskiej. Różniły się one od skandynawskich tym między innymi, że były mniej smukłe, czyli mniej szybkie i mniej zwrotne, ale za to mniej wywrotne i przystosowane do transportu koni (ogółem do łodzi wchodziło 40 ludzi i kilka koni). Na tych łodziach Słowianie łupili Wikingów. Nazwy czterech rodzajów statków przejęli Wikingowie. Ich łodzie były budowane przy użyciu gwoździ, Słowianie używali drewnianych klinów.
- Słowianie byli mistrzami w budowie drewnianych mostów. Najdłuższy z nich na jeziorze Teterow (Niemcy) liczy 3 m szerokości i 750 m długości.
- Słowianie jako pierwsi zaczęli chmielić piwo. Znaleziska archeologiczne świadczą, że na terenie dzisiejszej Polski piwo istniało od zarania dziejów. Słowiańskie piwo było : lekkie, musujące, zielonkawe i wyrabiane początkowo z drobno zmielonej pszenicy.
sobota, 23 listopada 2013
Gen. Edward Rydz-Śmigły - bohater czy tchórzliwy nieudacznik...
Po śmierci Piłsudskiego, kreowany na wielkiego męża stanu i bohatera. Gdy rozpoczęła się wojna, okazał się zwykłym nieudacznikiem, który nie umie racjonalnie myśleć i tchórzem, który opuszcza swoich dzielnie walczących żołnierzy...
Choć we wrześniu 1939 roku, "Śmigły" okazał się słabym i mało charyzmatycznym dowódcą, to bez wątpienia był dobrym żołnierzem. Dryg do walki wykazał już w Związku Walki Czynnej, do którego wstąpił, gdy studiował w Krakowie. To właśnie tam osobiście poznał Józefa Piłsudskiego.Walczył w Legionach Polskich. W swojej "legionowej" karierze doszedł do stanowiska zastępcy dowódcy I Brygady. W 1918 roku, po uzyskaniu niepodległości Rydz- Śmigły został awansowany, przez Piłsudskiego do stopnia generała. Jednak Komendant polecił mu, by nie wtrącał się do polityki, tylko był dalej żołnierzem..
Podczas wojny polsko-bolszewickiej, również wykazał się swoimi zdolnościami. Dowodząc grupą uderzeniową, która rozbiła bolszewicką 12 armię, zajął Kijów. Podczas " Bitwy Warszawskiej" stanął na czele Frontu Południowo-Wschodniego i Środkowego.
Tak o Edwardzie Rydzu- Śmigłym pisał w 1922 roku Józef Piłsudski :
Po wyborze Śmigłego na marszałka nastąpił wzrost jego znaczenia. Zaczął zachowywać się tak, jak by uderzyła mu woda sodowa.
Janusz Jędrzejewicz wysunął następującą opinię :
Po napaści Niemiec i ZSRR wszyscy byli rozczarowani rzeczywistym obliczem Wojska Polskiego. Od kliku lat ludzie widzieli plakaty z Rydzem na tle czołgów i potężnego lotnictwa. W jednej chwili te "propagandowe" klocki runęły. A Śmigły przedstawiany jako bohater i istny bóg wojny, gdy przyszły ciężkie chwile próby, po prostu "zwiał" do Rumuni, zostawiając w istnym piekle swoich żołnierzy.
7 września Śmigły przeniósł swoją kwaterę z Warszawy do Brześcia na Bugiem. 17 września, gdy dowiedział się o wkroczeniu sowietów do Polski, wydał rozkaz :
Choć we wrześniu 1939 roku, "Śmigły" okazał się słabym i mało charyzmatycznym dowódcą, to bez wątpienia był dobrym żołnierzem. Dryg do walki wykazał już w Związku Walki Czynnej, do którego wstąpił, gdy studiował w Krakowie. To właśnie tam osobiście poznał Józefa Piłsudskiego.Walczył w Legionach Polskich. W swojej "legionowej" karierze doszedł do stanowiska zastępcy dowódcy I Brygady. W 1918 roku, po uzyskaniu niepodległości Rydz- Śmigły został awansowany, przez Piłsudskiego do stopnia generała. Jednak Komendant polecił mu, by nie wtrącał się do polityki, tylko był dalej żołnierzem..
Podczas wojny polsko-bolszewickiej, również wykazał się swoimi zdolnościami. Dowodząc grupą uderzeniową, która rozbiła bolszewicką 12 armię, zajął Kijów. Podczas " Bitwy Warszawskiej" stanął na czele Frontu Południowo-Wschodniego i Środkowego.
Rydz- Śmigły w 1917 roku |
"Pod względem charakteru dowodzenia: Silny charakter żołnierza, mocna wola i spokojny, równy opanowany charakter. Pod tymi względami nie zawiódł mnie ani w jednym wypadku. Wszystkie zadania, które mu stawiałem jako dywizjonerowi czy dowódcy armii, wypełniał zawsze energicznie, śmiało, zyskując w pracy zaufanie swoich podwładnych, a rzucałem go zawsze podczas wojny na najtrudniejsze zadania. Pod względem mocy charakteru i woli stoi najwyżej pośród generałów polskich. Z podwładnymi jest równy, spokojny, pewny siebie i sprawiedliwy. Natomiast co do otoczenia własnego i sztabu – kapryśny i wygodny, szukający ludzi, z którymi by nie potrzebował walczyć lub mieć jakiekolwiek spory. W pracy operacyjnej ma zdrową, spokojną logikę i uporczywą energię do spełniania zadania. Śmiałe koncepcje go nie przerażają, niepowodzenia nie łamią. Szybko zyskuje duży wpływ moralny na podwładnych. Piękny typ żołnierza, panującego nad sobą i mającego silną dyscyplinę wewnętrzną. Pracuje zawsze dla rzeczy nie dla ludzi. Pod względem objętości dowodzenia: Polecam każdemu dla dowodzenia armią. Jeden z moich kandydatów na Naczelnego Wodza. Bałbym się dla niego dwóch rzeczy: 1) że nie dałby sobie rady w obecnym czasie z rozkapryszonymi i przerośniętymi ambicjami generałami i 2) nie jestem pewien jego zdolności operacyjnych w zakresie prac Naczelnego Wodza i umiejętności mierzenia sił nie czysto wojskowych, lecz całego państwa swego i nieprzyjaciela"Zaraz po śmierci marszałka Józefa Piłsudskiego, prezydent Ignacy Mościcki i premier Walery Sławek powołują "Śmigłego" na stanowisko Generalnego Inspektora Sił Zbrojnych. 11 listopada 1936 roku zostaje powołany przez prezydenta Mościckiego na Marszałka Polski. Premier Sławek jednak nie był poplecznikiem Rydza- Śmigłego. I na stanowisku Marszałka widział bardziej gen. Gustawa Orlicza-Dreszera. Dlatego Smigły jest często obwiniany za samobójczą śmierć Sławka. Marszałek działając w porozumieniu z prezydentem, doprowadził do znacznego zmarginalizowania tego polityka. 2 kwietnia 1939 roku, Sławek strzelił sobie z pistoletu w usta. Rydz- Śmigły uczestniczył w pogrzebie. Gdy trumnę ściągano z katafalku najbliżsi przyjaciele byłego premiera otoczyli ją, by marszałek nie mógł do niej dojść, ponieważ uważali, że to przez Śmigłego, Sławek zginął.
Prezydent Ignacy Mościcki wręcza buławę marszałkowską Edwardowi Śmigłemu-Rydzowi |
Janusz Jędrzejewicz wysunął następującą opinię :
„Ten miły kulturalny, inteligenty człowiek uległ jakby zaczadzeniu w dymach pochlebstw otoczenia, często najfatalniej dobranego i nie wytrzymał niebezpieczeństwa pokus, które daje każde wybitne w społeczeństwie stanowisko.”Wizerunki Rydza- Śmigłego zaczęły pojawiać się na ulicach, w szkołach i urzędach państwowych. Poczta Polska emitowała znaczki z jego podobizną. Pojawiać się zaczęły plakaty propagandowe, na których marszałek stał obok eskadry samolotów. Plakat miał ukazywać potęgę polskiego lotnictwa. Jednak był to fotomontaż, a samoloty były niemieckie. Uniwersytet Stefana Batorego w Wilnie nadał Śmigłemu tytuł doktora medycyny honoris causa. Powstała także piosenka, ze słowami Adama Kowalskiego :
Popularność marszałka jeszcze bardziej wzrosła w 1938 r. gdy podczas konferencji w Monachium zdecydował o wkroczeniu polskich wojsk do Zaolzia, o które Polska i Słowacja toczyły spory. I to własnie wtedy było, apogeum bohaterskiego Edwarda Rydza- Śmigłego.
„Naprzód, żołnierze stara wiara, młode zuchy.
Za Śmigłym-Rydzem pomni jego w boju chwał,
On nas wywiedzie cało z każdej zawieruchy,
Sam Komendant, sam Komendant nam go dał,
Sam Komendant, sam Komendant,
Nam go na Wodza dał!”
Plakat propagandowy z wizerunkiem marszałka Śmigłego-Rydza |
Po napaści Niemiec i ZSRR wszyscy byli rozczarowani rzeczywistym obliczem Wojska Polskiego. Od kliku lat ludzie widzieli plakaty z Rydzem na tle czołgów i potężnego lotnictwa. W jednej chwili te "propagandowe" klocki runęły. A Śmigły przedstawiany jako bohater i istny bóg wojny, gdy przyszły ciężkie chwile próby, po prostu "zwiał" do Rumuni, zostawiając w istnym piekle swoich żołnierzy.
7 września Śmigły przeniósł swoją kwaterę z Warszawy do Brześcia na Bugiem. 17 września, gdy dowiedział się o wkroczeniu sowietów do Polski, wydał rozkaz :
Sowiety wkroczyły. Nakazuję ogólne wycofanie na Rumunię i Węgry najkrótszymi drogami. Z bolszewikami nie walczyć, chyba w razie natarcia z ich strony albo próby rozbrojenia oddziałów. Zadania Warszawy i miast które miały się bronić przed Niemcami – bez zmian. Miasta do których podejdą bolszewicy powinny z nimi pertraktować w sprawie wyjścia garnizonów do Węgier lub Rumunii
A sam postanowił ewakuować się do Rumunii, a potem kontynuować walkę u boku aliantów. 18 września na moście granicznym nie obyło się bez przykrych incydentów. Pułkownik Ludwik Bociański chciał zatrzymać marszałka, więc gdy kolumna pojazdów z Śmigłym nadjeżdżała, stanął na środku mostu. Po krótkiej rozmowie, Rydz odsunął pułkownika - a ten strzelił sobie w pierś.
Jego decyzja o ucieczce, spotkała się z sporą krytyką. Uważano bowiem, ze Śmigły powinien zostać w kraju i walczyć razem ze swoimi żołnierzami. W Rumunii marszałek został internowany. Na początku przebywał w mieście Craiova, a później w Dragoslavele.
27 września Śmigły zrzekł się funkcji Naczelnego Wodza i Generalnego Inspektora Sił Zbrojnych, do swojej rezygnacji załączył list, w którym pisał :
Dariusz Baliszewski twierdzi, że Rydz- Śmigły zmarł w innych okolicznościach.
W listopadzie 1941 roku został aresztowany przez ZWZ. Dostał do wyboru : wyjazd z kraju lub samobójstwo. Gdy jednak nie wybrał żadnej z opcji, miał być przetrzymywany w nieludzkich warunkach. Gdzie zachorował na gruźlicę. Trafił do sanatorium w Otwocku, gdzie zmarł 3 sierpnia 1942 roku.
Jego decyzja o ucieczce, spotkała się z sporą krytyką. Uważano bowiem, ze Śmigły powinien zostać w kraju i walczyć razem ze swoimi żołnierzami. W Rumunii marszałek został internowany. Na początku przebywał w mieście Craiova, a później w Dragoslavele.
27 września Śmigły zrzekł się funkcji Naczelnego Wodza i Generalnego Inspektora Sił Zbrojnych, do swojej rezygnacji załączył list, w którym pisał :
Internowanie moje czyni mnie bezbronnym i wszystkie winy można na mnie zwalać. Daleki jestem od prowadzenia polemiki na temat opinii publicznej i jej żądań. Konstytucyjnie akt mianowania teraz Naczelnego Wodza nie jest konieczny – tym bardziej, że i armia jeszcze niezorganizowana. Więc chodzi o osądzenie mnie. Nie chciałbym utrudniać Panu sytuacji. Dlatego załączam dokument. Proszę zrobić, Panie Prezydencie, z nim to co Panu sumienie wskazuje10 grudnia 1940 roku udało mu się uciec z internowania i nielegalnie przekroczyć granicę rumuńsko-węgierską. Do jesieni 191 roku przebywał w Budapeszcie. W październiku 1941 roku przedostał się przez Słowację i dostał się do okupowanej Polski. W Generalnym Gubernatorstwie zakonspirowany Śmigły-Rydz na początku mieszkał w Krakowie. 29 października przeniósł się do Warszawy. Tam nawiązał kontakty z podziemiem. Miał spotkać się z dowódcą ZWZ ( późniejsza AK ) gen. Stefanem "Grotem" Roweckim, lecz nie wiadomo czy to tego spotkania doszło. Zmarł w nocy z 1 na 2 grudnia 1941 roku na atak serca.
Miejsce przekroczenia granicy przez marszałka Edwarda Śmigłego-Rydza 27 października 1941 w Suchej Górze |
W listopadzie 1941 roku został aresztowany przez ZWZ. Dostał do wyboru : wyjazd z kraju lub samobójstwo. Gdy jednak nie wybrał żadnej z opcji, miał być przetrzymywany w nieludzkich warunkach. Gdzie zachorował na gruźlicę. Trafił do sanatorium w Otwocku, gdzie zmarł 3 sierpnia 1942 roku.
niedziela, 17 listopada 2013
Napad czterech premierów, czyli jak Piłsudski obrabował pociąg
W 1907 roku sytuacja finansowa Polskiej Partii Socjalistycznej ( PPS) nie przedstawiała się kolorowo. Walka z caratem była bardzo kosztowna. Pieniądze były potrzebne m.in na broń, łapówki i wydawanie "bibuły". Jedynym sposobem na szybkie pozyskanie pieniędzy były napady rabunkowe. Niestety organizowane przez bojowców napady na administrację państwową, nie przynosiły dużych zysków. Potrzebna była więc jedna, większa akcja. Należy także dodać, że oprócz finansowania akcji zbrojnych, PPS pomagał materialnie najuboższym rodzinom i bliskim poległych członków.
W tej sytuacji Józef Piłsudski podjął się, przygotowania poważnej akcji. Na czele operacji miał stanąć osobiście. Na początku chciał napaść na filię kijowskiego banku. Planowano kupić działkę przyległą do banku i zrobić podkop. Jednak plan spełzł na niczym. Po spotkaniu z Aleksandrem Prystorem, Piłsudski zdecydował się obrobić pociąg pocztowy. Idealnym miejscem na napad okazała się stacja w Bezdanach, oddalona od Wilna o ok. 25 km, gdzie raz w tygodniu przejeżdżał pociąg z Wilna do Petersburga, przewożący gotówkę z carskich urzędów skarbowych. W ramach przygotować prowadzono obserwację stacji, gromadzono broń i materiały wybuchowe...
We wrześniu 1908 roku, przed akcją - Józef Piłsudski pisał tak do swojego przyjaciela Feliksa Perla :
„Do Felka lub tego, co mój nekrolog pisać będzie”:
Kolejną próbę podjęto tydzień później - 26 września. Nie obyło się także bez przykrych incydentów- w drodze na stację do Bezdan jeden z bojowców, Aleksander Lutze Birk, stłukł butelkę z amoniakiem i doznał popatrzeń, ale wziął udział w akcji. Ok. godziny 23;00 pociąg jadący z Wilna, w którym jechała grupa napastników, zaczął hamować. Reszta bojowników czekała już na stacji. Rozległy się strzały.Jeden z zamachowców zniszczył telefon i telegraf, drugi z bombą w ręku trzymał cały, przestraszony peron w szachu. Żandarmi, którzy ostrzeliwali bojowców ze środka wagonu, zostali zlikwidowani ładunkiem wybuchowym. Piłsudski, Aleksander Prystor i Tomasz Arciszewski wdarli się do przedziału pocztowego. Za pancernymi drzwiami ukrywała się jeszcze eskorta. Piłsudski zaczął krzyczeć do nich po rosyjsku, że policzy do 10 i jeśli nie wyjdą wrzuci bombę. Gdy przyszły marszałek doliczył do 7, konwojenci otworzyli drzwi i wyszli z podniesionymi rękami. Zaczęło się pakowanie łupu....
Cała akcja trwała 45 minut, 17 bojowców zrabowało 200 812 rubli i 61 kopiejek. Po stronie rosyjskiej było kilku zabitych i rannych. Wkrótce po akcji, Rosjanie złapali 4 bojowców, których skazali na śmierć. Jednak wyrok zamieniono na katorgę.
Akcja pod Bezdanami była jedyną taką akcją w historii nowożytnej Europy, w której brało udział kilku napastników, którzy w przyszłości zostali premierami odrodzonego państwa. A byli to : Józef Piłsudski, Walery Sławek, Aleksander Prystor i Tomasz Arciszewski..
W tej sytuacji Józef Piłsudski podjął się, przygotowania poważnej akcji. Na czele operacji miał stanąć osobiście. Na początku chciał napaść na filię kijowskiego banku. Planowano kupić działkę przyległą do banku i zrobić podkop. Jednak plan spełzł na niczym. Po spotkaniu z Aleksandrem Prystorem, Piłsudski zdecydował się obrobić pociąg pocztowy. Idealnym miejscem na napad okazała się stacja w Bezdanach, oddalona od Wilna o ok. 25 km, gdzie raz w tygodniu przejeżdżał pociąg z Wilna do Petersburga, przewożący gotówkę z carskich urzędów skarbowych. W ramach przygotować prowadzono obserwację stacji, gromadzono broń i materiały wybuchowe...
Józef Piłsudski w 1899 roku |
We wrześniu 1908 roku, przed akcją - Józef Piłsudski pisał tak do swojego przyjaciela Feliksa Perla :
„Do Felka lub tego, co mój nekrolog pisać będzie”:
„Walczę i umrę jedynie dlatego, że w wychodku, jakim jest nasze życie, żyć nie mogę, to ubliża – słyszysz! - ubliża mi, jako człowiekowi z godnością nie niewolniczą. Niech inni się bawią w hodowanie kwiatów czy socjalizmu, czy polskości, czy czego innego w wychodkowej (nawet nie klozetowej) atmosferze – ja nie mogę! To nie sentymentalizm, nie mazgajstwo, nie maszynka ewolucji społecznej, czy tam co, to zwyczajne człowieczeństwo. Chcę zwyciężyć, a bez walki, i to walki na ostre, jestem nie zapaśnikiem nawet, ale wprost bydlęciem, okładanym kijem czy nahajką. Rozumiesz chyba mnie.Pierwsze podejście miało miejsce 19 września 1908 roku, jednak zakończyło się niepowodzeniem. Grupa, która miała przybyć z Warszawy spóźniła się, a Ci którzy wyruszyli z Wilna- zgubili się w lesie. Także broń nie została dostarczona na czas. Dlatego Piłsudski postanowił odwołać całą akcję, lecz o odroczeniu akcji nie zdołano poinformować grupy z Warszawy. Bojownicy ze stolicy mieli za zadanie wyskoczyć na przeciwną do peronu stronę i tam czekać na sygnał, innej grupy w postaci eksplozji bomby. Tak też zrobili, jednak nie usłyszeli wybuchu, pomyśleli, ze pomylili stację, więc wsiedli do pociągu i pojechali na następną. Gdzie powtórzyli manewr. Na szczęście nikt się nie zorientował się i nie dopatrzył się niczego dziwnego w zachowaniu grupy ludzi...
Nie rozpacz, nie poświęcenie mną kierują, a chęć zwyciężenia i przygotowania zwycięstwa. [...] Wiesz, że jedynym wahaniem moim jest, że oto ja zginę przy ekspropriacji i ten fakt chcę wyjaśnić. Pierwsze – to sentymentalizm. Tylem ludzi na to posyłał, tylem przez to posłał na szubienicę, że w razie, jeśli zginę, to będzie naturalną dla nich, dla tych cichych bohaterów, satysfakcją moralną, że ich wódz nie gardził ich robotą, nie posyłał ich jedynie jako narzędzia na brudną robotę, zostawiając sobie czystą. To raz.
Drugie - to surowa konieczność. Moneta! Niech ją diabli wezmą, jak nią gardzę, ale wolę ją brać tak jak zdobycz w walce, niż żebrać o nią u zdziecinniałego z tchórzostwa społeczeństwa polskiego, bo przecież jej nie mam, a mieć muszę dla celów zakreślonych. Chcę właśnie sobą, którego nazywano i szlachetnym socjalistą, i człowiekiem, o którym nawet wrogowie paskudztwa głośno nie powiedzą, człowiekim zresztą, który ma trochę zasługi w kulturze ogólnonarodowej, podkreślić tę gorzką bardzo prawdę, że w społeczeństwie, które walczyć o siebie nie umie, które cofa się przed każdym batem spadającym na twarz, ludzie ginąć muszą nawet w tym, co nie jest szczytnym, pięknym i wielkim”
Kolejną próbę podjęto tydzień później - 26 września. Nie obyło się także bez przykrych incydentów- w drodze na stację do Bezdan jeden z bojowców, Aleksander Lutze Birk, stłukł butelkę z amoniakiem i doznał popatrzeń, ale wziął udział w akcji. Ok. godziny 23;00 pociąg jadący z Wilna, w którym jechała grupa napastników, zaczął hamować. Reszta bojowników czekała już na stacji. Rozległy się strzały.Jeden z zamachowców zniszczył telefon i telegraf, drugi z bombą w ręku trzymał cały, przestraszony peron w szachu. Żandarmi, którzy ostrzeliwali bojowców ze środka wagonu, zostali zlikwidowani ładunkiem wybuchowym. Piłsudski, Aleksander Prystor i Tomasz Arciszewski wdarli się do przedziału pocztowego. Za pancernymi drzwiami ukrywała się jeszcze eskorta. Piłsudski zaczął krzyczeć do nich po rosyjsku, że policzy do 10 i jeśli nie wyjdą wrzuci bombę. Gdy przyszły marszałek doliczył do 7, konwojenci otworzyli drzwi i wyszli z podniesionymi rękami. Zaczęło się pakowanie łupu....
Cała akcja trwała 45 minut, 17 bojowców zrabowało 200 812 rubli i 61 kopiejek. Po stronie rosyjskiej było kilku zabitych i rannych. Wkrótce po akcji, Rosjanie złapali 4 bojowców, których skazali na śmierć. Jednak wyrok zamieniono na katorgę.
Akcja pod Bezdanami była jedyną taką akcją w historii nowożytnej Europy, w której brało udział kilku napastników, którzy w przyszłości zostali premierami odrodzonego państwa. A byli to : Józef Piłsudski, Walery Sławek, Aleksander Prystor i Tomasz Arciszewski..
sobota, 16 listopada 2013
Niedźwiedź Wojtek - żołnierz 2 Korpusu Polskiego i bohater bitwy pod Monte Cassino...
Wojtek w 1942 roku został adoptowany przez żołnierzy 22. Kompanii Zaopatrywania Artylerii w 2 Korpusie Polskim powodzonym przez gen. Andersa. Razem z nimi jadł, spał, pił i walczył. Po wojnie trafił do zoo w Edynburgu.
W 1942 roku Polscy żołnierzy w drodze z Pahlevi w Iranie do Palestyny, kupili od przypadkowo napotkanego arabskiego chłopca malutkiego niedźwiadka brunatnego. Miś nie umiał jeszcze jeść, żołnierze karmili go rozcieńczonym skondensowanym mlekiem z butelki po wódce. Smoczek zrobili z skręconej szmatki. Wojtek został wciągnięty na stan ewidencyjny 22. Kompani Zaopatrywania Artyleryjskiego. Przeszedł z tą jednostką cały szlak bojowy : od Iranu przez Irak, Syrię, Palestynę, Egipt, Włochy (gdzie brał udział w Bitwie pod Monte Casino) aż do Wielkiej Brytanii.
Żołnierze 22 Kompanii opiekowali się niedźwiadkiem bardzo troskliwie. Jego przysmakami były owoce, słodkie syropy, marmolada, miód oraz piwo, które dostawał za dobre zachowanie. Wojtek zawsze jadał razem z żołnierzami i spał z nimi w jednym namiocie. Kiedy urósł, dostał własną sypialnie w dużej, drewnianej skrzyni, lecz nie przepadał za nią i często w nocy przychodził do namiotu, w którym spali polscy żołnierze. Miś był bardzo łagodny i miał pełne zaufanie do ludzi.
Wojtek bardzo lubił jadę ciężarówkami w szoferce, a rzadziej na pace, czym budził niemałą sensację na drodze. Uwielbiał również zapasy z żołnierzami, które kończyły się zawsze tak samo- Wojtek leżał na pokonanym i lizał go po twarzy. Najbardziej znany epizod, z życia Wojtka opowiada o tym, jak to podczas działań pod Monte Cassino miś pomagał w noszeniu ciężkich skrzyń z amunicją artyleryjską i nigdy nie zdarzyło mu się żadnej upuścić. Od tamtej pory symbolem 22 Kompanii stał się niedźwiedź z pociskiem w łapach.
Po zakończeniu wojny 22 Kompania została przetransportowana do Glasgow w Szkocji, a z nią Wojtek. Kompania stacjonowała w Winfield Park. W niedługim czasie miś stał się ulubieńcem całego obozu i okolicznej ludności. Stał się tematem licznych publikacji prasowych. Po demobilizacji jednostki, niedźwiedź w 1947 roku trafił do zoo w Edynburgu. W ogrodzie zoologicznym , Wojtka często odwiedzali towarzysze z 22 Kompanii - już w cywilu.
Wojtek padł 2 grudnia 1963 roku, w wieku 22 lat. O jego śmierci poinformowały media w Wielkiej Brytanii . Kilka dni później został pochowany. W dojrzałym wieku ważył 250 kg i miał 180 cm wzrostu.
W 1942 roku Polscy żołnierzy w drodze z Pahlevi w Iranie do Palestyny, kupili od przypadkowo napotkanego arabskiego chłopca malutkiego niedźwiadka brunatnego. Miś nie umiał jeszcze jeść, żołnierze karmili go rozcieńczonym skondensowanym mlekiem z butelki po wódce. Smoczek zrobili z skręconej szmatki. Wojtek został wciągnięty na stan ewidencyjny 22. Kompani Zaopatrywania Artyleryjskiego. Przeszedł z tą jednostką cały szlak bojowy : od Iranu przez Irak, Syrię, Palestynę, Egipt, Włochy (gdzie brał udział w Bitwie pod Monte Casino) aż do Wielkiej Brytanii.
Żołnierze 22 Kompanii opiekowali się niedźwiadkiem bardzo troskliwie. Jego przysmakami były owoce, słodkie syropy, marmolada, miód oraz piwo, które dostawał za dobre zachowanie. Wojtek zawsze jadał razem z żołnierzami i spał z nimi w jednym namiocie. Kiedy urósł, dostał własną sypialnie w dużej, drewnianej skrzyni, lecz nie przepadał za nią i często w nocy przychodził do namiotu, w którym spali polscy żołnierze. Miś był bardzo łagodny i miał pełne zaufanie do ludzi.
Wojtek lubił zapasy... |
Wojtek bardzo lubił jadę ciężarówkami w szoferce, a rzadziej na pace, czym budził niemałą sensację na drodze. Uwielbiał również zapasy z żołnierzami, które kończyły się zawsze tak samo- Wojtek leżał na pokonanym i lizał go po twarzy. Najbardziej znany epizod, z życia Wojtka opowiada o tym, jak to podczas działań pod Monte Cassino miś pomagał w noszeniu ciężkich skrzyń z amunicją artyleryjską i nigdy nie zdarzyło mu się żadnej upuścić. Od tamtej pory symbolem 22 Kompanii stał się niedźwiedź z pociskiem w łapach.
Symbol 22. Kompanii Zaopatrywania Artylerii |
Wojtek padł 2 grudnia 1963 roku, w wieku 22 lat. O jego śmierci poinformowały media w Wielkiej Brytanii . Kilka dni później został pochowany. W dojrzałym wieku ważył 250 kg i miał 180 cm wzrostu.
Wojciech Narębski ostatni żyjący żołnierz 22 Kompanii, obok pomnika niedźwiedzia Wojtka |
poniedziałek, 11 listopada 2013
Kapitan Józef Kowalski ostatni żyjący weteran Bitwy Warszawskiej, dziś ma 113 lat
Gdy Polska odzyskała niepodległość miał 18 lat. Uczestniczył w Bitwie Warszawskiej, przeżył dwie wojny światowe i lata komunizmu. Dziś jest najstarszym, żyjącym mężczyzną na świecie.
Pan Józef urodził się 2 lutego 1900 roku we wsi Wicyń(obecnie Smerekiwka na Ukrainie). W 1920 roku służył w 22. Pułku Ułanów Podkarpackich. Brał udział m.in w Bitwie pod Komarowem(niedaleko Zamościa), gdzie 31 sierpnia 1920 roku polska kawaleria rozbiła trzon armii konnej Budionnego. Konfrontacja ta była największym starciem konnicy, w całej wojnie polsko-bolszewickiej i ostatnią wielką bitwą kawaleryjską w historii Europy. Po zakończeniu działań, skierowano Pana Kowalskiego na kurs kawaleryjski do Grudziądza. Po jego ukończeniu zrezygnował z kariery wojskowej i wrócił na rodzinne gospodarstwo rolne.
Pana Józefa zmobilizowano w sierpniu 1939 roku. Podczas Kampanii Wrześniowej służył w artylerii, gdy jego pułk został rozbity przez Niemców, trafił do obozu pracy. Po długim czasie udało mu się z niego uciec, razem ze współwięźniami. Po zakończeniu wojny wrócił w rodzinne strony. Jak sam później opowiadał: "Wojna niby się skończyła ale w naszym powiecie wciąż lała się krew polska, rosyjska i ukraińska". Więc, postanowił wyjechać wraz z rodziną na Ziemie Odzyskane. Na początku zamieszkał na Górnym Śląsku. Jednak Ślązacy, pogardliwie traktowali przesiedleńców zza Buga. Z tego powodu Pan Kowalski przeniósł się do wsi Przemysław (niedaleko Gorzowa Wielkopolskiego), gdzie przejął opuszczone gospodarstwo rolne( 9 ha). Mimo upływających lat prowadził je, aż do 1993 roku, hodował krowy, świnie i ptactwo domowe.
W 1994 roku, gdy stan zdrowia Pana Józefa pogorszył się, oddał gospodarstwo na rzecz Skarbu Państwa i przeniósł się do Domu Opieki Społecznej w Tursku.
Podczas uroczystości 110 urodzin, został odznaczony Krzyżem Oficerskim Orderu Odrodzenia Polski - jest to jedno z najwyższych odznaczeń cywilnych w Polsce. Prezydent RP - Lech Kaczyński napisał do Pana Józefa Kowalskiego specjalny list, w którym dziękował mu za jego zasługi. Oto jego treść
Wielce Szanowny Jubilacie!
Z okazji 110. rocznicy Pana urodzin proszę przyjąć najserdeczniejsze powinszowania.
Gospodarka, wojna i miłość – oto były trzy prządki jego żywota, pisał o pułkowniku Michale Wołodyjowskim Henryk Sienkiewicz. Ten uwielbiany przez pokolenia Polaków bohater Trylogii jest wzorem żołnierza Rzeczypospolitej, przywiązanego do ziemi ojczystej patrioty, człowieka kultywującego życie rodzinne, dobrego obywatela i gospodarza zatroskanego o wydobycie kraju z wojennych zniszczeń.
Potrafił Pan urzeczywistnić ten ideał. Jako kawalerzysta stawał Pan w obronie polskich granic najpierw w określonej mianem 18. największej bitwy świata – Bitwie Warszawskiej 1920 roku, a następnie w wojnie obronnej 1939 roku, znosząc później lata niewoli w niemieckim obozie jenieckim. Po wojnie, po zaanektowaniu Podola przez imperium sowieckie, nie powrócił Pan do rodzinnego gospodarstwa, lecz znalazł swoją nową małą ojczyznę w ziemi lubuskiej, w Przemysławiu, gdzie był Pan znany jako hodowca i znawca koni wierzchowych, ojciec rodziny, człowiek prawy i pełen pogody ducha. W Pana osobie ludzie młodzi odnajdują przykład i zachętę do tego, aby żyć godnie i pięknie.
Dzisiaj, gdy rozpoczyna Pan sto jedenasty rok życia, proszę przyjąć za te odważne czyny, za zasługi w walce o niepodległość kraju, za manifestowaną w tak różnych czasach i okolicznościach, ale zawsze tę samą, wierną miłość ojczyzny – słowa wielkiego uznania i podziwu. Jako Prezydent i Zwierzchnik Sił Zbrojnych Rzeczypospolitej mam zaszczyt dać temu wyraz honorując Pana Krzyżem Oficerskim Orderu Odrodzenia Polski.
Lech Kaczyński
Prezydent Rzeczypospolitej Polskiej
Pan Józef urodził się 2 lutego 1900 roku we wsi Wicyń(obecnie Smerekiwka na Ukrainie). W 1920 roku służył w 22. Pułku Ułanów Podkarpackich. Brał udział m.in w Bitwie pod Komarowem(niedaleko Zamościa), gdzie 31 sierpnia 1920 roku polska kawaleria rozbiła trzon armii konnej Budionnego. Konfrontacja ta była największym starciem konnicy, w całej wojnie polsko-bolszewickiej i ostatnią wielką bitwą kawaleryjską w historii Europy. Po zakończeniu działań, skierowano Pana Kowalskiego na kurs kawaleryjski do Grudziądza. Po jego ukończeniu zrezygnował z kariery wojskowej i wrócił na rodzinne gospodarstwo rolne.
Pan Józef (pierwszy z prawej) i jego koledzy z 22 pułku ułanów |
Józef Kowalski z żoną Katarzyną, bliźniakami i starszą córką Zuzanną |
Podczas uroczystości 110 urodzin, został odznaczony Krzyżem Oficerskim Orderu Odrodzenia Polski - jest to jedno z najwyższych odznaczeń cywilnych w Polsce. Prezydent RP - Lech Kaczyński napisał do Pana Józefa Kowalskiego specjalny list, w którym dziękował mu za jego zasługi. Oto jego treść
Wielce Szanowny Jubilacie!
Z okazji 110. rocznicy Pana urodzin proszę przyjąć najserdeczniejsze powinszowania.
Gospodarka, wojna i miłość – oto były trzy prządki jego żywota, pisał o pułkowniku Michale Wołodyjowskim Henryk Sienkiewicz. Ten uwielbiany przez pokolenia Polaków bohater Trylogii jest wzorem żołnierza Rzeczypospolitej, przywiązanego do ziemi ojczystej patrioty, człowieka kultywującego życie rodzinne, dobrego obywatela i gospodarza zatroskanego o wydobycie kraju z wojennych zniszczeń.
Potrafił Pan urzeczywistnić ten ideał. Jako kawalerzysta stawał Pan w obronie polskich granic najpierw w określonej mianem 18. największej bitwy świata – Bitwie Warszawskiej 1920 roku, a następnie w wojnie obronnej 1939 roku, znosząc później lata niewoli w niemieckim obozie jenieckim. Po wojnie, po zaanektowaniu Podola przez imperium sowieckie, nie powrócił Pan do rodzinnego gospodarstwa, lecz znalazł swoją nową małą ojczyznę w ziemi lubuskiej, w Przemysławiu, gdzie był Pan znany jako hodowca i znawca koni wierzchowych, ojciec rodziny, człowiek prawy i pełen pogody ducha. W Pana osobie ludzie młodzi odnajdują przykład i zachętę do tego, aby żyć godnie i pięknie.
Dzisiaj, gdy rozpoczyna Pan sto jedenasty rok życia, proszę przyjąć za te odważne czyny, za zasługi w walce o niepodległość kraju, za manifestowaną w tak różnych czasach i okolicznościach, ale zawsze tę samą, wierną miłość ojczyzny – słowa wielkiego uznania i podziwu. Jako Prezydent i Zwierzchnik Sił Zbrojnych Rzeczypospolitej mam zaszczyt dać temu wyraz honorując Pana Krzyżem Oficerskim Orderu Odrodzenia Polski.
Lech Kaczyński
Prezydent Rzeczypospolitej Polskiej
W lutym 2012 roku, Minister Obrony Narodowej - Tomasz Siemoniak, awansował Pana Józefa do stopnia Kapitana Wojska Polskiego.
Pan Józef w wieku 113 lat |
12 czerwca 2013 roku po śmierci Japończyka, Pan Józef został w wieku 113 lat i 129 dni najstarszym żyjącym mężczyzną na świecie i jednocześnie ostatnim urodzonym jeszcze w XIX wieku, jednak jego wiek nie jest oficjalnie uznawany przez Gerontology Research Group.
niedziela, 10 listopada 2013
Jak to jest z tą Niepodległością...?
Jutro 11 listopada czyli święto niepodległości, dzień niezwykle ważny dla każdego Polaka. To właśnie 11 listopada 1918 roku, po 123 latach zaborów Polska wreszcie uzyskuje niezawisłość. Wolność ta jest jednak okupiona krwią milionów Polaków, walczących w powstaniach( największe listopadowe i styczniowe).
Nikt tych ludzi, nie zmuszał ich do walki, sami chcieli złapać za broń, a czasami tej broni po prostu, nie mieli. Szli do walki z tym co było pod ręką( np. z kosami). Wszystkie powstania kończą się tak samo czyli klęską. Gdy wybucha wojna pomiędzy zaborcami, Polacy widzą nadzieję na odzyskanie wolności. Po upadku państw osi i zakończeniu działań wojennych zapada decyzja o utworzeniu państwa polskiego. 14 listopada 1918 roku, zostaje rozwiązana Rada Regencyjna a władza przekazana Józefowi Piłsudskiemu. Polska, która znikła z map Europy wtedy powstawała z "popiołu i gruzu" jak Feniks. Tereny Wielkopolski i Śląska nie zostały jednak włączone w granice II RP, choć były zamieszkiwane przez dużą liczbę Polaków, stało się to więc iskrą zapalną dla Powstanie Wielkopolskiego(1918-zakończone powodzeniem) i trzech Powstań Śląskich(1919-klęska, 1920-klęska, 1921- sukces i podzielenie Śląska). Nowo Powstała Polska, borykała się jednak z wieloma problemami. W 1920 roku ledwie zdołała zatrzymać "inwazję" bolszewików. Lecz cały czas aż do jej upadku ( niektórzy nazywają to IV rozbiorem), we wrześniu 1939, była niepodległa i rządzona przez niezwykłych ludzi(m.in Piłsudski, Dmowski). Zaraz po kapitulacji Warszawy (28 września 1939 roku) powstały podziemne organizacje.W 1942 roku utworzono Armię Krajową, która złączyła ze sobą mniejsze organizacje. 1 sierpnia wybuchło Powstanie Warszawskie, po 2 miesiącach ciężkich walk"o każdą ulicę", upada. Po zakończeniu II wojny światowej, powstaje Polska Rzeczpospolita Ludowa z marionetkowym rządem. Prawda jest taka - z jednej okupacji trafiliśmy pod następną. Lecz i wtedy Polacy nie poddali się, organizowali strajki, nie dali się podporządkować sowietom. W 1980 roku, na bazie licznych komitetów strajkowych powstała "Solidarność". W 1989 roku w Polsce upadła "komuna" i powstała "wolna" Rzeczpospolita, która jednakże wolną Polską nie była.
Po obaleniu komunistycznych władz, nie zostały one postawione przed sądem za zbiorowe zabójstwa i "terror państwowy". Wielcy zbrodniarze Polski Ludowej żyją w dostatku, a ludzie którzy walczyli o naszą niepodległość, znajdują się teraz na marginesie społecznym. Czy to ma sens ?? Czy to się nazywa suwerenność i wolność ??
Jutro Święto Niepodległości, więc warto zatrzymać się na chwilę i pomyśleć :
Czy żyjemy w wolnym państwem ? Czy da się stworzyć wolne państwo, bez rozliczenia się z przeszłością? Czy rozwój Polski idzie w dobrą stronę?? Czy przelewanie krwi w powstaniach miało sens ? Czy nie wypadało by pamiętać o tych ludziach, którzy walczyli za naszą Ojczyznę - za nas ??
Zapraszam do dyskusji i udostępniania... Piszcie w komentarzach co o tym sądzicie...
Nikt tych ludzi, nie zmuszał ich do walki, sami chcieli złapać za broń, a czasami tej broni po prostu, nie mieli. Szli do walki z tym co było pod ręką( np. z kosami). Wszystkie powstania kończą się tak samo czyli klęską. Gdy wybucha wojna pomiędzy zaborcami, Polacy widzą nadzieję na odzyskanie wolności. Po upadku państw osi i zakończeniu działań wojennych zapada decyzja o utworzeniu państwa polskiego. 14 listopada 1918 roku, zostaje rozwiązana Rada Regencyjna a władza przekazana Józefowi Piłsudskiemu. Polska, która znikła z map Europy wtedy powstawała z "popiołu i gruzu" jak Feniks. Tereny Wielkopolski i Śląska nie zostały jednak włączone w granice II RP, choć były zamieszkiwane przez dużą liczbę Polaków, stało się to więc iskrą zapalną dla Powstanie Wielkopolskiego(1918-zakończone powodzeniem) i trzech Powstań Śląskich(1919-klęska, 1920-klęska, 1921- sukces i podzielenie Śląska). Nowo Powstała Polska, borykała się jednak z wieloma problemami. W 1920 roku ledwie zdołała zatrzymać "inwazję" bolszewików. Lecz cały czas aż do jej upadku ( niektórzy nazywają to IV rozbiorem), we wrześniu 1939, była niepodległa i rządzona przez niezwykłych ludzi(m.in Piłsudski, Dmowski). Zaraz po kapitulacji Warszawy (28 września 1939 roku) powstały podziemne organizacje.W 1942 roku utworzono Armię Krajową, która złączyła ze sobą mniejsze organizacje. 1 sierpnia wybuchło Powstanie Warszawskie, po 2 miesiącach ciężkich walk"o każdą ulicę", upada. Po zakończeniu II wojny światowej, powstaje Polska Rzeczpospolita Ludowa z marionetkowym rządem. Prawda jest taka - z jednej okupacji trafiliśmy pod następną. Lecz i wtedy Polacy nie poddali się, organizowali strajki, nie dali się podporządkować sowietom. W 1980 roku, na bazie licznych komitetów strajkowych powstała "Solidarność". W 1989 roku w Polsce upadła "komuna" i powstała "wolna" Rzeczpospolita, która jednakże wolną Polską nie była.
Po obaleniu komunistycznych władz, nie zostały one postawione przed sądem za zbiorowe zabójstwa i "terror państwowy". Wielcy zbrodniarze Polski Ludowej żyją w dostatku, a ludzie którzy walczyli o naszą niepodległość, znajdują się teraz na marginesie społecznym. Czy to ma sens ?? Czy to się nazywa suwerenność i wolność ??
Jutro Święto Niepodległości, więc warto zatrzymać się na chwilę i pomyśleć :
Czy żyjemy w wolnym państwem ? Czy da się stworzyć wolne państwo, bez rozliczenia się z przeszłością? Czy rozwój Polski idzie w dobrą stronę?? Czy przelewanie krwi w powstaniach miało sens ? Czy nie wypadało by pamiętać o tych ludziach, którzy walczyli za naszą Ojczyznę - za nas ??
Zapraszam do dyskusji i udostępniania... Piszcie w komentarzach co o tym sądzicie...
piątek, 8 listopada 2013
Jak Polak zabił prezydenta USA...
W 1901 roku syn polskich imigrantów, Leon Czolgosz dokonał zamachu na 25 prezydenta USA, Wiliama McKinleya. Czolgosz został za to skazany na karę śmierci. Gdy zasiadł na krześle elektrycznym, powiedział tylko : "Zabiłem go, bo był wrogiem dobrych, pracujących ludzi"
Przyszły zabójca McKinleya urodził się 1873 roku w ubogiej rodzinie robotników(Czołgoszów), którzy do Ameryki przywędrowali za chlebem z zaboru rosyjskiego (jego Ojciec Paweł urodził się pod Grodnem) w latach 60-tych XIX wieku. Jednak w stanach nie znaleźli tego czego szukali. Ciągle zmieniali miejsce zamieszkania. Leon był jednym z siedmiorga rodzeństwa. Jego matka zmarła, gdy miał tylko 10 lat. Zaczął uciekać w książki, dużo czytał. W szkole był nielubiany i wytykany przez kolegów. Na początku lat 90 XIX wieku pozbył się z nazwiska "ł"( miało to ułatwić jego wymawianie Amerykanom). Czolgosz w kolejnych latach pracował w różnych branżach i zakładach. Chętnie uczestniczył w strajkach robotniczych. Z obawy prze konsekwencjami, które go czekały za udział w protestach, zaczął posługiwać się fałszywym nazwiskiem- Fred Nieman. Duży wpływa na jego osobę, wywarły anarchiczne zgromadzenia.
Na pomysł, zabicia prezydenta USA, Leon wpadł po przeczytaniu artykułu o zabójstwie króla Włoch Umberta I, przez włoskiego anarchistę Gaetano Bresciego. Pomysł zabicia głowy państwa stał się dla Czolgosza obsesją. I w końcu pojawiła się okazja... Z gazet młody zamachowiec dowiedział się, że w dniach 4-6 września 1901 r. wybrany kilka miesięcy wcześniej na drugą kadencję prezydent McKinley odwiedzi Wystawę Panamerykańską, która odbędzie się w Bufflo.
Do Bufflo, Leon przybył kilka dni przed wystawą. W jednym z okolicznych sklepów z bronią kupił sześciostrzałowy rewolwer. Początkowo planował zastrzelić prezydenta 4 września na dworcu kolejowym, zaraz po jego przyjeździe do Bufflo. Jednak na stacji było tak tłoczno, iż postanowił poczekać na lepszą okazję.
Następną próbę podjął następnego dnia, gdy prezydent udzielał przemówienia na terenie wystawy. Czolgosz przedarł się przez tłum słuchaczy, pod same podium mównicy. Gdy McKinley skończył swoje przemówienie, zszedł z podwyższenia i oddalił się w towarzystwie swojego otoczenia. Zamachowiec podążył za nim, jednak nie oddał strzału. Ponieważ jak sam potem tłumaczył nie potrafił rozróżnić prezydenta od mężczyzn, którzy mu towarzyszyli.
Szczęście uśmiechnęło się do zamachowca dopiero 6 września. Przed godziną 16 para prezydencka zwiedzała jeden z pawilonów wystawy. Na zewnątrz w trzydziestostopniowym upale zgromadzeni, ocierający chusteczkami pot z czoła czekali na spotkanie z głową państwa. Z powodu takiego upału ochrona prezydenta odstąpiła od swojej złotej zasady " Do prezydenta można podejść tylko z odkrytymi, niczym nie zasłoniętymi rękami" Dla polskiego zabójcy była to wyśmienita okazja. Gdy o 16;07 podszedł do prezydenta spojrzał mu w oczy i z ukrytego pod chustą rewolweru wystrzelił dwa razy. McKinley chwycił się za pierś i upadł na ziemię. Zamachowiec chciał oddać jeszcze jeden strzał, ale został powalony przez ochronę. Jeden z ochroniarzy ciosem w twarz pozbawił Czolgosza przytomności. Ledwo żywy prezydent wyszeptał tylko " nie róbcie mu krzywdy" i sam stracił przytomność.
8 dni później w wyniku odniesionych ran 25 prezydent USA - Wiliam McKinley zmarł w szpitalu
Natomiast Czolgosz od razu został przekazany policji. Przesłuchiwany podał swoje fałszywe nazwisko z okresu strajków robotniczych - Fred Nieman. 24 września zapadł wyrok śmierci w jego sprawie. 29 października Czolgosz został posadzony na krześle elektrycznym. W ostatnich słowach, tłumaczył dlaczego targnął się na życie McKinleya ; " Zabiłem prezydenta, ponieważ był wrogiem dobrych ludzi- dobrych, pracujących ludzi. Nie żałuję swojej zbrodni". Władze odmówiły wydania ciała rodzinie. Obawiały się,iż grób Czolgosza mógłby stać sie celem wędrówek anarchistów. Mózg zamachowcy został dokładnie zbadany i opisany. Resztę ciała zalano kwasem siarkowym, a ubrania i listy spalono.
Przyszły zabójca McKinleya urodził się 1873 roku w ubogiej rodzinie robotników(Czołgoszów), którzy do Ameryki przywędrowali za chlebem z zaboru rosyjskiego (jego Ojciec Paweł urodził się pod Grodnem) w latach 60-tych XIX wieku. Jednak w stanach nie znaleźli tego czego szukali. Ciągle zmieniali miejsce zamieszkania. Leon był jednym z siedmiorga rodzeństwa. Jego matka zmarła, gdy miał tylko 10 lat. Zaczął uciekać w książki, dużo czytał. W szkole był nielubiany i wytykany przez kolegów. Na początku lat 90 XIX wieku pozbył się z nazwiska "ł"( miało to ułatwić jego wymawianie Amerykanom). Czolgosz w kolejnych latach pracował w różnych branżach i zakładach. Chętnie uczestniczył w strajkach robotniczych. Z obawy prze konsekwencjami, które go czekały za udział w protestach, zaczął posługiwać się fałszywym nazwiskiem- Fred Nieman. Duży wpływa na jego osobę, wywarły anarchiczne zgromadzenia.
Leon Czolgosz |
Do Bufflo, Leon przybył kilka dni przed wystawą. W jednym z okolicznych sklepów z bronią kupił sześciostrzałowy rewolwer. Początkowo planował zastrzelić prezydenta 4 września na dworcu kolejowym, zaraz po jego przyjeździe do Bufflo. Jednak na stacji było tak tłoczno, iż postanowił poczekać na lepszą okazję.
William McKinley, dwudziesty piąty prezydent USA |
Następną próbę podjął następnego dnia, gdy prezydent udzielał przemówienia na terenie wystawy. Czolgosz przedarł się przez tłum słuchaczy, pod same podium mównicy. Gdy McKinley skończył swoje przemówienie, zszedł z podwyższenia i oddalił się w towarzystwie swojego otoczenia. Zamachowiec podążył za nim, jednak nie oddał strzału. Ponieważ jak sam potem tłumaczył nie potrafił rozróżnić prezydenta od mężczyzn, którzy mu towarzyszyli.
Szczęście uśmiechnęło się do zamachowca dopiero 6 września. Przed godziną 16 para prezydencka zwiedzała jeden z pawilonów wystawy. Na zewnątrz w trzydziestostopniowym upale zgromadzeni, ocierający chusteczkami pot z czoła czekali na spotkanie z głową państwa. Z powodu takiego upału ochrona prezydenta odstąpiła od swojej złotej zasady " Do prezydenta można podejść tylko z odkrytymi, niczym nie zasłoniętymi rękami" Dla polskiego zabójcy była to wyśmienita okazja. Gdy o 16;07 podszedł do prezydenta spojrzał mu w oczy i z ukrytego pod chustą rewolweru wystrzelił dwa razy. McKinley chwycił się za pierś i upadł na ziemię. Zamachowiec chciał oddać jeszcze jeden strzał, ale został powalony przez ochronę. Jeden z ochroniarzy ciosem w twarz pozbawił Czolgosza przytomności. Ledwo żywy prezydent wyszeptał tylko " nie róbcie mu krzywdy" i sam stracił przytomność.
Leon Czolgosz strzela do prezydenta McKinleya z ukrytego rewolweru |
8 dni później w wyniku odniesionych ran 25 prezydent USA - Wiliam McKinley zmarł w szpitalu
Natomiast Czolgosz od razu został przekazany policji. Przesłuchiwany podał swoje fałszywe nazwisko z okresu strajków robotniczych - Fred Nieman. 24 września zapadł wyrok śmierci w jego sprawie. 29 października Czolgosz został posadzony na krześle elektrycznym. W ostatnich słowach, tłumaczył dlaczego targnął się na życie McKinleya ; " Zabiłem prezydenta, ponieważ był wrogiem dobrych ludzi- dobrych, pracujących ludzi. Nie żałuję swojej zbrodni". Władze odmówiły wydania ciała rodzinie. Obawiały się,iż grób Czolgosza mógłby stać sie celem wędrówek anarchistów. Mózg zamachowcy został dokładnie zbadany i opisany. Resztę ciała zalano kwasem siarkowym, a ubrania i listy spalono.
Czolgosz w więzieniu |
niedziela, 3 listopada 2013
Najpilniej strzeżona polska tajemnica zimnej wojny
Według planów z lat 70. XX wieku atak jądrowy na kraje NATO, miał trwać godzinę. Polskie jednostki miały użyć 168 ładunków jądrowych. Skąd je posiadały i gdzie przetrzymywały? Oto najpilniej strzeżona tajemnica PRL. Władze Polski Ludowej uparcie twierdziły, że broni atomowej na terenie naszego kraju nie ma. Dokumenty dotyczące tej sprawy odtajniono dopiero w 2007 roku.
W czasie zimnej wojny, zarówno Zachód, jak i państwa Układu Warszawskiego szykowały się na ewentualną wojnę. Sowieci postanowili składować swój arsenał atomowy w Polsce. Powód ? Niewielka odległość do krajów zachodnich. Nie można było nazwać tego igraszką. Dla przykładu,bomba rzucona na Hiroszimę w 1945 roku przez USA miała moc 15 kt(kiloton). W latach 80. w polskich magazynach było przechowywanych 168 ładunków :
- 14 głowic o mocy 500 kt
- 35 głowic o mocy 200 kt
- 83 głowic o mocy 10 kt
- 2 bomby lotnicze o mocy 200 kt
- 24 bomby o mocy 15 kt
- 10 bomb o mocy 0,5 kt
Plan był prosty, po rozpoczęciu wojny, wyszkolone odziały Wojska Polskiego miały wystrzelić wszystkie ładunki w kierunku celów, wytypowanych w Europie Zachodniej. Wiadomo było, iż NATO odpowie kontruderzeniem, więc na samym początku liczono się z utratą około 53 % żołnierzy. Strat wśród ludności cywilnej nie uwzględniano. Oczywiste było, że po ataku jądrowym NATO, Polska zamieni się w pustynie. Rakiety z zachodu spadłyby na terytorium Polski , by zniszczyć domniemane obiekty jądrowe, ale też by zatrzymać pochód wojsk sowieckich.
Wśród materiałów operacji "Wisła", które znajdują się w IPN, możemy znaleźć porozumienie z dnia 25 lutego 1967 roku, pomiędzy ministrem obrony PRL Marianem Spychalskim, a ministrem obrony narodowej ZSRR marszałkiem Andriejem Grieczką. Dokument zawiera informacje, że do połowy 1969 roku na terenie Polski mają powstać 3 obiekty atomowe.
Polska sfinansowała powstanie tych trzech magazynów. Rosja natomiast dostarczyła wyposażenie i miała wyłączne prawo do ich użytkowania . Za budowę przechowalni dla sowieckich ładunków jądrowych, zapłaciliśmy 180 mln zł. Można odnieść wrażenie, że szefowie Ludowego Wojska Polskiego oddali wielką przysługę Moskwie, która planując wojnę nie miała możliwości zbudowania tych obiektów w innych strategicznych punktach Europy.
Składy na broń jądrową, powstały :
- we wsi Podborsko ( dzisiejsze województwo zachodniopomorskie)
- we wsi Brzeźnica-Kolonia ( dzisiejsze województwo zachodniopomorskie)
- we wsi Templewo ( dzisiejsze województwo lubuskie)
Składy budowano przy już istniejących poligonach , by nie wzbudzać podejrzeń. Były bardzo dobrze chronione i zamaskowane.
Chroniły je miedzy innymi : druty kolczaste, czujniki ostrzegawcze, wartownicy, psy itp. Zakryte z góry siatkami maskującymi i gałęziami drzew, na zdjęciach satelitarnych i lotniczych wyglądały jak pagórki.
Mistyfikacja była tak dobra, że okoliczni mieszkańcy przez długie lata, żyli w nieświadomości, tego że w promieniu kilku kilometrów od ich domów, znajdują się magazyny sowieckich pocisków nuklearnych. Swoje "atomowe zabaweczki" Rosjanie zabrali na początku lat 90. O całej sprawie wiedziało tylko 12 polskich oficerów.
Dziś dobrze zachowane fragmenty tych obiektów robią ogromne wrażenie. Pomieszczenia, w których przechowywano pojemniki z głowicami mają wymiary 21x5,5 m. Niezwykłości dodają ogromne pancerne drzwi do magazynów. Tylko mała część składów, znajduje się na powierzchni ziemi. Cała tajemniczość budowli, kryje się pod ziemią. Tam znajdują się między innymi : tunele, hale i schrony. Wszystkie wzniesienia kryjące te magazyny, nadal porośnięte są zagajnikami i maskującą roślinnością .
W czasie zimnej wojny, zarówno Zachód, jak i państwa Układu Warszawskiego szykowały się na ewentualną wojnę. Sowieci postanowili składować swój arsenał atomowy w Polsce. Powód ? Niewielka odległość do krajów zachodnich. Nie można było nazwać tego igraszką. Dla przykładu,bomba rzucona na Hiroszimę w 1945 roku przez USA miała moc 15 kt(kiloton). W latach 80. w polskich magazynach było przechowywanych 168 ładunków :
- 14 głowic o mocy 500 kt
- 35 głowic o mocy 200 kt
- 83 głowic o mocy 10 kt
- 2 bomby lotnicze o mocy 200 kt
- 24 bomby o mocy 15 kt
- 10 bomb o mocy 0,5 kt
Plan był prosty, po rozpoczęciu wojny, wyszkolone odziały Wojska Polskiego miały wystrzelić wszystkie ładunki w kierunku celów, wytypowanych w Europie Zachodniej. Wiadomo było, iż NATO odpowie kontruderzeniem, więc na samym początku liczono się z utratą około 53 % żołnierzy. Strat wśród ludności cywilnej nie uwzględniano. Oczywiste było, że po ataku jądrowym NATO, Polska zamieni się w pustynie. Rakiety z zachodu spadłyby na terytorium Polski , by zniszczyć domniemane obiekty jądrowe, ale też by zatrzymać pochód wojsk sowieckich.
Pozostałość po dawnym składzie głowic atomowych pod Brzeźnicą-Kolonią |
Wśród materiałów operacji "Wisła", które znajdują się w IPN, możemy znaleźć porozumienie z dnia 25 lutego 1967 roku, pomiędzy ministrem obrony PRL Marianem Spychalskim, a ministrem obrony narodowej ZSRR marszałkiem Andriejem Grieczką. Dokument zawiera informacje, że do połowy 1969 roku na terenie Polski mają powstać 3 obiekty atomowe.
Polska sfinansowała powstanie tych trzech magazynów. Rosja natomiast dostarczyła wyposażenie i miała wyłączne prawo do ich użytkowania . Za budowę przechowalni dla sowieckich ładunków jądrowych, zapłaciliśmy 180 mln zł. Można odnieść wrażenie, że szefowie Ludowego Wojska Polskiego oddali wielką przysługę Moskwie, która planując wojnę nie miała możliwości zbudowania tych obiektów w innych strategicznych punktach Europy.
Składy na broń jądrową, powstały :
- we wsi Podborsko ( dzisiejsze województwo zachodniopomorskie)
- we wsi Brzeźnica-Kolonia ( dzisiejsze województwo zachodniopomorskie)
- we wsi Templewo ( dzisiejsze województwo lubuskie)
Składy budowano przy już istniejących poligonach , by nie wzbudzać podejrzeń. Były bardzo dobrze chronione i zamaskowane.
Chroniły je miedzy innymi : druty kolczaste, czujniki ostrzegawcze, wartownicy, psy itp. Zakryte z góry siatkami maskującymi i gałęziami drzew, na zdjęciach satelitarnych i lotniczych wyglądały jak pagórki.
Mistyfikacja była tak dobra, że okoliczni mieszkańcy przez długie lata, żyli w nieświadomości, tego że w promieniu kilku kilometrów od ich domów, znajdują się magazyny sowieckich pocisków nuklearnych. Swoje "atomowe zabaweczki" Rosjanie zabrali na początku lat 90. O całej sprawie wiedziało tylko 12 polskich oficerów.
Wejście do silosu atomowego w Podborsku. To właśnie w tym kompleksie zlokalizowane były od końca lat 60. XX wieku składy radzieckiej broni nuklearnej. |
Dziś dobrze zachowane fragmenty tych obiektów robią ogromne wrażenie. Pomieszczenia, w których przechowywano pojemniki z głowicami mają wymiary 21x5,5 m. Niezwykłości dodają ogromne pancerne drzwi do magazynów. Tylko mała część składów, znajduje się na powierzchni ziemi. Cała tajemniczość budowli, kryje się pod ziemią. Tam znajdują się między innymi : tunele, hale i schrony. Wszystkie wzniesienia kryjące te magazyny, nadal porośnięte są zagajnikami i maskującą roślinnością .
Subskrybuj:
Posty (Atom)